A miało być tak pięknie. Impel Wrocław poza Ligą Mistrzyń

Ostatnie spotkanie grupy E Ligi Mistrzyń na długo zostanie w pamięci wrocławskich siatkarek. Do awansu potrzeba było tylko zwycięstwa nad outsiderem, Telekomem Baku. Impelki przegrały 2:3 i misterny plan legł w gruzach.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński

Od czasu losowania grup Ligi Mistrzyń, nie dało się ukryć zadowolenia z wrocławskiego przydziału. Los skojarzył Impelki z Fenerbahce Grundig Stambuł, SC Dresdner i Telekomem Baku. Grupa marzenie. Oprócz Turczynek wszystkie zespoły w zasięgu wrocławianek. Okazało się, że to tylko pozory.

Balonik nadmuchano prawie do granic możliwości już po pierwszym meczu. Impel Wrocław rozbił w Baku Telekom 3:0 i dał wyraźny znak. Tym razem nie będziemy zespołem do bicia. Wrocławiankom wychodziło niemal wszystko. Kristin Hildebrand zakończyła mecz z niesamowitą skutecznością 67 proc. Przez resztę sezonu nawet nie zbliżyła się do tego wyniku. Nic nie zapowiadało późniejszej klęski.

11 listopada do Wrocławia przyjechały siatkarki z Drezna. To miało być pierwsze zwycięstwo w Lidze Mistrzyń na własnym parkiecie. No właśnie, miało. Impelki trafiły na świetny dzień rywalek, same też dołożyły do pieca bardzo słabą postawą w przyjęciu. Zespołu nie uratował nawet kapitalnie dysponowany duet Katarzyna Skowrońska-Dolata - Carolina Costagrande (21 oczek). - Drezno zagrało fenomenalnie w obronie, dziewczyny wyciągnęły bardzo trudne piłki i mecz mógł się podobać wszystkim zgromadzonym - twierdziła Skowrońska-Dolata. Spokojnie, to tylko awaria? Chyba nie do końca.
Bolesne zderzenie z rzeczywistością czekało Impelki w Stambule. Trudno oczekiwać zwycięstwa w jaskini lwa. Z drugiej stronie prawdopodobnie nikt nie spodziewał się takiej katastrofy. Wyników 10:25 i 13:25 nie da się określić inaczej niż mianem sportowej klęski.

Po rewanżu powiało optymizmem. Wrocławianki co prawda nie zdołały urwać seta faworytkom, ale ich postawa w pierwszym i drugim secie mogła się podobać. Trener Nicola Negro zapowiadał, że wszystkie siły rzuci na rewanż z SC Dresdner. Na obietnicy się skończyło. Włoch nie dotrwał na stanowisku nawet do końca roku.

O ile o zwolnieniu Negro mówiło się w kuluarach od dłuższego czasu, to konia z rzędem temu, to wytypował nowego szkoleniowca. Na ławce trenerskiej zasiadł... prezes Jacek Grabowski. Decyzja początkowo wywoływała uśmieszek na twarzy. Jak to, prezes trenerem?

Nowy szkoleniowiec nic nie robił sobie z opinii środowiska i zabrał się do pracy. Efekt był piorunujący. Impelki po świetnym występie pokonały SC Dresdner i otworzyła się przed nimi autostrada do awansu. Wystarczyło tylko pokonać outsidera z Baku. Czas pokazał, że tylko i aż.

Wrocławianki nie olśniły w rywalizacji z Telekomem, ale przy prowadzeniu 6:2 w tie-breaku nikt nie dopuszczał myśli o ewentualnej przegranej. Wystarczył moment dekoncentracji, by to rywalki przejęły inicjatywę. Na nic zdało się 25 punktów Skowrońskiej-Dolaty. Telekom dowiózł prowadzenie do końca. Siatkarki Impela przeżyły sportowy dramat.

- Same jesteśmy sobie winne, bo uważam, że zespół z Baku nie zagrał nie wiadomo jakiej siatkówki. To my nie postawiłyśmy odpowiednich warunków, nie przeciwstawiłyśmy się - powiedziała po meczu środkowa, Agnieszka Kąkolewska. I trzeba podpisać pod tymi słowami.

Impelkom na pocieszenie pozostaje walka w Puchar CEV. Nie tak to miało jednak wyglądać. Łatwiejsza grupa niż w zeszłym roku, gwiazdorska obsada skrzydeł - nie ukrywajmy, awans był celem wrocławianek. Marzenia trzeba odłożyć na przyszły sezon. Do trzech razy sztuka?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×