Grał w Asseco Resovii, a potem zamieszkał w Rzeszowie. Ivan Ilić: Czuję się tutaj idealnie
Po raz ostatni siatkarską imprezę wygrali w 2011 roku, podczas mistrzostw Europy w Austrii i Czechach. Od tego czasu nie wiedzie im się najlepiej. Mowa o Serbach, spadkobiercach wielkich osiągnięć Jugosławii. Co prawda podopieczni Nikoli Grbicia zajęli drugie miejsce w Lidze Światowej w 2015 roku, ale zaliczyli mizerne występy w pozostałych turniejach. ME 2015 zakończyły się dla Serbów po ćwierćfinale (choć na dobrą sprawę Aleksandar Atanasijević i spółka mogli się pożegnać z nimi już po rundzie play-off, w której blisko wyeliminowania ich była Estonia). Serbia zawiodła także w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Berlinie. Brak miejsca na podium w Niemczech pozbawił ich szans na występ w Rio de Janeiro.
Ivan Ilić ma za sobą występy w reprezentacji swojego kraju, wtedy jeszcze występującego jako Serbia i Czarnogóra. Rozgrywający odbijał piłkę z takimi tuzami jak Goran Vujević, Ivan Miljković czy Andrija Gerić.
Czego brakuje reprezentacji Serbii?
- Paru bardzo dobrych zawodników. To nie jest ta sama kadra, która była kilka lat temu. Ten zespół oczywiście może zaskakiwać i wygrywać z każdym, tak jak było w Lidze Światowej. W tym momencie na świecie jest 5-6 lepszych reprezentacji od Serbii. To, że są ogromne tradycje związane z poprzednią generacją zawodników, która wszystko powygrywała, to jest inna sprawa. Brakuje bardzo dobrych zawodników na delikatnych pozycjach, czyli rozegraniu i przyjęciu. Jakby tacy byli, to mogłoby to inaczej wyglądać. To jest jeszcze młody zespół i jest szansa na to, że gracze zrobią postępy. Mimo tego, nie ma zawodników światowej klasy na rozegraniu i przyjęciu. Przynajmniej jednego.
A inne pozycje?
- Środkowych nie brakuje. Moim zdaniem Serbia na tej pozycji ma najlepszą obsadę na świecie. Niestety, sami środkowi nie mogą zbyt wiele pomóc. Na libero i ataku nie ma problemu.
Czy Nikola Grbić powinien pozostać na stanowisku selekcjonera?- Mówi się, że posada trenera zależy od wyników. Póki co, Nikola nie może się zbytnio nimi chwalić. W dwóch najważniejszych turniejach, czyli mistrzostwach Europy i kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich wyglądało to źle. Srebro w Lidze Światowej nic nam nie daje. Z drugiej strony, trzeba patrzeć obiektywnie i długoterminowo. Nie wiem, czy jakikolwiek trener zdobyłby z tą kadrą medal na ME i uzyskał przepustkę do Rio de Janeiro w Berlinie. Trzeba być mądrym. Nie wyrzucałbym trenera. Dałbym mu szansę, żeby zrobił długoterminowy plan. Federacja nigdy nie robiła żadnych nerwowych ruchów, więc teraz także byłaby to słuszna decyzja.
Widziałby pan jeszcze w kadrze Nikolę Kovacevicia?
- To jest doświadczony gracz, ale tego samego typu jak jego brat - Uros oraz Marko Ivović. Wszyscy serbscy przyjmujący to atak i tylko atak. Serbia potrzebuje nowego Vujevicia, kogoś z przyjęciem. Kto nim może być, naprawdę nie mam pojęcia.
Filip Stoilović? Z tym, że to nie jest poziom międzynarodowy.
- Niestety nie możemy liczyć na drugiego Nikolę Grbicia na rozegraniu. Nie chcę krytykować Jovovicia i Brdjovicia, bo oni dali z siebie wszystko. Z tego co zobaczyliśmy, to i tak było za mało. Rozgrywający jest ważną postacią, więc nie można teraz próbować z jednym, potem z drugim i tak po kolei. Trzeba stabilizacji. Dobrze byłoby poobserwować wszystkich zawodników na tej pozycji w Serbii, postawić na jednego i dać mu szansę prowadzić grę. Jeżeli co roku będzie zmiana planów, to nic z tego nie będzie. Mam nadzieję, że nie stanie się tak, że teraz jest Jovović, za rok będzie Brdjović, a za dwa lata już ktoś inny. To byłoby najgorsze. Grbić powinien wybrać najlepszego rozgrywającego i on powinien być czołową postacią w reprezentacji.
Powoli rozwija się talent Drażena Luburicia. On może w przyszłości stać się zawodnikiem pokroju Atanasijevicia?
- Przyznam się, że w tym roku nie widziałem żadnego meczu Piacenzy. Mamy Atanasijevicia, ale na ataku zdecydowanie przyda się drugi bardzo dobry zawodnik. Atanasijević gra znakomicie, ale cały czas czekamy na jakiś konkretny rezultat z jego udziałem. Zdobywa dużo punktów w klubie i reprezentacji, większość spotkań gra bardzo dobrze, ale ze względu na jego talent i całe zamieszanie wokół jego osoby, czekam na jeszcze więcej. Żeby być prawdziwą gwiazdą, musi coś konkretnego wygrać. Inaczej za 10 lat nikt nie będzie o nim pamiętał.
Od lat bałkański rynek penetruje Skra Bełchatów. Jak ocenia pan dwójkę przyjmujących, w których ten klub zainwestował - Milana Katicia i Mihajlo Stankovicia?
- To bardzo utalentowani gracze, Serbia będzie miała z nich dużą pociechę.
Jak w Serbii jest postrzegany Aleksandar Boricić? To odpowiedni człowiek, aby uzdrowić Europejską Konfederację Piłki Siatkowej?
- Zależy, jakie są oczekiwania od CEV-u.
Przede wszystkim reforma europejskich pucharów i poważna zmiana wizerunkowa tej organizacji, która wpływa na postrzeganie całej dyscypliny.
- CEV może nie robi nic pod względem promocji siatkówki i można mieć dużo zarzutów do niej, ale to nadal jest potężna organizacja. Wydaje mi się, że żaden prezes nie zrobi niczego pod wpływem komentarzy w internecie czy artykułów dziennikarzy. Oni mają swój plan, własny cel i tak będzie zawsze. Szefem takiej organizacji jak CEV zostaje się wtedy, jeśli jest się w stanie dostosować do całego systemu. Szczerze mówiąc, nie przejmuję się tą sprawą za bardzo. Boricić zrobi to, co musi zrobić, tak jak każdy poprzedni i następny prezydent. Oni mają swoje własne kombinacje.
Rozmawiał Mateusz Lampart