AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów: Wielkie emocje! Akademicy bliscy sensacji

Licznie zgromadzona w Hali Sportowej Częstochowa publiczność na meczu miejscowego AZS-u z PGE Skrą Bechatów była świadkiem pasjonującego starcia w PlusLidze. Ostatecznie zwyciężył faworyt, ale musiał się sporo napocić.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
PAP / Maciek Kulczyński

Podobnie jak w zeszłym sezonie, ekipa PGE Skry Bełchatów przyjechała do Częstochowy w niepełnym zestawieniu. W kadrze brązowych medalistów PlusLigi zabrakło Mariusza Wlazłego, który ostatnio uskarżał się na ból pleców. Dlatego w rywalizacji z niżej notowanym rywalem otrzymał on od sztabu szkoleniowego wolne. Nie pojawił się też drugi atakujący Marcel Gromadowski. Wobec takiej sytuacji w ofensywie ustawiony został dość niespodziewanie Srećko Lisinac.

Inauguracyjna partia spotkania przebiegła pod dyktando gości. Osiągnęli oni czteropunktową przewagę już przed pierwszą przerwą techniczną. Po powrocie na parkiet podopieczni trenera Miguela Falaski tylko powiększali różnicę. Ostatecznie odnieśli gładkie zwycięstwo 25:16 i zgodnie z oczekiwaniami objęli prowadzenie w tym starciu. Akademicy mieli kłopoty z dokładnym przyjęciem, co przekładało się na ich postawę w ofensywie.

Zupełnie inny obraz gry licznie zgromadzona publiczność w Hali Sportowej Częstochowa oglądała już w drugim secie. AZS wyszedł na boisko bardziej zdeterminowany i nie podłamywał się po nieudanych akcjach. Goście kontynuowali swoją skuteczną grę i prowadzili trzema punktami, lecz gospodarze ambitnie starali się niwelować różnicę. Ta sztuka im się udała, za sprawą głównie dobrze wprowadzonego do gry pod koniec pierwszego seta Stanisława Wawrzyńczyka, powracającego po kontuzji Felipe Airtona Bandero oraz Rafaela Redwitza, który w trakcie drugiej partii zmienił Tomasza Kowalskiego.

Od 20. punktu drużyny grały punkt za punkt, a to zwiastowało ogromnie emocjonującą końcówkę. Takiej spragnieni siatkówki na wysokim poziomie częstochowscy kibice się doczekali. AZS wytrzymał presję i niesiony dopingiem zwyciężył w partii 27:25. Decydujący punkt zdobył Bartosz Buniak, samodzielnie zatrzymując atak ze środka.

Trzecią partię podopieczni Michała Bąkiewicza rozpoczęli z takim samym animuszem, z jakim kończyli poprzednie rozdanie. Niestety dla nich, po pierwszej przerwie technicznej fenomenalnie w polu serwisowym spisywał się Nicolas Marechal. Reprezentant Francji albo bezpośrednio zdobywał punkty z zagrywki, albo odrzucał rywali od siatki, co pozwoliło Skrze wyjść na kilkupunktowe prowadzenie. Mimo różnych momentów w dalszej części tego seta, ostatecznie goście utrzymali przewagę i wyszli na prowadzenie w całym meczu 2:1.

Gdy wydawało się, że przyjezdni opanowali sytuację i w czwartym secie dopełnią formalności, nagle zaczęli seriami oddawać punkty gospodarzom. Mylił się nawet Marechal, który dotąd w polu serwisowym siał postrach. Miejscowi nie pozostawali jednak dłużni i też dużo zagrywek psuli. Partia ta zdecydowanie nie stała na wysokim siatkarskim poziomie. Wobec sporej liczby błędów po obu stronach, wynik bardzo długo oscylował w okolicach remisu. Nerwową końcówkę lepiej znieśli Akademicy i wygrali na przewagi 26:24, doprowadzając do tie-breaka. Decydujący punkt z zagrywki zdobył Stanisław Wawrzyńczyk, który tego dnia w polu serwisowym nie ustępował Marechalowi.

W decydującej partii rozpędzonym gospodarzom zabrakło zimnej krwi. Zbyt wiele błędów własnych przeważyło szalę zwycięstwa na korzyść PGE Skry Bełchatów.

AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów 2:3 (16:25, 27:25, 20:25, 26:24, 9:15)

AZS Częstochowa: Polański, Kowalski, R. Szymura, Patak, Bandero, Buniak, Stańczak (libero) oraz Wawrzyńczyk, Stelmach, Redwitz, K. Szymura (libero).

PGE Skra Bełchatów: Kłos, Uriarte, Conte, Marechal, Lisiniac, Wrona, Piechocki (libero) oraz Rodriguez, Milczarek (libero).

MVP: Karol Kłos (PGE Skra).

Zobacz wideo: Kondycja polskiego sportu 2016 - debata
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×