MKS Będzin - AZS Częstochowa: Tygrysy coraz groźniejsze. Będzinianie z kolejną wygraną

Dobra passa będzinian trwa. W bardzo ważnym dla układu dolnej części tabeli spotkaniu MKS pokonał AZS Częstochowa 3:1. Dzięki zwycięstwu Zagłębiacy odbili się od dna tabeli, które okupowali przez dłuższy czas.

Nicole Makarewicz
Nicole Makarewicz
WP SportoweFakty / Dorota Kowalska / WP SportoweFakty / Dorota Kowalska

Dla obu drużyn niedzielne spotkanie było szansą nie tylko awans w tabeli, ale również na polepszenie statystyki wygranych meczów. Przed pierwszym gwizdkiem MKS Będzin, jak i AZS Częstochowa nie spełniały ligowego przepisu, który mówi o tym, że każdy zespół PlusLigi musi zwyciężyć co najmniej pięć razy w sezonie. Po meczu wiadomo, że nadal żadna z ekip nie spełniła wymogu, ale do realizacji celu zbliżyli się gospodarze.

Obydwie drużyny rozpoczęły od agresywnych zagrań zarówno na siatce, jak i na zagrywce. Ryzyko w tych elementach bardziej opłacało się gospodarzom, którzy po ataku Mariusza Gacy prowadzili (8:5). Z czasem do głosu doszli goście. Efektowne uderzenia Felipe Airton Bandero były skuteczne, a na dodatek, u będzinian pojawiały się pomyłki w przyjęciu (14:16). W kolejnych akcjach siatkarze obu drużyn mnożyli błędy. W rezultacie tempo spotkania stało się wolniejsze, a wynik oscylował wokół remisu. Pod koniec seta Akademikom zabrakło dokładności. Rafał Szymura zepsuł atak, nie udało im się również przyjąć zagrywki Macieja Pawlińskiego, a Rafaelowi Redwitzowi odgwizdano podwójne odbicie (25:22).

Uniesieni zwycięstwem w pierwszej partii Zagłębiacy z dużym animuszem zaczęli drugą odsłonę. Mateusz Piotrowski brylował na prawym skrzydle, szanse na kontrach wykorzystywał Jakub Peszko (8:5). Zawodnicy AZS-u próbowali odrobić straty m.in częściej uruchamiając środkowych, ale to nie wystarczyło, bo MKS grał pewnie i skutecznie (16:14). Poprawa pojawiła się w częstochowskim zespole, kiedy Bandero zastąpił Bartłomiej Lipiński. Za to będzinianie stracili koncentracje. Ich błędy w przyjęciu i lepsza postawa gości sprawiła, że o zwycięstwie decydowała gra na przewagi. Emocje były tak wielkie, że trener Bąkiewicz dostał żółtą kartkę za dyskutowanie z sędziami. Nerwów nie wytrzymał Lipiński, który w ostatniej akcji zaatakował poza boisko (26:24).

Pierwsze akcje trzeciej odsłony były wyrównane (8:7). Efektywnie na środku grał Bartosz Buniak, ale równie dobrze odpowiadał mu Mariusz Gaca. Później problemy w ofensywie zaczął mieć Michał Kamiński, kilka bloków na nim dało prowadzenie AZS-owi. W krótkim czasie, przy zagrywkach Szymury przewaga jeszcze się powiększyła (12:16). Ataki ze skrzydła Lipińskiego też przynosiły efekt i w rezultacie siatkarze z Częstochowy wygrali partię (21:25).

Od wymiany ataków ze środka zaczął się czwarty set. Akcje toczyły się punkt za punkt, choć nie można powiedzieć, by były szczególnie emocjonujące, bo punkty padały po błędach (7:8). Stabilność do gry MKS-u wprowadził po przerwie Mateusz Piotrowski, który z dużą swobodą mijał blok rywali. Dobra gra atakującego w połączeniu z nieco gorszą dyspozycją Akademików w defensywie pozwoliła odskoczyć od przyjezdnych (16:14). Częstochowianie doprowadzili do remisu, ale kłopoty z przyjęciem zagrywki Michała Żuka sprawiły, że znowu przodował MKS. W końcówce Lipiński przeszedł linię 3. metra, później Redwitz zaatakował piłkę w aut i Tygrysy mogły się cieszyć z kolejnej wygranej (25:21).

MKS Będzin - AZS Częstochowa 3:1 (25:22, 26:24, 21:25, 25:21)

MKS Będzin: Piotrowski (14), Baczkała (9), Pawliński (7), Peszko (14), Gaca (13), Sanders (2), Kaczmarek (libero) oraz Stysiał (libero), Warda (1), Kamiński (7), Oczko, Laane (1), Żuk, Schamlewski.

AZS Częstochowa: Buniak (11), Bandero (5), Patak (15), Szymura (12), Redwitz (2), Szałacha (9), Stańczak (libero) oraz Lipiński (9), Polański, Kowalski.

MVP: Mariusz Gaca (MKS Będzin)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×