Tomasz Swędrowski ostro o systemie kwalifikacji do IO. "Jest idiotyczny"

- System kwalifikacji do igrzysk jest idiotyczny. Skandalem jest, że w Rio nie zagrają Serbowie czy Niemcy, a pojadą tam o wiele słabsze ekipy spoza Europy. Oby nowym władzom CEV uda się to zmienić - mówi Tomasz Swędrowski, komentator Polsatu Sport.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

WP Sportowefakty: Długo jeszcze będziemy wspominać Płomień Milowice i jego triumf w Pucharze Europy w 1978 roku?

Tomasz Swędrowski (komentator Polsatu Sport, były mistrz Polski w siatkówce): - To chyba jedyna bariera, poza mistrzostwem olimpijskim, której polska siatkówka nie jest jak na razie w stanie pokonać. W ostatnich latach udało się przecież wygrać mistrzostwo Europy, Ligę Światową, mistrzostwo świata, a na sukces w Lidze Mistrzów wciąż czekamy. Najbliżej było w 2012 roku, kiedy Skra Bełchatów przegrała w finale z Zenitem Kazań po tie-breaku. Gdyby wtedy był już system challenge, to pewnie by się udało. Bardzo optymistyczny był rok 2015, kiedy do turnieju finałowego w Berlinie awansowały Skra i Resovia, Resovia dotarła do finału, ale też nie zdołała wygrać. Brakuje tego złotego medalu, i to bardzo. Kiedyś w końcu się go doczekamy.

Tym razem Resovia, występując w roli gospodarza Final Four, zajęła czwarte miejsce. Rozczarowanie?

- Bardzo liczyłem na to, że rzeszowianie pójdą w ślady Skry i zdołają w jednym meczu pokonać Zenit Kazań. Jednak trzeba pamiętać, że Resovia nie grała w tym sezonie najlepiej. Osiem ligowych porażek dobrze nie świadczyło o ich formie. Wielkiego wyniku w Lidze Mistrzów nie było co się spodziewać, choć jeśli gra się w swoim kraju, przy piętnastu tysiącach kibiców, to oczekiwania zawsze są duże. Resovia nie zagrała źle, z Zenitem Kazań w półfinale miała szansę na prowadzenie 2:0 w setach i kto wie, co przy szaleńczym dopingu kibiców, którego Rosjanie się bali, mogłoby się wtedy stać. Niemniej jednak uważam, że na złoto rzeszowian nie było stać. Natomiast na brąz absolutnie tak. Powinni w meczu o trzecie miejsce wygrać z Lube.

Czy Zenit Kazań to najsilniejszy zespół w dziejach siatkarskiej Ligi Mistrzów?

- Równie mocne przez kilka sezonów było Trentino. Teraz jest jednak era Zenitu Kazań i na jej koniec się nie zanosi. Tam nie ma budżetu - jest on nieograniczony. Każdy, kto choć trochę Zenitowi się przeciwstawi, może to sobie poczytywać za sukces. Ekipa z Kazania ma przede wszystkim trzech asów - Wilfredo Leona, Maksima Michajłowa i Matthew Andersona. Dzięki nim jest to zespół, który najlepiej na świecie gra z wysokiej piłki. Anderson atakuje z czwartego piętra, Michajłow z piątego, a Leon to już w ogóle jest atak z kosmosu. Kubańczyk z polskim paszportem daje Zenitowi taką przewagę w ataku, że rywale mogą się tylko uśmiechnąć. Jasne, że nie jest jeszcze maszyną, że czasem zdarza się go zablokować, że popełnia błędy, ale on wciąż jest bardzo młody i będzie robił postępy. Nie wiem tylko, w czym jeszcze mógłby je zrobić. Może trochę w przyjęciu. No i "kiwkę" ma kiepską, ale ktoś mu pewnie wytłumaczy, żeby się za nią nie brał, tylko korzystał ze swojego zasięgu i ze swojej siły.

Jak pan ocenia możliwość występów Leona w reprezentacji Polski?

- Sytuacja nie jest jednoznaczna. Jedni mówią, że powinien w niej grać, inni, że nie. Takiej sytuacji w naszej siatkarskiej drużynie narodowej jeszcze nie było. W piłkarskiej obcokrajowcy się pojawiali, ale w siatkówce nie. Leon wysyła sygnały, że chce dla nas grać, że w Polsce czuje się jak w domu. Myślę, że nie miałby żadnego problemu z dostaniem się do naszej reprezentacji i takie komentarze, że musiałby się jeszcze do niej załapać, są trochę śmieszne, bo gdyby się tylko pojawił w kadrze i byłby w formie, to jest rzeczą jasną, że miałby miejsce w drużynie. Jestem tylko ciekaw, jak byłby odebrany przez zawodników, bo oni też nie mówią jednym głosem.

Będziemy musieli uczyć się tego, że i w siatkówce pojawiają się naturalizowani zawodnicy. Spójrzmy na reprezentację Włoch, w której gra Kubańczyk Juantorena, a poza tym kilku graczy, którzy są wprawdzie Włochami, ale pochodzenia rosyjskiego, chorwackiego, polskiego czy czeskiego. W przypadku Juantoreny włoscy zawodnicy też byli przeciwni, długo czas po prostu go w kadrze nie chciano. W 2015 roku w końcu do niej dołączył i najpierw na Pucharze Świata uratował im awans na igrzyska, a potem wywalczył brązowy medal mistrzostw Europy.

Do igrzysk olimpijskich w Rio temat Wilfredo Leona w reprezentacji Polski jest chyba zamknięty. A po igrzyskach w naszej kadrze dojdzie pewnie do zmian. Tyle, że najpierw musimy do Rio awansować.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×