Jacek Nawrocki o występie w World Grand Prix: Trzeba patrzeć realnie

- Wszystkich, którzy odnoszą się krytycznie do tego, co się stało, odnoszę do rzetelnej oceny potencjału tej drużyny - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty trener reprezentacji Polski, Jacek Nawrocki.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
PAP, Maciej Kulczyński / PAP, Maciej Kulczyński

W niedzielnym finale II dywizji World Grand Prix Polki przegrały w pięciu setach z reprezentacją Dominikany i nie zakwalifikowały się do elity. Zarówno same siatkarki, sztab szkoleniowy, jak i kibice bardzo żałują, że ta sztuka znów się nie udała, ale trener Jacek Nawrocki przypomina, iż na kadrę należy spojrzeć przez pryzmat m.in. występów w Orlen Lidze.

WP SportoweFakty: Na początek zapytam nieco przewrotnie: czy z Dominikaną byliśmy w stanie wygrać trzy sety? W dwóch pierwszych były zdecydowanie słabsze, ale później zaczęły grać dużo lepiej.

Jacek Nawrocki: To nie tylko zależało od naszej gry. To zależało przede wszystkim od gry Dominikanek. One są zespołem przede wszystkim ogranym zarówno w towarzystwie azjatyckim, jak i amerykańskim. Częste kontakty w meczach oficjalnych i nieoficjalnych z Chinkami, Japonkami czy Amerykankami powodują, że to jest zespół ograny. On rzeczywiście nie błyszczał w ostatnich latach, bo wypadały ze składu kluczowe zawodniczki - raz Martinez, raz De La Cruz i one tak naprawdę dopiero od kilku tygodni są w swoim podstawowym składzie. Gdy te dwie zawodniczki są w dobrej dyspozycji, drużyna ma dużą siłę ofensywną i ciężko nam było się przeciwstawić. Pewnie gdyby grały z taką dużą liczbą błędów, jak w pierwszym i drugim secie, byłyby do pokonania, ale w momencie, gdy zagrały swoje, nasz potencjał niestety nie wystarczył.

Emocje po finale już opadły? Mocno się pan denerwował w trakcie finału.

- Ja jak każdy trener i człowiek, który całą energię wkłada w prowadzenie swojego zespołu, gdzieś w emocjach bardzo żałowałem tej porażki, natomiast kiedy już to chłodne myślenie przychodzi, wtedy analiza pokazuje, że cały czas musimy szukać drogi postępu przede wszystkim na pozycji nr 4., czyli lewoskrzydłowych.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Radosław Gilewicz o zwycięstwie z Ukrainą. "Zagraliśmy z bezczelnością"

O to właśnie chciałem zapytać. W Zielonej Górze z Anną Grejman zaczęła Tamara Kaliszuk, później do szóstki wskoczyła Martyna Grajber, a finał w rozpoczęła w niej Emilia Mucha.

- To też świadczy o tym, że to poszukiwanie na tej pozycji cały czas trwa. Zawodniczki w lidze pokazują się w miarę z niezłej strony, ale nie możemy też mówić o wielkim poziomie, bo to nie są zawodniczki z czołowych klubów, a raczej ze środka i drugiej części tabeli. Trzeba też oddać to, że zagrały bardzo ambitnie w całej edycji World Grand Prix, ale one nie miały w większości wcześniej kontaktu z siatkarkami pokroju De La Cruz, Martinez, czy z Portoryko Enright czy Cruz. Nie widzę innej drogi, jak dalsze poszukiwanie rozwiązania na tej pozycji. A u tych zawodniczek, które już mamy, trzeba postawić na pracę. Innego wyjścia nie ma.

Sporo było pretensji wśród kibiców, że w trzecim secie zwlekał pan ze zmianami dla Joanny Wołosz i Bereniki Tomsi. Dlaczego tak długo zostały na placu gry?

- Trzeba spojrzeć w statystyki i zobaczyć, jaki procent wtedy miała Berenika, bo może jak ktoś patrzy w emocjach, to nie widzi, że to była jedyna regularnie punktująca zawodniczka u nas. Wszystkich tych, którzy odnoszą się krytycznie do tego, co się stało, odsyłam do rzetelnej analizy poziomu, jaki my prezentujemy grając w naszej lidze oraz rzetelnej oceny potencjału tej drużyny. Gdyby ten zespół nie doszedł do finału, pojawiłyby się opinie, że to młody zespół, nieograny, że niektóre dziewczyny pierwszy raz grają w reprezentacji. A ponieważ weszły i zrobiły bardzo dużo, to ten ktoś będzie się czepiał trzeciego seta. Ja z kimś takim nie zamierzam rozmawiać.

Ale mimo wszystko jednak trochę podaliśmy im rękę, bo przez pierwszą godzinę meczu to my dyktowaliśmy warunki gry.

- Podobnie Dominikana zagrała w półfinale. Portorykanki, które są naprawdę nieźle ustawione pod względem taktycznym i technicznym, nie były w stanie przy dobrej grze dobić Dominikanek, choć wygrały pierwszego seta, a w trzecim uległy na przewagi. Nam byłoby zdecydowanie trudniej.

W finale przy bardzo dobrym przyjęciu, mało grały środkowe. W poprzednich meczach w Zielonej Górze, Włocławku czy nawet w półfinale w Warnie gra przez Agnieszkę Kąkolewską, Kamilę Ganszczyk czy Magdalenę Hawryłę dawała nam sporo punktów.

- Też jestem za tym, by więcej grać pierwszego tempa, lecz też odnoszę to do taktyki w tym meczu. Mając taką siłę ognia, jaką my mieliśmy z lewego skrzydła, nasz przeciwnik cały czas pilnował pierwszego tempa. Każda drużyna na wyższym poziomie - Dominikana, Portoryko - pilnowała naszego pierwszego tempa, bo wiedziała, że nie jesteśmy w stanie skrzywdzić ich atakiem z lewego skrzydła. Dlatego łatwiej im się potem gra. Pilnowanie środka oraz Bereniki Tomsi powodowało, że u przeciwnika była koncentracja na nich, a odpuszczano lewe skrzydło. My czasem rozegranych piłek na lewym skrzydle, nawet przy pojedynczym bloku, mieliśmy niższą skuteczność niż na prawym.

To nie jest tak, że mam pretensje do zawodniczek, które grały na lewym skrzydle, bo one z każdym meczem grały coraz lepiej. Ich postawa w porównaniu do tych pierwszych spotkań sparingowych z Niemkami i Czeszkami oraz dojrzałość w grze szły do góry. Przy ich ambitnej postawie i dobrej pracy, one również będą szły do przodu. Niestety w lidze życie nie zmuszało ich do szukania mocnych ataków i do tego, by grać niekonwencjonalnie. Jednak jak ten poziom europejski czy światowy pokazuje, że było to troszeczkę za mało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×