LŚ 2016: Amerykanie z wygraną pomimo problemów. Bułgarzy nadal z zerowym dorobkiem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bułgarzy mogą żałować, że nie wykorzystali słabszej dyspozycji Amerykanów. Po bardzo zaciętym meczu wygrali jednak reprezentanci USA 3:1 i praktycznie są już prawie pewni gry w turnieju finałowym Ligi Światowej.

W tym artykule dowiesz się o:

W drugim meczu rozgrywanego w Dallas turnieju stanęły naprzeciwko siebie reprezentacje USA i Bułgarii. Chociaż gospodarze mieli przed spotkaniem pięć zwycięstw na koncie, a goście zero, to w meczu nie było widać tej różnicy między drużynami. Podopieczni Johna Sperawa zaczęli dobrze pierwszą partię, a akcje ustawiła zagrywka Micah Christensona. Po błędzie Bułgarów miejscowi prowadzili już nawet 7:3.

W połowie seta jednak kilka akcji z rzędu skończył Cwetan Sokołow, a po drugiej stronie siatki zdecydowanie problemy ze skutecznością miał Matthew Anderson. Poza tym Bułgarzy nie wstrzymywali ręki na zagrywce, co powodowało, że Amerykanie praktycznie nie grali środkiem. Kolejny błąd siatkarzy USA spowodował, że to rywale wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu 22:21. Podopieczni Plamena Konstantinowa poszli za ciosem i wygrali pierwszą partię do 23, w czym bardzo im pomogli przeciwnicy.

Wyrównana gra otworzyła drugą partię. Matthew Anderson nadal nie błyszczał w pierwszych akcjach, co z pewnością pomogło Bułgarom wyjść na prowadzenie. Wynik oscylował wokół remisu aż do stanu 14:14. Wtedy trudne zagrywki amerykańskiego atakującego pozwoliły jego drużynie zdobyć trzy punkty z rzędu. Goście nie odpuszczali i nadal gonili wynik. Dopiero nieskończone ataki Sokołowa w końcówce przesądziły losy tej partii.

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski po meczu Polska - Portugalia: Tylko skrajny idiota tak powie

Przegrana w drugiej odsłonie meczu oczywiście nie oznaczała, że siatkarze prowadzeni przez Plamena Konstantinowa odpuszczą. Seria skutecznych zagrań Sokołowa oraz Rozalina Penczewa dała prowadzenie 7:2.  Bułgarzy długo utrzymywali przewagę, ale po pierwsze nie uniknęli błędów, a po drugie z sił nieco zaczął opadać bułgarski atakujący. I chociaż dzielnie wspierali go przyjmujący, to faktem jest, że po przebiciu przechodzącej piłki przez Taylora Sandera w secie był remis 17:17.

Końcówka partii była bardzo zacięta, dwa z rzędu skończone przez Andersona ataki dały jego ekipie piłkę setową 24:21. Ale w kolejnej akcji Amerykanin zepsuł zagrywkę i Bułgarzy zdołali doprowadzić do kolejnego wyrównania 24:24. Gości pogrążyły dwa popełnione w kluczowym momencie błędy i gospodarze objęli prowadzenie w meczu.

Początek czwartej partii był niemalże idealną kopią z partii poprzedniej. Znów punktował Sokołow, punkty zdobywali również obaj bracia Penczew i dosyć szybko goście objęli prowadzenie 10:3. Bułgarzy nie byli jednak w stanie utrzymać równego poziomu gry. Ponadto sprawy w swoje ręce wziął William Priddy i Amerykanie odrabiali mozolnie straty. Skończona przez Davida Lee kontra dała pierwsze prowadzenie jego drużynie w tym secie 19:18 i od tego momentu to podopieczni trenera Sperawa budowali swoją przewagę. Po bardzo długiej wymianie atakiem z drugiej piłki mecz zakończył Micah Christenson. Amerykanie po tej wygranej są prawie pewni awansu do Final Six, zaś Bułgarzy mogą żałować, że nie wykorzystali szansy na pierwszą wygraną w tegorocznej Lidze Światowej.

USA - Bułgaria 3:1 (23:25, 25:21, 27:25, 25:21)

USA: Sander (16), Anderson (15), Lee (13), Smith (10), Christenson (5), Jaeschke (4), Shoji (libero) oraz Priddy (8)

Bułgaria: Sokołow (24), Penczew R. (14), Penczew N. (11), Georgiew (5), Josifow (3), Seganow (2), Iwanow (libero) oraz Ananiew, Skrimow, Agoncew, Grozdanow, Bożiłow (libero)

Źródło artykułu:
Komentarze (0)