Ola Piskorska: Polacy, nic się nie stało. Naprawdę nic

Reprezentacja Polski odpadła po fazie grupowej z turnieju finałowego Ligi Światowej w Krakowie. Czy to powinno nas niepokoić?

Ola Piskorska
Ola Piskorska
WP SportoweFakty

Reprezentacja Polski wygrała pierwszy mecz z Francją i przegrała drugi z Serbią. Ich los w tej sytuacji był w rękach rywali i akurat tak się złożyło, że w ostatnim meczu padł wynik korzystny dla obu ekip, a niekorzystny dla Polaków.

Brak awansu Biało-Czerwonych do półfinałów oczywiście wywołał natychmiast falę krytyki. I w stosunku do poszczególnych zawodników, i do sztabu polskiej reprezentacji. Tylko, że ta krytyka nie jest uzasadniona.

Medal na Lidze Światowej ani przez chwilę nie był celem Stephane'a Antigi i jego podopiecznych w tym sezonie. Od samego początku deklaracje wszystkich były jasne: liczy się awans na igrzyska na turnieju w Tokio oraz wynik w Rio. Wszystkie inne rozgrywki są traktowane tylko jako element przygotowań do igrzysk i nie są imprezą docelową w tym roku.

Mimo to, po porażce Polaków z Serbami podniosło się larum, jak by nasza drużyna narodowa przegrała coś bardzo istotnego. Otóż nie, Liga Światowa w roku olimpijskim nie jest istotna. Albo inaczej, jest, ale tylko dla tych, którzy nie zakwalifikowali się na igrzyska. Co widać bardzo dobrze po postawie Serbów, którzy od początku maja bardzo ciężko pracują na swój sukces w Lidze Światowej i szprycują kontuzjowanych siatkarzy środkami przeciwbólowymi, żeby wyszli na boisko. W innych reprezentacjach zawodnicy nawet z lekkimi urazami natychmiast są odsuwani od gry i bez żadnej presji spokojnie przechodzą zabiegi rehabilitacyjne, żeby byli gotowi na wyjazd do Rio.

ZOBACZ WIDEO Rio bez Możdżonka."Zespół już o tym wie" (źródło TVP)

Można by zauważyć, że poza Polską jeszcze cztery inne ekipy są w tej samej sytuacji, czyli z perspektywą walki o medal olimpijski, a sprawiają wrażenie będących w lepszej formie. Tylko, że te cztery zespoły musiały walczyć w fazie interkontynentalnej o awans na turniej finałowy, a Polacy mieli ten awans zapewniony jako gospodarze. I dlatego wszyscy potrzebujący dostali bardzo dużo czasu na odpoczynek i rehabilitację i dopiero niedługo przed finałami powoli zaczęto wszystko składać w jedną całość. Pozostałe zespoły nie miały tego komfortu.

Ta całość faktycznie nie sprawiała imponującego wrażenia podczas swoich dwóch meczów rozegranych w Krakowie. Jeszcze grając przeciwko Francji zaimponowali walecznością i charakterem, a do tego kilku graczy pokazało się z lepszej strony niż w poprzednich spotkaniach. Ale już mecz przeciwko Serbii nie mógł się podobać, widać było braki przede wszystkim kondycyjne, a także niedostatki zgrania i ogrania. Tylko - powtórzmy - nikt nie obiecywał medali ani świetnej formy Polaków na krakowskiej imprezie.

Antiga jasno od początku mówił, że faza grupowa w wykonaniu jego zawodników będzie słaba, a podczas finałów spodziewa się poprawy jakości gry w porównaniu z fazą interkontynentalną Ligi Światowej i że czas, żeby jego podopieczni zaczęli wygrywać. I ta poprawa było widoczna, ale nie wystarczająca, żeby osiągnąć jakikolwiek sukces.

W 2012 roku cała Polska szalała ze szczęścia, kiedy reprezentacja wygrała złoty medal w Lidze Światowej w Sofii. Tylko, że kilka tygodni później przegrała w Londynie z Bułgarią i Australią, a na koniec nie ugrała nawet seta z Rosją w ćwierćfinale i marzenia o sukcesie olimpijskim musiały znowu zostać odłożone na kolejne cztery lata.

Warto przypomnieć, że pierwszy cel obecnego sezonu został nie tylko zrealizowany, ale do tego w bardzo dobrym stylu. Polacy jako pierwsi zapewnili sobie w Tokio kwalifikację olimpijską i na koniec zajęli pierwsze miejsce w całym turnieju. Grali bardzo przyzwoitą siatkówkę i kilkakrotnie pokazali nie tylko umiejętności sportowe, ale i siłę charakteru.

Teraz przed mistrzami świata najważniejszy cel i najpoważniejsza próba. 24 lipca lecą do Brazylii, a 7 sierpnia rozpoczną zmagania w turnieju olimpijskim w Rio de Janeiro. Jeżeli tam Polacy wywalczą awans do półfinału, to brak tego osiągnięcia podczas krakowskiej imprezy pójdzie w całkowite i wieczne zapomnienie. A jeżeli nie wywalczą, to wtedy będzie można zacząć podsumowania i rozliczanie sztabu szkoleniowego. Sztabu, który już nieraz udowodnił, że zna się na swojej robocie, a zwłaszcza zrobił to dwa lata temu. Z tego powodu zasługuje na minimum zaufania, również od spragnionych zwycięstw kibiców.

Ola Piskorska

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×