Wiktor Krebok krytykuje kondycję polskiej siatkówki. "Jestem rozgoryczony"

Były selekcjoner reprezentacji Polski Wiktor Krebok bezlitośnie ocenia postawę kadry narodowej w 2016 roku. Uważa zarazem, że jej problem nie tkwi w osobie trenera Stephane'a Antigi, a w polityce prowadzonej przez Polski Związek Piłki Siatkowej.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Na zdjęciu Wiktor Krebok WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu Wiktor Krebok.

- Ludzie decydujący o obliczu polskiej siatkówki kompletnie się pogubili. Zamknięcie ligi spowodowało, że cztery zespoły walczą o mistrzostwo, a reszta sobie jeździ po Polsce i się bawi, za niemałe pieniądze. Zawodnicy od kilku lat grają w PlusLidze bez żadnego obciążenia i przez to nie potrafią walczyć. Pokazały to dobitnie igrzyska olimpijskie, w których to Polacy przegrali swoją szansę przede wszystkim w głowach - mówi Wiktor Krebok.

Selekcjoner, który prowadził reprezentację Polski na igrzyskach w Atlancie (1996), odwołuje się również do raportu, jaki sporządził po zakończeniu tej imprezy. Biało-Czerwoni powrócili wówczas do udziału w turnieju olimpijskim po 16 latach przerwy. I zaznacza, że nie zauważył postępu w aspektach zaliczanych przez niego do słabości polskiej siatkówki.

- Napisałem wtedy, że najsłabszymi elementami naszej kadry są zagrywka, gra w polu i blok. Nie zmieniło się kompletnie nic. Okazało się, że nasi środkowi są tylko wysocy. Gdy nie ma idealnego przyjęcia, w ogóle nie gramy pierwszym tempem. Nasz serwis jest po prostu dramatyczny. Osmany Juantorena i Iwan Zajcew pokazali naszym profesjonałom, Bartoszowi Kurkowi oraz Michałowi Kubiakowi, jak się powinno zagrywać w walce o medale. A nasza gra w polu była dosłownie śmieszna. Nawet Rosjanie potrafili się rzucać i bronić - dodaje.

I wciąż nie może się nadziwić, że z występem Polaków na igrzyskach w Rio de Janeiro były wiązane nadzieje na zdobycie złotego medalu. Jego zdaniem, do takiego myślenia zupełnie nie uprawniał ubogi potencjał kadrowy, z jakim obecnie mamy do czynienia w naszym kraju.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Wrona: Nie wahałem się ani chwili (źródło TVP)

- Sytuacja polskiej siatkówki jest bardzo trudna. W lidze mamy bardzo niewielu Polaków grających na pozycji przyjmującego. Czołowe kluby też bez przerwy zatrudniają obcokrajowców na ataku. Gdzie ci młodzi Polacy mają zatem trenować i nauczyć się grać? Nie dość, że zamknięta została Plusliga, to na dodatek bez sensu utworzono jeszcze Młodą Ligę. Gra się w niej o nic, co powoduje, że znów uczymy młodzież przegrywać. Tymczasem w kilku klubach z pierwszej ligi ludzie wykonują naprawdę fantastyczną pracę. Ale nikt nie chce ich włączyć do PlusLigi, bo nie posiadają dużej hali. A warto byłoby ustanowić przepis, który zakładałby właśnie dofinansowanie tych zespołów. Przy tak skromnej bazie kandydatów do reprezentacji, jaką mamy obecnie, aż dziwne, że Polacy są jedną z sześciu czołowych drużyn świata - wyjaśnia Krebok.

Były, aktualnie 72-letni trener, który w przeszłości prowadził między innymi zespoły z Bielska-Białej (BKS Stal i Włókniarz), absolutnie nie sądzi, że lekarstwem na wszystkie problemy jest zwolnienie Stephane'a Antigi. Bardzo nie podoba mu się przede wszystkim postawa członków PZPS.

- Najwyższy czas, żeby działacze w końcu przestali wyrzucać trenera, a wzięli pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Jeżeli w Wydziale Szkolenia PZPS przez cztery lata nie ma żadnego trenera, to o czym my rozmawiamy? Czy zatem zarząd bazuje na intuicji? Kiedy odniesiemy sukces, jak podczas mistrzostw świata 2014, marzą nam się kolejne trofea. Jeśli natomiast przegramy, to od razu jest dramat. Brakuje stabilizacji i ciągłości. Jestem rozgoryczony, bo naprawdę bym chciał, by nasza reprezentacja grała lepiej. Ale przy takiej polityce... - puentuje tajemniczo Krebok.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×