Wojciech Drzyzga: Berruto i Stojczew nie pasują charakterologicznie do polskiej kadry

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Po ceremonii losowania grup mistrzostw Europy w studiu Polsatu Sport trzykrotny wicemistrz Europy Maciej Jarosz zwrócił uwagę na fakt, że polskiej reprezentacji przydałby się trener z zewnątrz, z zupełnie nowym spojrzeniem. Wsłuchując się w pana słowa, postawię tezę, że panu osobiście bliżej jednak do poglądu, że Biało-Czerwonych powinien prowadzić trener znający polskie realia.

- Każdy z nas ma prawo do swojej opinii. Myślę, że przesłaniem Maćka Jarosza jest wybór trenera, który jest poza naszym środowiskiem, odcięty od jakichś powiązań menedżerskich i na całą polską siatkówkę spojrzy jakby z boku. Z kolei ja poznałem, może nie osobiście, ale przez Tomasza Drzyzgę (menedżer ZAKSY Kędzierzyn-Koźle - przyp. red.) trenera de Giorgiego. Mój syn twierdzi, że Włoch ma bardzo ciekawą wizję pracy z zawodnikami. To nie jest zamordyzm, ani brak demokracji. Oczywiście szef jest jeden, ale potrafi doskonale porozumieć się z siatkarzami. Ma świetny pogląd na formę kadrowiczów.

- W ogóle dziwię się tej opinii, że naszym siatkarzom trzeba przypomnień co to jest pasek tatusia. Przecież u nas nie ma problemów dyscyplinarnych. Nie przypominam sobie, żeby ostatnio pracujący z naszą kadrą trenerzy narzekali pod tym względem. W dzisiejszym świecie szkoleniowcy, którzy nie słuchają głosu zawodników, nie mają już racji bytu. To jest współpraca profesjonalistów. Nikt nie musi na siebie krzyczeć, czy szukać jakiś kar. Jest wzajemny szacunek i to jest najważniejsze. Obawiałbym się trenera, który przyszedłby do naszego kraju z chęcią rewolucji w reprezentacji.

Sporo czasu minęło już od nieudanego ostatniego sezonu reprezentacyjnego. Co stało za słabszymi wynikami Polaków?

- Generalnie zespół przez porażki - głównie w Lidze Światowej - i sporo rotacji w składzie zatracił pewność siebie, która przychodzi ze zwycięstwami. Wiele zmian spowodowało, że kadrowicze nie do końca wiedzieli w jakim składzie będą występować. Trener Stephane Antiga pogubił się, zespół stracił tożsamość. Nie twierdzę, że w drużynie nastąpił podział pod względem atmosfery. Sportowo zespół na pewno nie stanowił jednak jedności na boisku. W tym roku dobrych meczów kadry było może z dwa albo trzy.

Za nami już osiem kolejek PlusLigi. Na razie największym zaskoczeniem in plus rozgrywek jest postawa Jastrzębskiego Węgla - drugie miejsce w tabeli i zwycięstwa m.in. z Asseco Resovią Rzeszów (3:1) i PGE Skrą Bełchatów (3:2). Podziela pan tą opinię?

- Na pewno doceniam pracę jaką w Jastrzębiu-Zdroju wykonuje trener Lebedew. Gra zespołu jest dobrze zbilansowana, to nie jest tak że drużynę napędza tylko rewelacyjny na razie Kubańczyk Salvador Hidalgo Oliva. Dobrze wkomponował się w zespół rozgrywający Lukas Kampa. Do pozytywów należy na pewno zaliczyć także grę Cuprum Lubin i Indykpolu AZS-u Olsztyn. Na razie trochę meczą się ze swoją grą zespoły bełchatowianie i rzeszowianie. Stabilnie wygląda dyspozycja ZAKSY. Rezultaty nie odbiegają jednak od normy.

- Rozgrywki są na pewno bardzo ciekawe. Jeśli chodzi o poziom, to zachwytów z mojej strony nie będzie. Zespoły grają nierówno. PlusLiga jest jednak długa. Jeszcze ponad 20 meczów w rundzie zasadniczej, a do tego zaczynają się rozgrywki europejskie. Tych wahań formy może być zatem jeszcze więcej. Reasumując, chwalę grupę środkową rozgrywek, a potentaci mają co poprawiać.

Od kilku sezonów rzeszowianie notują wyraźny spadek formy w okolicach listopada i grudnia. W bieżących rozgrywkach podopieczni Andrzeja Kowala przegrali 3 z ostatnich 4 spotkań, w tym z beniaminkiem PlusLigi GKS-em Katowice (u siebie 2:3). Czym spowodowane są powtarzające się kłopoty Asseco Resovii w tym okresie?

- Ciężko o diagnozę, gdy nie biorę udziału w treningach. Problem jest, ale analizując poprzednie lata, kłopoty w tym okresie nie oznaczały dla rzeszowian nic strasznego. Drużyna z Podkarpacia potrafiła zdobywać złoto nawet z 4. miejsca po rundzie zasadniczej. Być może Andrzej Kowal przygotowuje tak zespół od strony fizycznej, że na początku sezonu on nie jest jeszcze gotowy do wielkiego grania, ale później efekty pracy są.

- W ubiegłym sezonie usprawiedliwieniem były kontuzję. W tym roku wbrew pozorom nie jest o wiele lepiej. Pamiętajmy, że Gavin Schmitt nie odbił jeszcze piłki w tym sezonie ligowym. Jochen Schops po kontuzji na razie jest cieniem gracza w swojej najwyższej dyspozycji. Do tego Thibault Rossard miał być przyjmujący, a na razie jest nieoceniony w ataku. Brakuje im kolejnego skrzydłowego Thomasa Jaeschke, który kończy rok uniwersytecki w USA. Na razie brakuje w tym zespole dopracowania. W Resovii jest dziewięciu nowych graczy i mimo sporego potencjału, tym graczom nie jest łatwo tak szybko przystosować się do rozgrywek, drużyny czy świetnych ale bardzo wymagających kibiców.

- Nie zapominajmy, że dopiero wysoką formę odbudowuje Piotr Nowakowski, który stracił cały poprzedni sezon przez kontuzję. Te trzy porażki też nie były jednakowe. Niepowodzenie u siebie z GKS-em Katowice nie powinno się zdarzyć, ale już przegrane z Jastrzębskim Węglem i Cuprum Lubin były po niezłej grze.

- Moja rada dla kibiców jest taka. Początek rozgrywek ligowych zawsze charakteryzuje się takimi niespodziankami, czy dołkami mocnych. Cieszmy się PlusLigą, tym że są emocje i poczekajmy spokojnie na kolejne rozstrzygnięcia.

rozmawiał Szymon Łożyński

Czy zgadzasz się z opinią Wojciecha Drzyzgi, że Radostin Stojczew i Mauro Berutto charakterologicznie nie pasują jako trenerzy polskiej reprezentacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×