Ten sezon należy do Dawida Konarskiego. Jest groźny nawet przy osłabieniu

Atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Dawid Konarski imponował formą w pierwszej części sezonu 2016/2017. Podczas turnieju finałowego Pucharu Polski wygrał też walkę z samym sobą.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Dawid Konarski i Benjamin Toniutti WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Dawid Konarski i Benjamin Toniutti

Obserwując 27-letniego bombardiera podczas dwudniowej imprezy rozgrywanej we wrocławskiej Hali Stulecia (14-15 stycznia), gołym okiem było widać, że jego samopoczucie jest dalekie od optymalnego. W najważniejszych spotkaniach Pucharu Polski rywalizował nie tylko z rywalami, ale też z własnym organizmem. Dopadła go choroba.

Przełamanie słabości

Pierwsze minuty półfinałowego pojedynku z Jastrzębskim Węglem były dla niego trudne. Nie mógł skończyć praktycznie żadnego ataku. Z tym problemem zmagał się niemalże przez dwa sety. Później jednak stopniowo wracał do wysokiego poziomu, który regularnie pokazywał we wcześniejszych spotkaniach.

Pomógł mu w tym wydatnie rozgrywający Benjamin Toniutti, który widząc słabość swojego atakującego, rozłożył ciężar gry ofensywnej na innych zawodników. Kolejnego dnia, w finale z PGE Skrą Bełchatów, Konarski dużo szybciej wskoczył na właściwe obroty.

- W finale i tak się czułem zdecydowanie lepiej niż w półfinale. Było jednak widać, że każda dłuższa akcja zostawiała na mnie ślad. Ale cóż, raz jest kolorowo, raz nie - mówił tuż po zwycięstwie 3:1 nad bełchatowianami i odebraniu nagrody MVP turnieju finałowego. Mocno osłabiony wywalczył w decydującym meczu aż 24 punkty. Zanim przystąpił do zmagań we Wrocławiu, tylko trzy razy w sezonie dostał okazję do dłuższego odpoczynku.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

Głodny gry i nowości

Nie wystąpił w ligowych spotkaniach z BBTS-em Bielsko-Biała (decyzja trenera) i Espadonem Szczecin (kontuzja) oraz w ćwierćfinale PP z Effectorem Kielce (choroba). - Zawsze powtarzałem, że mogę na boisku przebywać cały czas. Udział w spotkaniu jest bowiem nagrodą za ciężką pracę wykonaną w tygodniu. Niespieszno mi do schodzenia z placu boju, gra mnie nie męczy - mówił Konarski po spotkaniu z Łuczniczką Bydgoszcz w 8. kolejce PlusLigi.

Szkoleniowcowi kędzierzynian Ferdinando De Giorgiemu praktycznie nie dawał powodów do ściągania go z boiska. Pod wodzą Włocha z każdym kolejnym miesiącem coraz mocniej rozwijał skrzydła, aż dorósł do pełnienia roli lidera ZAKSY. Jego udane występy to także efekt znakomitej, ciągle rozwijającej się współpracy z Toniuttim.

- Dostrzegliśmy, że można jeszcze popracować nad przyspieszeniem tempa akcji. W niektórych ustawieniach już regularnie prezentujemy zagrania, które wprowadzaliśmy w życie dopiero pod koniec poprzednich rozgrywek - wyjaśniał w listopadzie bombardier kędzierzynian.

Pomoc przy zadyszce

W PlusLidze rozegrał od końca września 55 setów, w których zdobył 268 "oczek". Średnio punktuje blisko 17 razy na mecz (dokładnie 16,8 - przyp. red.). Może się przy tym pochwalić bardzo wysoką, 52-procentową skutecznością w ataku (218/422). Zgarnął już 5 nagród dla najlepszego gracza spotkania, co pozwala mu być liderem tego rankingu, do spółki z Salvadorem Hidalgo Olivą i Grzegorzem Łomaczem.

Poważniejszą zadyszkę, wywołującą reakcję trenera w postaci dłuższej zmiany, złapał dopiero w Moskwie, podczas meczu Ligi Mistrzów z Dynamem. Trzy dni po tym, jak nie w pełni zdrowia wygrał podwójną walkę we Wrocławiu. W stolicy Rosji i tak odegrał ważną rolę, bowiem to dzięki jego koncertowej grze ZAKSA wygrała pierwszego seta 25:23. Problemy nadeszły później.

Konarski swoje już jednak osiągnął. Na dobre udowodnił niedowiarkom, że miejsca w reprezentacji wcale nie posiadał tylko dzięki dobrej grze w bloku. Pod skrzydłami De Giorgiego wyrósł na armatę z prawdziwego zdarzania.



Czy Dawid Konarski jest jak dotąd najlepszym polskim zawodnikiem w sezonie 2016/2017?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×