W poprzednim sezonie drużyna Cucine Lube Civitanova przegrała wszystkie półfinały: Pucharu Włoch, mistrzostwa Włoch i Ligi Mistrzów. Bardzo to bolało wszystkich zawodników i tym więcej radości dostarczyło im wygranie Pucharu Włoch w tym roku.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wreszcie przerwaliśmy te klątwę trzecich miejsc. Ja jeszcze dorzuciłem kolejny przegrany półfinał na igrzyskach w Rio i kolejne trzecie miejsce, więc naprawdę miałem już dosyć - przyznał Micah Christenson.
Lube musiało pokonać w półfinale LPR Piacenza 3:2, a potem w finale Diatec Trentino 3:1. - Nasza drużyna zagrała doskonale w meczu finałowym, każdy zawodnik zagrał świetnie i dał z siebie wszystko, dlatego wygraliśmy z Diatec Trentino. Półfinał był najtrudniejszym meczem tej rywalizacji, ale to nas nie zaskoczyło. Piacenza to bardzo dobry zespół, w końcu to oni wyeliminowali Perugię z Pucharu. Kiedy Hernandez złapie swój rytm, to są nie do zatrzymania. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie - powiedział rozgrywający.
- To niezwykle ważny triumf dla nas i dla klubu. Będziemy celebrować bardzo intensywnie, ale bardzo krótko - śmiał się tuż po meczu Amerykanin. - Mamy świadomość, że w środę czeka nas pojedynek z Asseco Resovią, a w niedzielę ważny mecz ligowy i na dłuższe świętowanie na razie nie ma czasu.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
Zawodnicy Lube mogą odczuwać w nogach intensywne dwudniowe zmagania w Pucharze Włoch. - Nie wiem, czy odbije się na nas zmęczenie i będzie to widać w naszej grze. Mam nadzieję, że nie, bo czujemy się bardzo dobrze przygotowani fizycznie. Od sierpnia pracowaliśmy ciężko na siłowni i w hali właśnie po to, żeby teraz wytrzymywać kondycyjnie nawet takie maratony jak mamy w tym tygodniu - powiedział rozgrywający.
Już trzy dni po finale Pucharu Włoch podopieczni trenera Gianlorenzo Blenginiego podejmować będą Asseco Resovię w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. W poprzedniej kolejce Włosi wygrali w Rzeszowie bez straty seta.
- Nie mam złudzeń, że drugi mecz z Asseco Resovią pójdzie nam tak samo łatwo jak pierwszy. To bardzo mocny zespół i na pewno bardzo chce się zrewanżować za porażkę u siebie. Ale dla nas to jest bardzo ważne spotkanie, bo chcemy zakończyć fazę grupową Ligi Mistrzów na pierwszym miejscu, więc postaramy się zagrać tak samo jak w Rzeszowie. Sytuacja w naszej grupie jest skomplikowana i ten mecz może zadecydować o ostatecznej kolejności - oświadczył rozgrywający Lube.
- Byliśmy nieco zaskoczeni, że spotkanie w Rzeszowie wygraliśmy tak łatwo, ale to nic nie zmienia. Do każdego meczu przygotowujemy się jak do walki o mistrzostwo świata i zakładamy, że będzie bardzo trudny. Jeżeli jest łatwiej, niż się spodziewaliśmy, to świetnie. I tak samo teraz oczekujemy zaciętej i trudnej bitwy w środę z wicemistrzami Polski - dodał 23-letni zawodnik.
To drugi sezon Amerykanina we Włoszech i jest coraz bardziej zachwycony tym krajem. - W tym roku jestem tu już z moją żoną, dzięki czemu wszystko jest jeszcze przyjemniejsze, bo ja uwielbiam z nią spędzać każdą minutę. Ona jest moim największym przyjacielem i najbardziej zagorzałym kibicem, daje mi niezwykle dużo wsparcia. Oboje jesteśmy zakochani we Włoszech, bo to jest cudowny kraj. Niesamowita kultura, piękna architektura, wspaniali ludzie i jeszcze takie pyszne jedzenie. A jak się do tego wygrywa Puchar Włoch, to czy może być coś lepszego? - zapytał na koniec retorycznie szczęśliwy Christenson.
Ola Piskorska z Bolonii