Karolina Goliat: Myślałyśmy, że przegramy do zera. Teraz wiemy, że możemy więcej

Atom Trefl Sopot sprawił swoim kibicom w 22. kolejce Orlen Ligi miłą niespodziankę, zdobywając punkt w starciu z Budowlanymi Łódź, w dodatku w osłabionym kontuzjami składzie. Grę sopocianek odmieniło na lepsze wejście na boisko Karoliny Goliat.

Agata Wasielewska
Agata Wasielewska
Materiały prasowe / OrlenLiga.pl

WP Sportowe Fakty: W tym meczu widzieliśmy chyba wszystko. Walkę o każdą piłkę, szaleńcze pogonie i rekordowo krótkiego pierwszego seta, przegranego przez Atom Trefl 7:25. Tuż po nim wasza gra zaczęła jednak wyglądać inaczej, lepiej z każdą kolejną partią. Skąd nagle wzięło się w drużynie tyle energii po tak sromotnej klęsce?

Karolina Goliat: Właściwie trudno powiedzieć. Może właśnie na początku za bardzo chciałyśmy zawalczyć chociaż o punkt. Jeżeli w ten sposób podchodzi się do meczu, niekiedy to nie wychodzi. Pojawia się wtedy za duże napięcie, gramy chaotycznie, wpadają nam w boisko zbyt proste piłki. Potem po prostu zaczęłyśmy robić swoje. Znalazłyśmy w sobie prawdziwą euforię na boisku i w ten sposób zaczęło wychodzić prawie wszystko.

Zespół wyszedł na to spotkanie osłabiony kontuzjami. Chyba o wiele trudniej gra się ze świadomością, że w razie kłopotów nie bardzo ma kto wejść i ratować wynik, prawda? - Tak, ale z drugiej strony nie miałyśmy nic do stracenia. Dziewczyny z Łodzi widziały, że nie jesteśmy w pełnym składzie i może trochę nas przez to zlekceważyły, co dla nas okazało się korzystne.

ZOBACZ WIDEO Real uratował punkt po golach w końcówce. Zobacz skrót meczu Real Madryt - Las Palmas [ZDJĘCIA ELEVEN]


Przegrana, która potrafi cieszyć?

- Rzeczywiście. Ten punkt dla nas jest bardzo cenny, a zdobyty w starciu z takim zespołem może tylko dać radość i siłę, by dalej walczyć. Takie mecze udowadniają, że jesteśmy w stanie zrobić więcej. Trzeba o tym pamiętać, dalej walczyć w każdym spotkaniu i utrzymać swoją dobrą grę.

Czemu nie udało się zwyciężyć tie-breaka? Zabrakło już energii po trudnych czterech partiach?

- W każdym elemencie czegoś nam brakowało. Łodzianki też wiedziały, że to jest krótki set, każda akcja to wszystko albo nic i wyszły bardziej zdeterminowane. My trochę odpuściłyśmy, zwłaszcza na zagrywce.

Potwierdziło się, że kobieta (albo raczej kobieca siatkówka) zmienną jest?

- W czasie meczu to się o tym nie myśli. Ja chciałam po prostu zrobić wszystko, co mogę, by pomóc drużynie i myślę, że każda z nas podeszła do tego w ten sposób. Jak już wspomniałam, po pierwszych dwóch setach wiedziałyśmy, że nie mamy absolutnie nic do stracenia. Też myślałyśmy, że będzie 3:0 dla Budowlanych i dostaniemy w przysłowiowe cztery litery, dlatego cieszę się bardzo, że mogłyśmy wyciągnąć z tego chociaż punkt.

W szatni po drugim secie padły ostre słowa czy raczej próbowałyście zachować spokój? - Po takich dwóch odsłonach nie da się podejść do sytuacji spokojnie. Trener bardzo nas zmobilizował, dał kilka wskazówek. My z kolei znalazłyśmy jakoś trochę luzu i dzięki temu zaczęło wychodzić.

Teraz przed wami rywal o wiele bardziej w waszym zasięgu, KSZO Ostrowiec.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to ważny mecz, ale jeżeli potrafimy w osłabieniu coś zdziałać przeciwko takiej drużynie, jak Budowlani Łódź, to w pełnym składzie możemy jeszcze więcej. Trzeba walczyć.

W przyszłość patrzycie więc raczej optymistycznie?

- Jak najbardziej.

Rozmawiała Agata Wasielewska

Czy Atomowi Treflowi Sopot uda się w tym sezonie uniknąć barażu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×