Wyrzucony z samolotu siatkarz skończy w sądzie. Pozwały go... linie lotnicze

Linie lotnicze pozwą Aleksandra Kimerowa, który został wyrzucony z samolotu ze względu na to, że jego nogi wystawały w przejściu dla pasażerów. - Z powodu jego zachowania mieliśmy opóźnienie o pół godziny, a to dość duży koszt - mówi rzecznik linii.

Joanna Wyrostek
Joanna Wyrostek

Przypominamy, że siatkarz Fakieła Nowy Urengoj został usunięty siłą z pokładu samolotu, ponieważ ze względu na wysoki wzrost, jego nogi wystawały w przejściu dla pasażerów. Zdenerwowana tym faktem stewardessa wezwała policję, która wyprowadziła sportowca z pokładu. Siatkarz próbował wyjaśnić, że niemożliwe jest, aby usiadł w inny sposób ze względu na warunki fizyczne. Jednak jego tłumaczenia na nic się zdały. Stewardessa wezwała policję, a ta siłą wyprowadziła Aleksandra Kimerowa z pokładu.

Władze klubu o całym zajściu dowiedziały się z mediów. Dyrektor Fakieła, Nikołaj Kapranow, jest oburzony działaniami pracowników linii lotniczych. - Każdy wie, że wielu sportowców często lata samolotami. Zazwyczaj stewardessy okazują zrozumienie i wrażliwość na prośbę wysokiego sportowca, aby umieścić go w miejscu, gdzie jest mu wygodniej i nie koliduje to z innymi pasażerami - mówi dyrektor klubu. - Na jakiej podstawie usunięto Aleksandra z samolotu? Ze względu na jego warunki fizyczne? To oburzające. Nie będziemy podawać linii lotniczych do sądu, ale z czysto ludzkiego punktu widzenia, domagamy się przeprosin dla naszego zawodnika.

Sam zainteresowany podkreśla, że stewardessa nie chciała go posadzić w innym miejscu, nie zgadzała się na zamianę proponowaną przez pasażerów, ani na to, by Aleksander Kimerow zapłacił za miejsce przy wyjściu awaryjnym. - Ze względu na mój wzrost, 215 cm, nie byłem w stanie pomieścić kolan między siedzeniami - mówi sportowiec. - Kiedy tłumaczyłem, że muszę trzymać nogi częściowo w przejściu, załoga uznała, że trzeba wezwać policję. Przyszło dwóch funkcjonariuszy, mówili, że zachowuję się hałaśliwie i nakazali wyjść z pokładu. Razem z innym pasażerami tłumaczyłem, że to nieporozumienie i w końcu odeszli. Myślałem, że ich przekonaliśmy, ale nagle wrócili, tylko już we czterech. Powiedzieli, że stewardessa napisała na mnie skargę. Zdawałem sobie sprawę z absurdalności sytuacji, ale jako praworządny obywatel opuściłem pokład samolotu.

Załoga tłumaczyła całe zdarzenie tym, że zgodnie z przepisami linii lotniczych, dla tak wysokich osób trzeba wykupić specjalne miejsce za dodatkową opłatą, czego klub z Nowego Urengoju nie zrobił przed powrotem z Samary do Moskwy. Jest to koszt 1000 rubli, czyli ok. 70 złotych. Co więcej, linie nie tylko nie zamierzają przepraszać siatkarza, ale skierowały przeciwko niemu pozew sądowy.

- Miał zarezerwowane konkretne miejsce, które jest wskazane w karcie pokładowej, niedaleko przejścia, gdzie nie chciał siedzieć. Pasażer sam wstał i wymienił się z innym, aby mieć zwiększoną przestrzeń dla nóg przy wyjściu awaryjnym - mówi rzecznika linii lotniczych Jelena Seliwanowa. - To jest zabronione przez przepisy lotnicze. Wielokrotnie proszony o powrót na swoje miejsce, wrócił, ale reagował agresją. Pójdziemy z tym do sądu, bo z powodu jego zachowania mieliśmy opóźnienie o pół godziny, a to jest dość duży koszt dla linii lotniczych.

Zupełnie inaczej wygląda całe zajście na filmie nagranym telefonem przez jednego z pasażerów. Materiał odpowiada temu, w jaki sposób zdarzenie przedstawił siatkarz.

ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Adama Bieleckiego o dramatycznej śmierci kolegów na Broad Peak
Czy w tej sytuacji linie lotnicze powinny podać siatkarza do sądu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×