Jakub Dolata o aferze Perrina i Tillie: Przede wszystkim komunikacja

Wojna klubów z Rzeszowa i Jastrzębia-Zdroju z Georgesem Matijaseviciem elektryzuje całe siatkarskie środowisko. Jak twierdzi znany agent siatkarski, można było łatwo uniknąć całej afery, korzystając z prostych środków.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Asseco Resovia Rzeszów WP SportoweFakty / Karol Słomka / Asseco Resovia Rzeszów

- Nie dopuszczamy w naszej firmie możliwości podpisania umów z dwoma klubami przez jednego zawodnika w tym samym czasie - jasno stwierdził Jakub Dolata, jeden z ważniejszych menadżerów w krajowej kobiecej siatkówce, reprezentujący międzynarodową agencję Top Volley Group. - Jeżeli zawodnik zamierza zrezygnować z kontraktu z powodów zarobkowych, rodzinnych czy po prostu losowych, ma do tego prawo. Ale wszystko zaczyna się od komunikacji z klubem w tej sprawie i wytłumaczenia powodów decyzji. Kluby rozumieją, albo powinny rozumieć, że z niewolnika nie ma pracownika - tłumaczył w rozmowie z naszym portalem.

- Następnie dochodzi do zadośćuczynienia klubowi, który siatkarz opuszcza, następnie do polubownego rozwiązania kontraktu i dopiero potem podpisuje się nową umowę. Obie strony powinny uzyskać w tej sytuacji korzyści: zawodnik ma możliwość związania się z innym pracodawcą, a jego menadżer stara się o pieniężne zadośćuczynienie dla klubu i pomaga mu w podpisaniu kontraktu z nowym zawodnikiem o podobnym potencjale sportowym - tak Dolata wyjaśniał proces przedwczesnego rezygnowania z kontraktu za porozumieniem stron.

Zarówno komunikacji, jak i porozumienia zabrakło w sprawie Kevina Tillie i Johna Gordona Perrina, którzy postanowili zrezygnować z gry w polskich klubach po tym, jak menedżer Georges Matijasević wypracował im lepsze warunki finansowe w lidze chińskiej. Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel dowodzą, że ruch siatkarzy oraz agenta był bezprawny, niezgodny z etyką zawodową i walczą o swoje. Niewykluczona jest interwencja PZPS-u oraz innych klubów, którym zależy na profesjonalnym podchodzeniu do zawierania i dotrzymywania umów. Zapowiedział to w rozmowie z naszym portalem prezes rzeszowskiego klubu Bartosz Górski.

- W piłce nożnej dochodzi do podobnych sytuacji, z tym że tam w grę wchodzą większe pieniądze. Z drugiej strony nikt nie broni klubom, by sięgały po instytucję buy-outu, czyli wykupu kontraktu. Dobry lub perspektywiczny zawodnik może wyróżniać się jakościowo w swojej drużynie i stać się oczywistym celem transferowym dla innych klubów, w takiej sytuacji nie ma nic prostszego niż wpisanie w umowę opcji wykupu. Jeśli dojdzie do transferu i przelania jakiejś kwoty na konto klubu, wszystkie strony negocjacji będą zadowolone włącznie z menadżerem, który otrzyma swoją prowizję. Jeśli tylko się chce, można się po ludzku dogadać - stwierdził polski menadżer.

Czy pokrzywdzone kluby PlusLigi mogą liczyć na szybkie i pomyślne rozwiązanie swoich problemów przez światową konfederację siatkówki? - FIVB i CEV w tych sprawach działają dość szybko, zazwyczaj na korzyść zawodnika. Trudno mi oceniać, jak ten konkretny przypadek zostanie rozstrzygnięty. Widziałem oświadczenie agenta (Georgesa Matiajsevicia – przyp.red) i zastanawiałem się nad całą sprawą, ale nie mam wiedzy, jakie dokumenty zostaną złożone przed odpowiednimi instytucjami i jakiego rodzaju umowy podpisywali zawodnicy. Wiem, że mówimy o mocnym agencie na światowym rynku, ale mało wiadomo o komunikacji i ustaleniach między klubami a zawodnikami. Moim zdaniem podstawową i najważniejszą rolą menadżera jest pomoc w porozumieniu między klubem i zawodnikiem. Jego praca polega na tym, by obie strony były zadowolone - podkreślił Jakub Dolata.

ZOBACZ WIDEO W takich warunkach trenuje Anita Włodarczyk
Czy polskie kluby doczekają się sprawiedliwości w sprawie Tillie i Perrina?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×