Andrea Anastasi: Wygrane zacięte końcówki stanowią wartość dodaną

W czwartym secie meczu z Cerradem Czarnymi Radom siatkarze Trefla Gdańsk po raz kolejny w tym sezonie zachowali "zimną krew", co pozwoliło im zwyciężyć 3:1. - W trzeciej partii nieco podaliśmy rywalom pomocną dłoń - przyznał Andrea Anastasi.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
trener Andrea Anastasi WP SportoweFakty / Roksana Bibela / Na zdjęciu: trener Andrea Anastasi
Przed meczem trzynastej kolejki PlusLigi, rozgrywanym w Hali MOSiR-u w Radomiu, faworytem był Trefl Gdańsk. Ze swojej roli wywiązał się bardzo dobrze, wygrywając z Cerradem Czarnymi 3:1. W szeregach gospodarzy zabrakło kontuzjowanego Michała Filipa, którego w wyjściowej "szóstce" zastąpił Jakub Ziobrowski. Czy awizowany dużo wcześniej brak najlepszego w ostatnim czasie zawodnika Wojskowych był utrudnieniem dla przyjezdnych przy ustalaniu taktyki na niedzielne spotkanie? - Nie było to dla nas problemem, ponieważ wiedzieliśmy, że Czarni mają drugiego, także bardzo dobrego i utalentowanego atakującego. Nie skupialiśmy się jednak na kłopotach rywali, tylko na naszej grze. Byliśmy przygotowani na zaciętą walkę - odpowiedział po zakończeniu zawodów Andrea Anastasi.

Wobec problemów zdrowotnych Mateusza Miki, były szkoleniowiec reprezentacji Polski po raz kolejny postawił na Wojciecha Ferensa, wychowanka radomskiego klubu. - Jestem zadowolony z tego, jak zaprezentował się Wojtek. Rozpoczął spotkanie w "szóstce", później go zmieniłem, wprowadziłem na boisko Mateusza Mikę. On powoli wraca do pełnej dyspozycji, bardzo nam pomógł w kluczowych momentach czwartego seta - podkreślił trener drużyny z Trójmiasta. Mistrz świata z 2014 roku pojawiał się na parkiecie w drugiej i trzeciej odsłonie, czwartą rozpoczął od pierwszej piłki.

Po początkowych dwóch partiach wydawało się, że w trzeciej Trefl pójdzie "za ciosem" i postawi kropkę nad "i". Tak się jednak nie stało. - Czarni wrócili do gry po dwóch pierwszych, przegranych setach. Zaczęli grać lepiej, wskutek czego mieliśmy dużo problemów. Według mnie popełniliśmy w tym trzecim secie zbyt dużo błędów, przede wszystkim w przyjęciu. Nasza gra nie była stabilna, sami stworzyliśmy przeciwnikom szansę, podaliśmy pomocną dłoń - przyznał Anastasi.

- Jestem szczęśliwy z ostatecznego rezultatu, ponieważ nie było łatwo wygrać w Radomiu. Mecz był trudny do samego końca. Jedna piłka mogła zrobić różnicę, i tak też było. To nie pierwszy raz, kiedy o losach naszych spotkań decydują detale. Na swoim koncie mamy dziesięć zwycięstw i trzy porażki. Kilka z tych wygranych zostało odniesionych w bardzo wyrównanych meczach, co dla nas jest bardzo istotne i te wygrane końcówki stanowią wartość dodaną - zaznaczył szkoleniowiec. Trudno się z jego słowami nie zgodzić - tak było chociażby w Lubinie, Jastrzębiu-Zdroju czy Olsztynie, gdzie gdańszczanie triumfowali po tie-breakach.

W niedzielne popołudnie siatkarze Trefla narobili dużo szkód Czarnym serwisem typu float. Dwukrotnie w newralgicznych momentach czwartego seta Mika sprawił olbrzymie problemy Wojciechowi Żalińskiemu. Trudne do odebrania były także zagrywki Artura Szalpuka. - Mamy o tyle komfortową sytuację, że TJ Sanders, Daniel McDonnell czy Artur Szalpuk mogą serwować zarówno mocno z wyskoku, jak i wykonywać zagrywkę typu float. To nasza groźna broń. W pewnym momencie podjąłem decyzję i nakazałem im zagrywać właśnie w ten sposób, co okazało się bardzo trafne i słuszne - zwrócił uwagę Anastasi.

ZOBACZ WIDEO: AS Roma bez zwycięstwa, znakomite parady Sorrentino. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy tak dobra postawa Trefla w tym sezonie jest dla Ciebie zaskoczeniem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×