Krzysztof Bieńkowski bohaterem Łuczniczki Bydgoszcz. "To on wygrał nam mecz"
Łuczniczka Bydgoszcz po dwóch setach meczu z BBTS Bielsko-Biała stała nad przepaścią. Zespół odmieniło dopiero wejście na boisko Krzysztofa Bieńkowskiego. - Wygrał nam mecz - przyznał po spotkaniu Jakub Bednaruk.
Piątkowe starcie, dla Łuczniczki Bydgoszcz było kolejnym pojedynkiem z gatunku o "sześć punktów". Zespół z Podbeskidzia to najsłabsza ekipa rozgrywek, dlatego gospodarze, chcąc myśleć o utrzymaniu w PlusLidze, nie mogli pozwolić sobie na porażkę. Środkowy drużyny znad Brdy nie ukrywa, że ta świadomość mogła mieć wpływ na postawę zespołu w pierwszych dwóch odsłonach.
- Zawsze się mówi o tym, że sport to presja, która nieustannie mu towarzyszy. Takie mecze są jednak wyjątkowe, bo każdy zdaje sobie sprawę z tego, o co walczymy i chyba to nas trochę zjadło na początku. Gdybyśmy zagrali od początku tak, jak po tej dziesięciominutowej przerwie, moglibyśmy się szybciej cieszyć z wygranej. Nie ma jednak co gdybać, bo równie dobrze moglibyśmy nie zdobyć żadnego punktu - powiedział autor MVP meczu w Bydgoszczy i autor aż 10 punktowych bloków Mateusz Sacharewicz. - Piłka mnie szukała i trafiała, ale nie da się ukryć, że takich meczów nie rozgrywa się codziennie - dodał, zapytany o swój niecodzienny wyczyn.
Imponująca zdobycz Mateusza Sacharewicza okazała się decydująca, przy wyborze najbardziej wartościowego gracza meczu. Statuetka MVP trafiła w ręce bydgoskiego środkowego, ten jednak po spotkaniu przyznał, że starcie 21. kolejki miało dwóch bohaterów.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwości- Naszą grę odmienił Krzysiek Bieńkowski, dlatego takie małe personalne MVP z mojej strony wędruje do niego. To chłopak, który jest z nami dość krótko i nie jest może za bardzo ograny, ale w ciężkim momencie wszedł na boisko, uspokoił grę i pokazał, że nie jest tylko chłopakiem od pomocy na treningach - przyznał siatkarz pochodzący z Biełegostoku.
Gospodarze w piątkowy wieczór wybrnęli z ogromnych opresji. Po dwóch setach przegrywali bowiem 0:2 i nic nie wskazywało na to, aby byli w stanie odwrócić losy partii. BBTS Bielsko-Biała grał bowiem znakomicie, czego nie można było powiedzieć o siatkarzach Łuczniczki Bydgoszcz. Ostatecznie jednak, to miejscowi mogli cieszyć się z wygranej. Nastroje w obozie zespołu znad Brdy były jednak mieszane.
- Jest to kolejny stracony punkt. Tracimy je, bardzo wolno gonimy te zespoły, które są nad nami i bardzo wolno uciekamy ekipom, które są pod nami. Z drugiej strony prawda jest taka, że gdybyśmy przegrywali tutaj w październiku czy listopadzie 0:2, to byśmy dostali 0:3. Na przestrzeni kilku miesięcy ten zespół mocno się zmienił. Wcześniej, kiedy ktoś nas obił, nie byliśmy w stanie się podnieść. Pozostawało tylko rzucenie ręcznika - powiedział szkoleniowiec Łuczniczki Bydgoszcz.
Dramatyczne starcia w hali Łuczniczka powoli stają się bydgoską tradycją. Przed dwoma tygodniami, miejscowi stoczyli rekordowy, trzygodzinny bój z Espadonem Szczecin. Tym razem starcie trwało zdecydowanie krócej, jednak kolejny raz zakończyło się zwycięstwem gospodarzy. Zdaniem Mateusz Sacharewicz, własny obiekt to spory atut gospodarzy.
- Wydaje mi się, że dużo lepiej prezentujemy się u siebie. To jest chyba trzecie zwycięstwo z rzędu, a nie mamy ich nie wiadomo ile. Na wyjazdach ta gra kuleje i nie jesteśmy w stanie dowieźć zwycięstwa do końca. Musimy to przemyśleć. Liga zbliża się ku końcowi, dlatego trzeba dać z siebie wszystko i walczyć o każdy punkt - przyznał środkowy Łuczniczki.
Kolejne ligowe starcie, przed własną publicznością, siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz mieli rozegrać 3 marca z PGE Skrą Bełchatów. Mecz najprawdopodobniej zostanie jednak przełożony, z uwagi na niedostępność hali Łuczniczka. Najbliższym przeciwnikiem podopiecznych Jakuba Bednaruka (24 lutego godz. 17.00), będzie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.