Puchar Polski kobiet: Awans ŁKS-u, ale o gorzkim posmaku. "Wiemy, ile sił nas to kosztowało"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Krystyna Strasz
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Krystyna Strasz
zdjęcie autora artykułu

ŁKS Commercecon Łódź wypełnił zadanie i zagra o Puchar Polski po zwycięstwie nad Eneą PTPS Piła (3:1), ale i tak miał powody do zmartwienia. - Kontuzja Lucie Muhlsteinovej wyglądała źle - przyznała libero łodzianek.

Gdyby fatalnie wyglądający uraz Lucie Muhlsteinovej z trzeciego seta półfinału Pucharu Polski kobiet zupełnie złamał mentalność ŁKS-u Commercecon Łódź i pozwolił Enei PTPS-owi Piła na pokonanie wyżej notowanego rywala, byłoby to zrozumiałe. Ale mimo niekorzystnych okoliczności siatkarki Michala Maška wygrały dwa kolejne sety na przewagi i udowodniły, że hart ducha jest im nieobcy.

- To dla nas z pewnością ogromne osłabienie, można nawet powiedzieć: duży cios. Ale nie boimy się niczego w najbliższych meczach, bo Dominika pokazała się z dobrej strony i bardzo nam pomogła. Nie poddałyśmy się, choć było ciężko. Wygrałyśmy i jesteśmy w finale, ale same dobrze wiemy, ile sił nas to kosztowało. Jakby mało było zmęczenia po ostatnim, środowym meczu - mówiła tuż po meczu Krystyna Strasz, libero łódzkiej drużyny.

Czy zastępująca z obowiązku Muhlsteinovą Dominika Mras będzie w stanie udźwignąć na swoich barkach ciężar pierwszego w karierze spotkania o wielką stawkę? - Poradzi sobie, jestem pewna. Przygotuje się odpowiednio do finału, będzie w nim musiała zagrać od samego początku i na pewno jest tego świadoma. Co do Lucie, naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć czegokolwiek na gorąco. Źle to wyglądało, po prostu mam nadzieję, że może źle widziałam i ta kontuzja nie będzie aż tak poważna - stwierdziła zakłopotana siatkarka ŁKS-u.

Pilski zespół w trzecim i czwartym secie miał w górze piłki na zwycięstwo, ale nie umiał ich wykorzystać. Za to zawodniczki z przeplatanką w herbie potrafiły w trudnym momencie wywrzeć presję na rywalu zagrywką i wyprowadzić skuteczne kontrataki. Nie zdołałyby tego zrobić, gdyby nie efektowne obrony Strasz. - Zadziałały chłodna głowa i chęć walki. Wyciągnęłyśmy kilka piłek, które potem zamieniłyśmy na punkty i to nam pozwoliło wrócić na gry. W pewnym momencie przegrywałyśmy już czterema-pięcioma punktami, to był ostatni dzwonek do powrotu - przyznała wychowanka dąbrowskiego MKS-u.

Krystynę Strasz czeka rywalizacja o trzeci w karierze Puchar Polski. Dwa wcześniejsze zdobyła w 2012 i 2013 roku w barwach MKS-u Dąbrowa Górnicza, dla którego do dzisiaj są to najważniejsze triumfy w historii klubu. - Pamiętam je doskonale i to były wielkie wydarzenia, po których pozostały fantastyczne wspomnienia. Teraz czas na granie o kolejny Puchar i mam nadzieję, że i tym razem nasza walka przyniesie efekt. Na kogo lepiej trafić? Nie mnie to oceniać, będziemy po prostu grać z lepszym zespołem drugiego półfinału i trzeba będzie się do tego dostosować. Stawiamy wszystko na jedną szalę i zobaczymy, czy to wystarczy - skwitowała z uśmiechem libero, której przyjdzie zagrać o trofeum z Grot Budowlanymi Łódź (niedziela 11 marca, godz. 14:45).

ZOBACZ WIDEO Ronaldo bohaterem Realu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: