Ricardo kontra Bernardo Rezende. Wojna, której można było uniknąć

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jak okazało się po latach, trener Brazylijczyków nie wiedział o uzgodnieniach federacji i swoich zawodników. Myślał, że jego gracze, podjudzani przez Ricardo, wykłócają się z CBV o nagrody za zwycięstwo w Lidze Światowej, a odszkodowanie to tylko zasłona dymna. Nie wierzył, że jego zawodników te pieniądze się należą i potem bronił federacji, gdy atakowano ją za wykluczenie z kadry najlepszego rozgrywającego świata. Po latach, kiedy okazało się, jak wiele pieniędzy CBV zabrała na własny użytek z nagród dla reprezentacji za wygrane turnieje, Rezende ze skruchą zmienił front. - Nie wiedziałem o tych kwotach, a one po prostu im się należały. Wtedy o tym nie wiedziałem, byłem przekonany, że związek działa dobrze - mówił trener, pierwszy przeciwnik skorumpowanych rządów CBV.

Jak tłumaczył się sam zainteresowany w swojej autobiografii? Według niego nastroje w kadrze były fatalne i bez jego udziału, bo podobno nikt w drużynie nie rozumiał, jaki jest sens wysyłania najlepszych graczy na mecze do Finlandii tuż po zapewnieniu sobie awansu do Final Six Ligi Światowej. A groźba wyjazdu miała być żartem i jedną z kolejnych prowokacji, tylko jego intencje zostały źle zrozumiane. Kiedy Ricardo jechał samochodem do Maringi, miał zadzwonić do kierownika reprezentacji Jose Inacio Sallesa i zapytać, czy może przyjechać do Rio dzień później. Salles zgodził się, miał powiedzieć jeszcze Ricardo: - Ciesz się rodziną, odpocznij. Ale kiedy kapitan kadry dotarł w sobotę 21 lipca, dowiedział się, że do hotelu nie dotarły jego bagaże i nikt nie rezerwował pokoju na jego nazwisko. Wtedy po raz pierwszy zaczął coś podejrzewać.

Kilkanaście minut później Bernardo Rezende zaprosił go na rozmowę i poinformował o swojej decyzji. - Robiłem to, co uważałem wtedy za słuszne - tłumaczył potem trener. Ricardo miał mu wtedy odpowiedzieć: - Musiałem przyjeżdżać do Rio, żeby to usłyszeć? Nie mogłeś mi tego powiedzieć w Europie, skoro byłeś pewny? To właśnie od tego momentu Rezende stał się dla Ricardinho "martwy" i siatkarz powtarzał to w niemal każdym wywiadzie do 2012 roku. Mówił też o upokorzeniu i przyjaciołach, którzy go zdradzili. - Giba nie był przyjacielem, za jakiego go uważałem - mówił Ricardo o człowieku, który trzymał jego stronę w sporze o odszkodowania i jako pierwszy pokłócił się z Rezendem o wyrzuconego z kadry kolegę. - Zranione zwierzę jest gorsze od martwego - miał powiedzieć Giba, słysząc stawiane mu zarzuty.

Jakby mało było cichych prób pojednania, Gibę stać było na głośny gest na podium Igrzysk Panamerykańskich. Trzymał wtedy flagę z Brazylii, na której były napisy "Pekin 2008", "Pamiętaj o naszym pakcie", "Jesteś częścią naszej rodziny" i numer 17, z koszulki Ricardo). Serginho i Gustavo Endres w pomeczowych wywiadach wypowiadali się o Ricardo w najlepszych słowach i dedykowali mu zwycięstwo, ale to nie przeszkodziło odrzuconemu geniuszowi w urwaniu wszelkich kontaktów z kolegami, których uważał za zdrajców. Z większością z nich odnowił kontakty dopiero w 2010 roku, kiedy wrócił do gry w ojczyźnie. Podjęto wtedy jedną z kilku prób zakończenia zimnej wojny.

Rezende powołał Ricardo do szerokiej kadry na Ligę Światową, ale rozgrywający wolał zacząć przygotowania od obozu przed mistrzostwami świata. Trener nie chciał się na to zgodzić. Być może pamiętał zbyt dobrze to, jak trzy lata wcześniej Ricardo zlekceważył jego powołanie na Puchar Świata. Rezende był skłonny dać swojej gwieździe jeszcze jedną szansę, ale w oficjalnym oświadczeniu napisał jasno, że wymaga od Ricardo odnowienia relacji z grupą i bezwzględnego podporządkowania się decyzjom sztabu. Obrażony siatkarz nie odpowiedział, bolesne rozstanie trwało dalej.

Po fatalnym dla Brazylii 2008 roku wydawało się, że Rezendemu przestaje sprzyjać fortuna. Skandowanie przez kibiców "Ricardinho" za każdym razem, gdy Bruno Rezende wchodził na parkiet, stało się zwyczajem, ale na krótko, bo syn selekcjonera Brazylijczyków bronił się jakością. A Rezende senior kolejnymi medalami, których od 2007 do 2012 roku nazbierał aż dziewięć. Za to kariera genialnego rozgrywającego zaczęła pikować i kiedy sześć lat tamu doszło do pojednania, czuć było, że przeszłości nie da się już powtórzyć.

36-letni Ricardinho, choć był wtedy wicemistrzem Brazylii, nie był w stanie wygryźć z podstawowej szóstki reprezentacji młodszego Rezende i oszukać organizmu (problemy z biodrami i coraz bardziej widoczna nadwaga). Przypomniał o sobie w Lidze Światowej, ale nie był już tak nieprzewidywalnym zagrożeniem dla rywali, jak kilka lat wcześniej. Srebrny medal z Londynu z pewnością był dla niego w jakiś sposób cenny, ale smakował nie tylko goryczą dramatycznej porażki z Rosją, ale i pożegnaniem z wielką siatkówką.

- To zmęczenie sobą zdecydowało, że rozstaliśmy się z trenerem, chociaż między nami nie było żadnej wojny. To jak wtedy, kiedy kobieta i mężczyzna są zakochani, ale po pewnym czasie przestają się dogadywać i decydują się na rozstanie - tłumaczył Ricardinho, obecnie były już siatkarz i dyrektor klubu Maringa Volei. Odrzucający kategorycznie wszystkie oskarżenia o brak zaangażowania, skłócanie kolegów z ekipy i spory o pieniądze, jakie pojawiały się pod jego adresem jedenaście lat temu. Można tylko się zastanawiać, czy naprawdę przebaczył Bernardo Rezendemu wszystkie doznane krzywdy. I jak teraz myśli o człowieku, który najpierw mimo krytyki wykreował go na bohatera jednej z najlepszych drużyn w historii siatkówki, a potem z zimną krwią skazał na banicję. Gdyby kiedyś nie zabrakło jednej poważnej rozmowy, być może nie padłyby słowa, o których obie strony próbowały ze wstydem zapomnieć.

Przeczytaj inne teksty autora

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Ricardo Garcia był najlepszym rozgrywającym XXI wieku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×