Final Six Ligi Narodów. Bartosz Bednorz - siatkarz niepokorny

Bartosz Bednorz był liderem reprezentacji podczas Final Six Ligi Narodów w Chicago i jako jedyny otrzymał nagrodę indywidualną. Jego notowania u Vitala Heynena z pewnością wzrosły, ale czy na tyle, by znalazł się w składzie na kwalifikacje do IO?

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Bartosz Bednorz Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Bartosz Bednorz
Swój pierwszy sukces osiągnął w 2015 roku, kiedy wraz z kadrą B prowadzoną przez Andrzeja Kowala, zdobył brązowy medal Ligi Europejskiej. Już wtedy rokował i dał poznać się z dobrej strony występami w Indykpolu AZS Olsztyn, w którym spędził dwa lata.

Bartosz Bednorz tylko czekał, kiedy oficjalnie zostanie zawodnikiem PGE Skry Bełchatów. Po ukończeniu spalskiego SMS-u trafił do tego klubu, ale najpierw został wypożyczony do AZS-u Częstochowa, a potem właśnie do Olsztyna.

Czytaj też: Krzysztof Sędzicki: Polacy! Czy wiemy, co to jest Liga Narodów? Vital Heynen pokazuje, że wie (komentarz)

Jednak w żółto-czarnej ekipie w sezonie 2016/17 szybko został zweryfikowany, bo przegrywał rywalizację u Philippe'a Blaina z Nikołajem Penczewem i Arturem Szalpukiem. W końcu nawet publicznie wyraził zdziwienie tym, że nie gra. Kolejny sezon, kiedy trenerem został Roberto Piazza, rozpoczął od nagrody dla MVP Superpucharu Polski. Kilka miesięcy później sięgnął po pierwszy złoty medal w karierze w seniorskiej siatkówce.

ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"
Bednorz mierzył jeszcze wyżej. Wypełnił dwuletni kontrakt w PGE Skrze i uznał, że kolejne doświadczenia będzie zbierał poza Plusligą. Podpisanie kontraktu z Azimutem Modena wydawało się odważnym krokiem, bo miał konkurencję na przyjęciu w postaci Tine Urnauta i Denisa Kaliberdy. Polak nie miał z tym problemu, radził sobie naprawdę dobrze.

Na koniec sezonu - pechowo, nabawił się kontuzji i nie mógł pomóc kolegom w ostatnim, decydującym meczu półfinałowym przeciwko Perugii.

Niemal od początku kariery określany był wielkim talentem, wyróżniał się w rozgrywkach, więc powołanie do kadry okazało się oczywistością. Jednak konkurencja na przyjęciu nie zawsze mu sprzyjała. O ile ma już na koncie udział w igrzyskach olimpijskich, tak w ubiegłorocznych mistrzostwach świata nie było mu dane wystąpić.

Trener Vital Heynen tłumaczył później, że on, Aleksander Śliwka i Bartosz Kwolek dysponowali podobnymi umiejętnościami. Musiały więc decydować inne aspekty, a Bednorz nie ma łatwego charakteru, nie był też tak bardzo z kadrą, jak inni zawodnicy, czasami wydawał się być gdzieś z boku. - Myślę, że zawsze coś się dzieje po coś - stwierdził później siatkarz, rozmawiając o tym, co się wydarzyło.

Zarówno trener, jak i zawodnik, zgodnie uznali, ze ten sezon jest nowym rozdziałem. Sam przyjmujący mówił, że sezon we Włoszech go zmienił, zyskał zupełnie nowe doświadczenie. - Włoska liga jest miejscem idealne do rozwoju i do tego, żeby osiągać najwyższy poziom. Ten sezon dał mi bardzo dużo nie tylko psychicznie, ale i technicznie - skwitował Bednorz.

Czytaj też: Dominika Pawlik: Wiele hałasu o nic, czyli (nie) zwalniajmy Vitala Heynena za medal! (komentarz)

Jego występy w fazie interkontynentalnej nie do końca to potwierdzały, grał po prostu nierówno. Czasami można było odnieść wrażenie, że za bardzo chce się pokazać z dobrej strony. A im bardziej chciał, tym słabiej mu to wychodziło.

W Final Six nie miał sobie równych. Okazał się najlepiej punktującym zawodnikiem turnieju, wywalczył w sumie 78 "oczek", o 21 więcej od drugiego w klasyfikacji Matthew Andersona. W pełni zasłużenie otrzymał nagrodę indywidualną.

Co teraz? Nie dostanie wolnego, razem z czterema kolegami (Kwolek, Kaczmarek, Muzaj, Kłos - przyp. red.) dołączył do reszty, która trenowała w Zakopanem. Nie wiadomo jeszcze czy na kwalifikacje do igrzysk pojedzie. Sytuacja jest podobna do tej sprzed roku. W docelowej imprezie weźmie udział czterech lub pięciu przyjmujących. Pewniakami wydają się być Wilfredo Leon i Michał Kubiak, oprócz nich na zgrupowaniu są Aleksander Śliwka i Artur Szalpuk, a z kadry z Chicago dojechali właśnie Bednorz i Kwolek.

Heynen zawsze powtarza, że woli mieć większy niż mniejszy wybór. - Nie widzę w tym żadnego problemu i w ogóle się tym nie martwię. Mieć po kilku zawodników na każdą pozycję to jest coś świetnego. Gdybym miał po jednym, dwóch, pojawiłyby się kontuzje, to wtedy mógłbym się martwić - mówił szkoleniowiec.

Z drugiej strony każdy z tych zawodników chce grać w kadrze jak najczęściej. Istotny jednak jest fakt, że to nie ostatnia impreza w sezonie, a to jest sporą motywacją. Skoro jednak trener lubi mieć wybór, lubi też podejmować trudne decyzje. Najważniejsze będzie to, żeby ich uzasadnienie zawodnicy dobrze zrozumieli.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Bartosz Bednorz powinien zagrać na turnieju kwalifikacyjnym do IO?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×