Siatkówka. Zawodnicy Stoczni Szczecin wciąż nie odzyskali pieniędzy. Żygadło: Dostaliśmy jedną wypłatę
Od upadku Stoczni Szczecin minął już niemal rok, a siatkarze tego klubu wciąż nie odzyskali zaległych pieniędzy. Klub wkroczył na drogę sądową przeciwko sponsorowi.
- Władze Stoczni Szczecińskiej miały więc pełną wiedzą o tym, jakie klub podejmował decyzje - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Łukasz Żygadło, który obecnie swoją karierę kontynuuje w Katarze, a w zeszłym roku odrzucił propozycję jednego z włoskich klubów. Zamiast tego wybrał grę w Stoczni.
- Jeszcze w czerwcu mogliśmy związać się z innymi klubami i uniknęlibyśmy przykrej sytuacji, która spotkała nas w kraju mistrzów świata. Klub z zadania się wywiązał, nasza drużyna miała rekordy frekwencji i oglądalności - dodał Żygadło.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #37: skandaliczne zestawienia w polskim MMA, skończy się to tragediąByły reprezentant Polski czuje się oszukany przez sponsora szczecińskiego klubu, który mimo podpisanej umowy, nie wywiązał się z niej. - Nie dostawaliśmy pieniędzy i było coraz trudniej. Cały czas słyszeliśmy zapewnienia sponsora, że wszystko będzie dobrze. Dostaliśmy jedną wypłatę. To były pieniądze, które prezes Jakub Markiewicz wyłożył ze swojej kieszeni - stwierdził Żygadło.
Latem polski rozgrywający miał ofertę z Asseco Resovii Rzeszów, ale ostatecznie nie podpisał kontraktu. - Odmówiłem jednemu europejskiemu zespołowi. Ostatecznie jednak nie doszło do podpisania kontraktu z Asseco. Do dziś nie dowiedziałem się, dlaczego tak się stało, chociaż prezes i trener mnie do tego przez długi czas namawiali. Wszystko było dogadane, umowa została wysłana i... kontakt się urwał. Takie życie - powiedział Żygadło.
Zobacz także:
Siatkówka. PlusLiga. Dariusz Gadomski: Zatrudnienie Michała Winiarskiego to strzał w dziesiątkę
Siatkówka. PlusLiga. Joshua Tuaniga: To spełnienie moich marzeń