Decyzja Vitala Heynena powinna wywołać trzęsienie ziemi. Dlaczego jest inaczej? [OPINIA]

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Vital Heynen
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Vital Heynen

Gdyby Belg był trenerem dowolnej kadry i zrezygnował tuż przed Ligą Narodów z podwójnego mistrza świata, dwóch innych złotych medalistów MŚ oraz ludzi, którzy stanęli na podium ME, sprawa zakończyłaby się skandalem. Ale nie u nas.

"Teoretycznie, jakby Polska mogła wystawić trzy zespoły podczas MŚ czy ME, to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że wszystkie trzy stanęłyby na podium" - usłyszałem kiedyś takie słowa podczas dyskusji w gronie dziennikarzy zajmujących się siatkówką. Zapadło mi one mocno w pamięć, bo idealnie pokazują potencjał tej dyscypliny sportu. Potencjał, którego mogą nam zazdrościć Brazylijczycy, Włosi czy Rosjanie. Wszyscy!

Vital Heynen to trener szalony. Jego niekonwencjonalne zachowania, wypowiedzi i decyzje wielokrotnie wywoływały zamieszanie. Sympatyczny Belg tak już ma. Mimo to jego piątkowa decyzja (TUTAJ więcej szczegółów >>) o wyborze kadry, która za moment zacznie rozgrywki Ligi Narodów, a potem będzie walczyła w Tokio 2020 o złoto, nie wywołała trzęsienia ziemi.

Rezygnacja z usług dwukrotnego mistrza świata (Dawid Konarski) czy złotych medalistów MŚ i brązowych medalistów ME (Bartosz Kwolek, Artur Szalpuk oraz Marcin Komenda) w każdym innym kraju świata zakończyłaby się skandalem. Media, eksperci, kibice, a może i nawet zawodnicy pukaliby się wymownie w głowę, sugerując, że selekcjoner już całkiem postradał zmysły.

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek zdradził, jaki cel postawił sobie przed sezonem. "Piękniejszego zakończenia nie mogłem sobie wyobrazić"

Nie w Polsce. Ale nie dlatego, że jesteśmy wyjątkowo niekonfliktowym narodem. Nie jesteśmy i dobrze o tym wiemy. Powód jest inny: potencjał siatkówki. Heynen skreślając tych znakomitych, doświadczonych i utytułowanych zawodników ani w jednym procencie nie osłabił kadry, którą wybrał na LN, a potem docelowo na igrzyska olimpijskie.

Nie ma takiej drugiej dyscypliny. Zobaczmy na piłkę nożną. Paolo Sousa nie będzie mógł podczas Euro 2020 skorzystać z Krystiana Bielika, Jacka Góralskiego, a ostatnio ze składu wypadł mu Krzysztof Piątek (TUTAJ więcej szczegółów o kontuzji naszego napastnika >>). Nie trzeba być wielkim znawcą futbolu, aby wiedzieć, że to wszystko powoduje ogromne osłabienie Biało-Czerwonych. Sousa nie ma takiego komfortu jak Heynen.

System szkolenia w polskiej siatkówce działa od lat świetnie. Przyjeżdżają do nas obserwatorzy z różnych krajów, aby przyjrzeć się, o co właściwie chodzi, gdzie tkwi tajemnica sukcesu.

Również inne polskie dyscypliny patrzą z zazdrością na siatkówkę. Skoki narciarskie? Głośno mówi się już o tym, że po Kamilu Stochu, Dawidzie Kubackim i Piotrze Żyle mamy "dziurę". Kolarstwo? Do dzisiaj wypomina się fakt, że mistrzostwo świata wywalczone przez Michała Kwiatkowskiego zostało szkoleniowo zmarnowane, po Justynie Kowalczyk w biegach narciarskich mamy spaloną ziemię.

Dlatego nie opłakujmy "skreślonych" siatkarzy. Oni dadzą sobie radę. Można mieć nawet przypuszczenie graniczące z pewnością, że wrócą do kadry i poprowadzą Biało-Czerwonych do medalu ME, które czekają nas we wrześniu. A trzymajmy kciuki za formę i zdrowie wybranej "18", z której wyłoni się skład na Tokio.



Źródło artykułu: