Liga Narodów: Brawo! Wielka walka w meczu z Włoszkami

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek
zdjęcie autora artykułu

Sporo grania już od samego początku miały polskie siatkarki w Lidze Narodów. Na początek rywalizacji Biało-Czerwone pokonały w Rimini Włoszki 3:2.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie z Włoszkami na papierze zapowiadało się świetnie, ale trzeba parę rzeczy przypomnieć. Przede wszystkim tę, że pierwszy zespół trenera Davide Mazzantiego przygotowuje się do startu w igrzyskach olimpijskich poza bańką i nie bierze udziału w Lidze Narodów. W Rimini stawiły się dublerki.

- Mówienie, że będzie łatwiej, bo zagramy z drugim garniturem Włoszek, to jakby inne reprezentacje europejskie mówiły, że z drugą czy trzecią reprezentacją Polski byłoby łatwo. Zazdroszczę optymizmu. Na pewno skład rywalek nas uśpi. Będziemy musieli być maksymalnie skoncentrowani i zagrać na najwyższym poziomie - zapowiadał trener Jacek Nawrocki w rozmowie z PZPS.

Włoszki przystąpiły do inauguracyjnego spotkania dość ospale. To Biało-Czerwone dyktowały warunki i były cały czas z przodu. Podstawą zdobywania punktów przez nasz zespół była przede wszystkim gra z udziałem dwóch wież - Magdaleny Stysiak na lewym i Malwiny Smarzek na prawym skrzydle. Polki ustawiły sobie to spotkanie zagrywką i cały czas trzymały dystans 2-3 punktów od rywalek. Ostatecznie wygrały 25:22.

ZOBACZ WIDEO: Malwina Smarzek szuka plusów w bańce w Rimini. "Nie narzekam"

Później jednak rywalki zaczęły już stwarzać coraz większe zagrożenie. To, że przebudziły się Anastasia Guerra czy Camilla Mingardi, to jedno, ale zauważalna była różnica przede wszystkim na środku. Przeciwniczki w ten sposób grały częściej, co również przyniosło im parę punktów. W polskim zespole za to zaczęło szwankować przyjęcie. Efekt? Mimo prowadzenia 10:6, porażka 22:25 w drugiej partii i remis 1:1.

W trzecim secie do problemów z odbiorem doszły też własne błędy, które neutralizowały możliwości w ataku. Dla porównania: Smarzek w ciągu pierwszej partii zdobyła sześć punktów, zaś w kolejnych dwóch - siedem. Co prawda udało się odrobić pięć punktów straty (z 6:11 zrobiło się 12:12), ale Włoszki coraz bardziej kąsały nasze siatkarki zagrywką i wygrały do 20.

To jednak nie podłamało polskiego zespołu, który obudził się na nowo i opanował mankamenty w przyjęciu. Od trzeciej partii na boisku pod siatką pojawiła się Klaudia Alagierska i gra środkiem nieco ruszyła. Wróciła też odrzucająca zagrywka wymuszająca błędy po włoskiej stronie siatki. Na drugiej przerwie technicznej Polki prowadziły 16:13, ale to absolutnie nie był koniec walki. Zrobiło się 20:20, ale w końcówce decydujące ataki skończyła Stysiak i doprowadziła do tie-breaka.

Na piątą partię Polki zostawiły jeszcze trochę mocy w zagrywce. To właśnie dzięki niej udało się wygrać trzy z czterech pierwszych akcji. Ale i rywalki nie powiedziały ostatniego słowa i tuż po przerwie technicznej raz same zdobyły punkt blokiem, a później pobawiły się z naszą ścianą.

Doszło do gry na przewagi. Dwie piłki meczowe Polkom udało się obronić, a przy stanie 15:15 Guerra uderzyła w aut. A Polki pierwszego meczbola wykorzystały. Zuzanna Górecka pocelowała zagrywką w rywalkę i zakończyła ponad dwuipółgodzinną walkę w Rimini. W kolejnym meczu - już w środę - zespół trenera Jacka Nawrockiego zmierzy się z Serbią. Początek o 16:00.

Włochy - Polska 2:3 (22:25, 25:22, 25:20, 22:25, 15:17)

Włochy: Bosio, Guerra, Mingardi, D'Odorico, Lubian, Mazzaro, Fersino (libero) oraz Nwalakor, Melli, Battiston.

Polska: Nowicka, Kąkolewska, Stysiak, Efimienko-Młotkowska, Smarzek, Górecka, Stencel (libero) oraz Łukasik, Łazowska, Czyrniańska, Alagierska, Różański, Jagła (libero).

Czytaj też: Liga Narodów. Kolejne absurdy w "bańce". Vital Heynen na czele protestujących

Źródło artykułu: