Mecz jak święto. Włoska rzeczywistość Magdaleny Stysiak

Dzień przed meczem Magda Stysiak zapewniała, że hala będzie pełna i że zobaczymy show, jakiego nie widzieliśmy. Tak też się stało, atmosfery we Włoszech nie da się porównać z choćby Tauron Ligą.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Magdalena Stysiak Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak
To było niecodzienne. Magdalena Stysiak nie tylko spędziła czas z nami po meczu, na który przylecieliśmy z Polski, ale też przyjechała specjalnie na lotnisko. I to na dzień przed najważniejszym dotychczasowym meczem w sezonie.

Siatkarka przyznała, że lubi przyjmować gości z Polski. Niedawno byli u niej rodzice, a to jeszcze nie koniec. Dzięki akcji marki Red Bull można wygrać dzień ze Stysiak i przylecieć do Włoch. My dostaliśmy przedsmak tego, czego doświadczy zwycięzca.

Można by pomyśleć, że grając poza granicami Polski, zawodnikom nie jest łatwo się zaaklimatyzować. Stysiak od razu zapisała się na lekcje włoskiego, a dzięki temu zaskarbiła sobie serca wielu osób. W restauracji, w której, jak sama mówi, wyjątkowo często nie bywa, zna ją obsługa.  Monza to miejscowość licząca ponad 100 tysięcy mieszkańców, a żeński zespół siatkarski nie jest jedynym w mieście, który gra na dobrym poziomie. Jest to więc nieco zaskakujące.

ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie

Polka płynnie posługuje się językiem włoskim (ale także serbskim i chorwackim), dzięki czemu ma świetny kontakt chyba ze wszystkimi możliwymi pracownikami klubu i hali. Przed i po meczu można było odnieść wrażenie, że każdy chce z nią zamienić kilka słów, a jest jedną z kilku gwiazd w drużynie. - Nikt nie ma takiego zespołu jak my. Zobaczycie, o co chodzi - zapewniała Stysiak.

Czy nikt - trudno powiedzieć. Faktem jednak jest, że siatkarki funkcjonowały na parkiecie, jak jeden organizm, a atmosfera na trybunach tylko to nakręcała. Bilety były wyprzedane, a mimo później pory (niedziela, po godz. 20) ponad 4,5 tysiąca widzów stawiło się w Pala Candy.

Później duża część osób czekała przy barierkach, żeby dostać autograf lub zdjęcie od zawodniczek. Te podzieliły się tak, by nikt nie został bez tego, po co przyszedł. Stysiak była bardzo zmęczona. Z powodu urazu nie wyszła w wyjściowym składzie, ale przez słabszą dyspozycję Lisy van Hecke nie było innej opcji niż wpuszczenie Polki na boisko. Dwóch pierwszych piłek nie skończyła, a potem punktowała w kluczowych momentach.

Vero Volley Monza wyrównała stan półfinału z ekipą prowadzoną przez Stefano Lavariniego. O wszystkim zadecyduje mecz w Novarze, kolejny, najważniejszy dla Stysiak i spółki. - To Novara tym razem zagrała słabiej - zaznaczyła skromnie nasza siatkarka. W środowym spotkaniu Monza faworytem nie będzie, ale w niedzielę też wcale nie była.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×