Adam Małysz: największe pretensje zawsze mam do Piotrka Żyły
- Zawsze największe pretensje mam do Piotrka Żyły, który jest niezmiernym talentem, ale też okropnie upartym człowiekiem. Nie ma takiej osoby, która byłaby w stanie przekonać go do innego skakania - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Adam Małysz.
Kwalifikacje do konkursu indywidualnego w Klingenthal tylko w telewizji Eurosport - początek w niedzielę o 12:20. Konkurs zaczyna się o 13:45.
WP SportoweFakty: Dla polskich skoczków rozpoczyna się sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Ale sezon rozpoczyna się również dla pana – tyle że w roli komentatora telewizji Eurosport. Jak pogodzi to pan z przygotowaniami do Rajdu Dakar?
Adam Małysz: Trudno było mi podjąć decyzję o komentowaniu skoków, bo czasu mam bardzo mało. Będę komentował konkursy na początku sezonu, potem zrobię sobie przerwę na Rajd Dakar, a po powrocie kibice skoków znowu mnie usłyszą. Tak naprawdę zjadłem zęby na tej dyscyplinie, wiem o niej wiele i dalej się nią interesuję. Poza tym w dalszym ciągu współpracuję z naszymi kadrami - ostatnio głównie z kadrą B, prowadzoną przez Macieja Maciusiaka. Tuż przed rozpoczęciem sezonu byłem na skoczni w Wiśle, gdzie przygotowywali się reprezentanci Polski. Wiem, co dzieje się w kadrze i kto jest w jakiej formie. Będę się starał przekazać się te informacje podczas transmisji telewizyjnych. Telewidzowie Eurosportu dowiedzą się wielu rzeczy, które jeszcze nie zostały powiedziane.
Spodziewa się pan, że tak właśnie będzie? Że przesunięcie do kadry B okaże się dla nich wspomnianym strzałem, który zaowocuje lepszymi wynikami?
W ich przypadku bardzo dużą rolę odegrała zmiana trenerska. Kiedy długo przebywasz z jedną ekipą, to w pewnym momencie przestaje ona zauważać twoje drobne błędy. Takie, które mogą spowodować, że zawodnik fajnie wybija się z progu, a mimo to, nie uzyskuje dużej odległości. Tak było ostatnio np. z Olkiem Zniszczołem. Patrząc na jego postawę na progu, wydawało się, że poleci daleko. Niestety, tak się nie działo. Brakowało błysku. Nie było tej mocy, która pojawiała się ostatnio w najlepszych skokach Kamila, Piotrka, Maćka czy Dawida. Każdy ma swoją technikę, ale to, co zrobi się na progu, musi procentować w dalszej części skoku. Jeśli nie procentuje, to pojawia się problem. Dawid i Maciek w jakimś sensie zostali zdegradowani do kadry B, ale widać, że pobudziło to ich do cięższej pracy.
To znaczy, że wcześniej w kadrze A nie pracowali wystarczająco dobrze?
Wiadomo, ze każdy zawodnik zawsze chce skakać jak najlepiej. Tyle, że w pewnym momencie może dojść do „ustania”. Jesteś w kadrze A i masz swoją pozycję, ale ciągle nie idzie. Chciałbyś lepiej, ale nie masz odpowiedniego bodźca. Kiedy zostajesz zdegradowany, musisz pokazać więcej. I siłą rzeczy bardziej się starasz. Myślę, że wszędzie tak jest - w biznesie, sporcie i innych sferach życia. Poza tym kadry A i B trenują trochę inaczej. Maciek z Dawidem złapali pewną iskierkę i teraz po prostu skaczą lepiej. Z Maćkiem był jeszcze jeden problem. Trenerzy mieli do niego spore pretensje, że za bardzo się udzielał medialnie i często zaniedbywał różne obowiązki. Nastąpił tam lekki konflikt. Myślę, że zachowanie to wynikało stąd, że w kadrze zawsze byli dużo bardziej rozpoznawalni zawodnicy - Kamil i Piotrek. Siłą rzeczy dwóm pozostałym mogło być trochę żal i chcieli stać się bardziej medialni. Wtargnęło tu pewne pogubienie. Obaj zostali zdegradowani i dostali kopniaka, ale teraz widać, że dało to pozytywne efekty. Zresztą, Hannu Lepistoe od dawna podkreślał, że Maciek Kot to wielki talent.
Tych talentów w polskiej kadrze jest więcej. Mamy kilku zawodników, którzy zwycięstwo w Pucharze Świata odnosili po jednym razie. Piotrek Żyła wygrał w Oslo, Janek Ziobro w Engelbergu, a Krzysztof Biegun w Klingenthal. Z czego wynika to, że pokazali swój wielki potencjał, stanęli na najwyższym stopniu podium Pucharu Świata, a potem nie byli już w stanie tego powtórzyć?
To trudne pytanie. Są zawodnicy bardzo utalentowani, którzy potrafią w pełni wykorzystać swój talent, a są też tacy, którzy mają wielkie predyspozycje, ale często sami sobie przeszkadzają.
A dlaczego zdecydował się pan rozstać z Rafałem Martonem?
Rafał ma swoje cele. Z tego, co wiem, współpracuje teraz z Markiem Dąbrowskim i pojedzie z nim na Dakar jako ktoś z obsługi. Będzie też jeździł z Duńczykiem Jesem Munkiem, z którym startowali w Baja Poland. Obaj mają spore ambicje, żeby startować w różnych rajdach. Długo jeździliśmy razem z Rafałem, ale każdy z nas chce się rozwijać i powinien iść w swoją stronę. Stąd decyzja o rozstaniu.
To pana piąty Rajd Dakar z rzędu. Z roku na rok uzyskiwał pan lepsze wyniki, aż w zeszłej edycji przytrafił się wypadek. Jakie cele stawia pan sobie teraz?
W zeszłym roku chcieliśmy zająć miejsce w pierwszej dziesiątce i dalej to podtrzymujemy. Nie będzie to łatwe zadanie, bo załóg jest mnóstwo. Dakar jest ciężki i długi, więc czeka nas trudna rywalizacja. Będziemy walczyć!
Rozmawiał Michał Bugno
Autor na Twitterze: Obserwuj @Michal_Bugno
Zobacz także: Łukasz Kruczek: to największa różnica między Małyszem a Stochem
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)