Piotr Żyła zrozumiał swój wieloletni błąd. Teraz chce więcej. "Niemożliwe może stać się realne!"

Drugie miejsce w TCS nie pozostawia wątpliwości - Piotr Żyła osiągnął życiową formę. Teraz rozumie, że słynny "garbik" na rozbiegu był olbrzymim błędem. Wierzy, że dzięki zmianie pozycji dojazdowej wkrótce zacznie osiągać jeszcze lepsze wyniki.

Michał Bugno
Michał Bugno
PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA

"Garbik, fajeczka i poleciało" - słowa Piotra Żyły z jednego z wywiadów telewizyjnych zyskały w środowisku skoków narciarskich dużą popularność. Pozycja dojazdowa z dużym odchyleniem bioder do tyłu i pochyloną głową stała się znakiem firmowym skoczka z Wisły.

Zdaniem Żyły pozycja dobrze funkcjonowała i - w przeciwieństwie do klasycznej - pomagała mu w uzyskiwaniu dużej odległości skoku. Zdaniem ekspertów była dziwaczna, spowalniała go na rozbiegu i uniemożliwiała wykorzystanie pełni potencjału.

Jan Szturc, były klubowy trener Żyły z KS Wisła Ustronianka, już cztery lata temu mówił nam, że dojazd jest jego największą bolączką.

- Jeżeli Piotrek będzie pilnował dojazdu, to będzie go stać na naprawdę długie skoki. Myślę, że wyciągnie wnioski z ostatnich treningów na skoczni normalnej i w następnych dniach będzie radził sobie lepiej. Bo jeżeli chodzi o odbicie, to niejeden skoczek na świecie chciałby je mieć takie, jak on - podkreślał.

Szturc tłumaczył, że ułożenie pleców i klatki piersiowej podczas startu jest niezwykle ważne, bo pozwala na poprawne odbicie z progu.

- To ma być automat, który pozwala zawodnikowi wykorzystać wszystkie siły. Tymczasem Piotrek startuje z belki bardzo nietypowo. Rusza i od razu ma problem z prawidłowym ustawieniem ciała. Chodzi o odpowiednią pozycją tułowia względem kolan - wyjaśniał doświadczony trener na łamach WP SportoweFakty.

- Nikt na świecie nie jeździ tak jak on! Coś sobie ubzdurał z tym dojazdem. To błąd, który będzie musiał wyeliminować - tłumaczył pierwszy szkoleniowiec Adama Małysza.

Zobacz wideo: Szczere wyznania Piotra Żyły o najtrudniejszych chwilach w karierze

Sam Małysz również miał duże pretensje do Żyły.

- Piotrek jest niezmiernym talentem, ale jest też okropnie upartym człowiekiem. Wymyślił sobie swój sposób na skakanie i myśli, że to dla niego dobre. Czasem wyjdą mu pojedyncze skoki, ale tak naprawdę to mylące, bo pozycja, którą przyjmuje, dużo częściej mu przeszkadza - mówił w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.

- Łukasz Kruczek stwierdził, że wiele lat już z nim walczył, ale nigdy nie przyniosło to pożądanego skutku. Piotrek tylko raz czy dwa razy dał się namówić na spróbowanie czegoś innego. Jak tylko mu nie wyszło, to od razu stwierdził, że wraca do swojego sposobu. Myślę więc, że nie ma takiej osoby, która byłaby w stanie przekonać go do innego skakania. Wiele osób próbowało, a nikomu się to nie udało - załamywał ręce Adam Małysz. Okazało się, że jest człowiek, który potrafił wymusić na Żyle zmianę pozycji dojazdowej. Nowy trener reprezentacji Polski Stefan Horngacher postawił przed nim ultimatum - albo zmieniasz pozycję dojazdową, albo wylatujesz z kadry. Żyła nie miał wyjścia. Posłuchał trenera i rozpoczął pracę nad nową pozycją. Latem męczył się z tym niemiłosiernie.

- To było dla mnie trudne przeżycie. Praktycznie uczyłem się skoków na nowo. W pewnym momencie nie wiedziałem, jak skoki mają wyglądać. Przez całe lato uczyłem się, pracowałem nad swoją pozycją i dziś nie mam z nią problemów. W poprzednich latach moje skoki były mało stabilne ze względu na to, że zmieniałem pozycje i było ich kilka - przyznał Piotr Żyła tuż po 65. Turnieju Czterech Skoczni, w którym odniósł życiowy sukces, zajmując 2. miejsce.

- To była ciężka praca. Na początku się denerwowałem, ale trener Stefan Horngacher nauczył mnie cierpliwości. Przydaje mi się to nie tylko w skokach, ale także podczas gry w pokera. Ostatnio często gramy ze sobą z chłopakami w hotelu i wiem, że tam też trzeba dużo cierpliwości. Staram się to wykorzystywać w każdej dziedzinie życia - kończy.

W tym miejscu pojawia się pytanie, jak wyglądałyby wyniki Piotra Żyły, gdyby już kilka lat temu nauczył się cierpliwości podczas treningów i na stałe zmienił pozycję dojazdową. Być może, gdyby wcześniej posłuchał Łukasza Kruczka, Jana Szturca oraz Adama Małysza, w ostatnich latach odniósłby dużo więcej sukcesów.

Przecież swój wielki potencjał pokazał już wiosną 2013 roku, wygrywając konkurs Pucharu Świata w Oslo. Kilka dni później zajmował trzecie i piąte miejsce na mamucie w Planicy.

16 stycznia Piotr Żyła skończy 30 lat. Osiągnął już pełną dojrzałość sportową. Tuż po finałowym konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że podczas zawodów wreszcie nauczył się zachowywać pełen spokój. - To mój najlepszy dzień w karierze. Myślę, że lepszy nawet niż zwycięstwo w konkursie Pucharu Świata w Oslo. Tam było jedno zwycięstwo, a tu dwa tygodnie równych, bardzo dobrych skoków. Cały turniej był dla mnie bardzo stabilny. Do ostatniego skoku udało mi się opanowywać emocje i robić to, co do mnie należało - mówił.

Jego apetyt rośnie w miarę jedzenia. Żyła powoli zaczyna myśleć o "zdetronizowaniu" w zawodach Pucharu Świata Kamila Stocha - zwycięzcy ostatniego Turnieju Czterech Skoczni.

- Nie sądzę, żeby podczas konkursów w Wiśle Kamil był w gorszej formie niż podczas Turnieju Czterech Skoczni, ale zawsze można z nim powalczyć. TCS pokazał mi, że niemożliwe może stać się realne. Po prostu trzeba robić swoje, walczyć do końca i dawać z siebie wszystko - zapowiada.

Michał Bugno

Autor na Twitterze:



Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Piotr Żyła pokona w Wiśle Kamila Stocha?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×