Stanisław Marusarz mógł być mistrzem świata. Ze złota okradli go sędziowie

Stanisław Marusarz w 1938 roku w Lahti dwa razy pobił rekord skoczni, ale mistrzostwa świata nie zdobył. Złoto ukradli mu sędziowie. Zawstydzony zwycięzca Asbjorn Ruud chyłkiem wymknął się z sali, a werdykt wygwizdali nawet jego rodacy.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
PAP / CAF
To był absurd. Polak w Lahti skakał najdalej, Ruuda wyprzedził w sumie o pięć i pół metra. Do miejsca na najwyższym stopniu podium to jednak nie wystarczyło. Obu zawodników rozdzieliły trzy dziesiąte punktu.

Skakał z ręką przywiązaną do tułowia

Marusarz jechał do Lahti jako jeden z faworytów. Na poprzednich MŚ z powodu kontuzji - podczas biegu zjazdowego zerwał przyczepy mięśni prawego barku i kilka dni później skakał z ręką przywiązaną do tułowia - na mistrzostwach świata nie odegrał większej roli. Teraz chciał się odkuć. Był w gazie, miesiąc wcześniej wygrał mocno obsadzone zawody w Garmisch-Partenkirchen. A do jego domu spływały listy i matrymonialne oferty.

Skocznia w Lahti była "zbudowana z rusztowań o płaskim progu, niesłychanie powietrzna, aczkolwiek łatwa". I Polak już w pierwszej serii pobił rekord.

- Ludzie na trybunach szaleli - wspominał Marusarz w książce "Na skoczniach Polski i świata". - Z radości rzucano w górę kapelusze. Rozentuzjazmowani widzowie wynieśli mnie na rękach z wybiegu podrzucając i oddając sobie z rąk do rąk. A potem musiałem rozdać kilkadziesiąt autografów i pozować do licznych zdjęć.

Kiedy przymierzał się do drugiej próby, próg oblepił tłum zawodników oraz fotografów. Wszyscy chcieli uchwycić moment jego odbicia. Polak poprosił sędziów o przegonienie gapiów i ruszył w dół. Do wyniku z pierwszej serii dołożył metr. Nikt wcześniej w Lahti nie poleciał dalej.

Do Marusarza podbiegli skoczkowie z Niemiec. Wzięli go w ramiona i zaczęli krzyczeć: - Zwycięzca! Mamy zwycięzcę!

Organizatorzy wyników nie ogłosili jednak od razu. Sędziowie kłócili się o odległość - według Fina Polak skoczył sześćdziesiąt siedem i pół metra, Norweg obstawiał przy wyniku metr krótszym. Wreszcie obaj spotkali się w pół drogi. Na oficjalne rezultaty trzeba było jednak jeszcze poczekać. Organizatorzy mieli je ogłosić o godzinie osiemnastej w pobliskim hotelu.

Polak oszukany

Konferencja się opóźniała, minęło kilka kwadransów. Wreszcie do naszego skoczka podbiegł rozgorączkowany arbiter z Finlandii. - Według mnie wygrałeś konkurs ty! Ale Norwegowie są innego zdania - powiedział. Miał rację.

- Przystąpiono do ogłoszenia wyników. Z podniecenia serce waliło mi jak młotem - pisał w książce Marusarz. - Gdy jako pierwszego wywołano Ruuda pojąłem, że mnie skrzywdzono. Przegrałem na trybunie sędziowskiej. Sala była wyraźnie zaskoczona. Przyjęła niesłuszny werdykt demonstracyjnym milczeniem.

Zawodnik Kraj #1 #2 Punkty
1. Asbjorn Ruud Norwegia 63,5 64 226,4
2. Stanisław Marusarz Polska 66 67 226,1
3. Hilmar Myhra Norwegia 66 64,5 225,0
4. Josef Bradl Austria 65 65,5 221,4
5. Reidar Andersen Norwegia 63 65,5 220,3

Jedni byli zmieszani, inni zszokowani. Ruud podniósł się niepewnie z miejsca. Na przemian blady i czerwony, niewyraźnie zerkał w kierunku naszego skoczka. Wreszcie podszedł do stolika i odebrał nagrodę. Oklaski były zdawkowe, zagłuszyły je gwizdy. Protestowali także Norwegowie: skoczkowie, zawodnicy, nawet sędziowie. Kiedy wywołano nazwisko Polaka, zerwała się burza braw.

Moralny zwycięzca

- Wszyscy zgodnie utrzymywali, że jestem moralnym mistrzem świata - wspominał Marusarz. - Sala skandowała moje nazwisko. Sędziowie i organizatorzy przyjmowali tę manifestację z rzadkimi minami. Darmo rozglądałem się za Ruudem, aby mu powinszować sukcesu. Wymknął się chyłkiem z sali...

Rok później Marusarz był na mistrzostwach świata piąty. Po wojnie już w nich nie skakał. Podobno wydarzenia z Lahti bolały go do końca życia. - Człowiekowi wydaje się, że wielkie osiągnięcie znajduje się tuż tuż, na wyciągnięcie ręki. I to bliskie szczęście niweczy jakieś drobne potknięcie techniczne, pechowa kontuzja lub stronniczość sędziów - mówił w jednym z wywiadów.

Medal zginął w trakcie wojny. Dziś w muzeum Stanisława Marusarza jest jego replika.

O losach Stanisława Marusarza pisaliśmy na naszych łamach dwa miesiące temu. Na kolejnej stronie przeczytasz o jego brawurowej ucieczce z hitlerowskiej niewoli i najważniejszym skoku życia, który oddał nad więziennym murem.

Czy podczas tegorocznych mistrzostw świata w Lahti Kamil Stoch wywalczy złoty medal?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×