Adam Małysz: Maciek Kot powinien powiedzieć, że jeszcze wszystkim pokaże

Trzy miejsca w pierwszej dziesiątce, ale brak medalu dla Polski w konkursie na normalnej skoczni. Adam Małysz rozumie rozczarowanie, uważa jednak taki rezultat za dobry wynik. Zapowiada, że nasi reprezentanci na dużym obiekcie pokażą, na co ich stać.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
PAP / Grzegorz Momot

Na treningach i w kwalifikacjach w Lahti Biało-Czerwoni spisywali się tak dobrze, że jeden medal w sobotnim konkursie braliśmy za pewnik, a marzyliśmy nawet o dwóch Polakach na podium. Nic z tego jednak nie wyszło - w zawodach poza konkurencją byli Stefan Kraft i Andreas Wellinger, a nasze asy atutowe - Kamila Stocha i Macieja Kota - wyprzedził jeszcze Markus Eisenbichler.

Małysz, czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata, a teraz dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej, wie, jak bardzo zawodnicy trenera Stefana Horngachera rozbudzili nasze medalowe apetyty i rozumie rozczarowanie związane z brakiem krążka. Postawę swoich młodszych kolegów ocenia jako dobrą, ale pozbawioną tego czegoś, co decyduje o sukcesie.

- Skoki chłopaków w konkursie nie były złe. Wyglądały całkiem dobrze. Kamil troszkę je spóźniał, ale on już z takimi skokami wygrywał. Zabrakło czegoś ekstra. Kraft i Wellinger byli brani pod uwagę jako faworyci. Doskoczył do nich Eisenbichler swoją świetną drugą próbą. Zabrakło bardzo mało, ale myślę, że na dużej skoczni głód medalu spowoduje, że wypalimy - mówił Małysz po zakończeniu zawodów na Salpausselka.

"Orzeł z Wisły" w takiej sytuacji, jak teraz Stoch i Kot, był dziesięć lat temu na mistrzostwach świata w Sapporo. Wówczas przed zawodami na dużej skoczni przeskakiwał wszystkich na treningach, a w konkursie zajął czwarte miejsce. Kilka dni później na średnim obiekcie nie dał jednak swoim rywalom żadnych szans.

Zobacz wideo: Kamil Stoch: skocznia w Lahti jest bardzo specyficznym miejscem

- Wiem po sobie, że w takiej sytuacji pojawia się sportowa złość, dostajesz takiego nerwa i jeszcze bardziej chcesz coś udowodnić. Jeśli jesteś w dobrej formie, a nasi w takiej są, to może się to tylko przerodzić w coś dobrego - podkreślił zdobywca czterech medali igrzysk olimpijskich.

W ocenie dyrektora Małysza mimo braku miejsca na podium trzeba pozytywnie ocenić występ polskich skoczków. - Trzech zawodników w czołowej dziesiątce to oczywiście sukces. Dożyliśmy jednak takich czasów, że nie cieszy nas taka sytuacja. Słyszałem, jak Maciek mówił, że on jest zawiedziony i to dla niego porażka. Nie powinien tak mówić. Wiadomo, miał bardzo duży apetyt na podium i było go na to stać. Tak się nie stało, ale nie może w takiej sytuacji wylewać swoich smutków. Powinien powiedzieć: "Kurczę, ja im jeszcze pokażę. Duża skocznia będzie moja". I w następnym konkursie dać jeszcze więcej "powera" - poradził Małysz piątemu zawodnikowi sobotniego konkursu.

Najbardziej utytułowany polski skoczek w historii mówił też o szansach naszej ekipy w zawodach drużynowych. - Jest wielka szansa na wejście do trójki i myślę, że tak się stanie. Najpierw trzeba jednak na spokojnie podejść do tego, co się wydarzyło. Jest niedosyt, ale z tym nic już nie zrobimy. Należy zamknąć ten rozdział i skoncentrować się na dużej skoczni. W drużynówce na pewno bardzo mocni będą Niemcy. Czy obawiam się, że będzie jak w piłce nożnej - wszyscy będą walczyć, skakać, a Niemcy znów wygrają? Tak nie będzie - stwierdził Małysz.

Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski 

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy polscy skoczkowie wywalczą miejsce na podium w konkursie na dużej skoczni

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×