Po sezonie olimpijskim, tragicznym w wykonaniu Czechów, w skokach za naszą południową granicą doszło do rewolucji. Nowym trenerem został David Jiroutek, a funkcję dyrektora sportowego objął Jakub Janda. Już na wstępie okazało się, że przed nowym sztabem więcej pracy niż się spodziewano.
- Połowa drużyny ma skokową nadwagę. To największy problem obok techniki - grzmiał nowy szkoleniowiec w rozmowie z portalem "sport.aktualne.cz". Najlepszy z Czechów, Cestmir Kozisek, przez całą zimę zdobył ledwie 28 punktów. W czołowej "30" zmieścili się jeszcze Roman Koudelka (dwa razy) i Vojtech Stursa (raz). To najgorszy sezon tamtejszej reprezentacji od dawien dawna. Richard Schallert zapłacił posadą za fatalne wyniki.
Jiroutek ostro zabrał się do pracy, już zapowiedział, że wprowadzi do treningu nowe elementy - wrotki, tenis i golf. Trener skoncentrował się na technice dojazdowej, skoczkowe wykonali już ponad 600 prób w symulatorze. Pierwsze skoki zaplanował na koniec maja.
Według nowego szkoleniowca, podział na kadry A i B nie ma sensu. Jiroutek opowiedział się za centralizacją szkolenia i współpracą z opiekunem nominalnej drugiej reprezentacji, Antoninem Hajkiem.
Jiroutek po raz trzeci wszedł do tej samej rzeki. Prowadził Czechów w latach 2000-2002 i 2009-2014. Ostatnie cztery lata spędził w Rosji.
ZOBACZ WIDEO Czy Kamil Stoch może być jeszcze lepszy? Ojciec skoczka zabrał głos