67. TCS: Sven Hannawald nie powtórzył swojego gestu. "Nie miałem pozwolenia"

Sven Hannawald nie pojawił się pod zeskokiem skoczni z Bischofshofen, aby pogratulować Ryoyu Kobayashiemu wygrania wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni. - Nie otrzymałem pozwolenia - wyjaśnia Niemiec, który uczynił taki gest przed rokiem.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Sven Hannawald Instagram / sven_hannawald / Na zdjęciu: Sven Hannawald
Jednym z najpiękniejszych momentów poprzedniej, 66. edycji Turnieju Czterech Skoczni były gratulacje, jakie złożył Kamilowi Stochowi Sven Hannawald. Do stycznia 2018 roku Niemiec był jedynym, któremu udało się wygrać wszystkie cztery konkursy tej imprezy. Przed rokiem tego samego, po 16 latach, dokonał właśnie Polak.

Po ostatnim skoku w Bischofshofen Niemiec pojawił się na zeskoku obiektu i wyściskał się z naszym zawodnikiem, doceniając jego wielki wyczyn. Zachowanie Hannawalda wzbudziło zachwyt wśród polskich fanów.

W ostatnią niedzielę obu dorównał Ryoyu Kobayashi. Wybitnie skaczący teraz Japończyk również wygrał cztery konkursy podczas jednej edycji imprezy i trafił do historii Turnieju Czterech Skoczni. Tym razem na zeskoku zabrakło jednak Hannawalda.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Ronaldo nie miał litości dla syna

- Nie otrzymałem pozwolenia od organizatorów. Trochę szkoda, ale już po konkursie rozmawiałem przez chwilę z Ryoyu i pogratulowałem mu - wyjaśnił Niemiec, ekspert stacji Eurosport.

Hannawald przyznał, że już przed 67. TCS czuł, że Kobayashi może wygrać wszystkie konkursy. - Przed Turniejem Czterech Skoczni zakładałem, że on może powtórzyć mój wyczyn i Kamila. Widziałem, że jest w wielkiej formie i skacze niemal bezbłędnie.

- W kwalifikacjach i pierwszej serii niedzielnego konkursu było wprawdzie widać, że trochę za dużo w nim emocji związanych z możliwością przejścia do historii skoków. Jednak mimo popełnionych błędów był bardzo wysoko przed drugą kolejką - ocenił.

Jego zdaniem w kolejnych edycjach turnieju zawodnikom będzie w pewnym sensie łatwiej o powtórzenie jego osiągnięcia. - Ja byłem tym pierwszym, potem przez kilkanaście lat czekaliśmy na Kamila. Teraz jednak szybko powtórzył to Ryoyu. Pod względem psychicznym skoczkom będzie teraz łatwiej to zrobić, nie będzie już ciążyła na nich taka presja.

- Wygranie wszystkich konkursów wciąż pozostanie jednak niezwykle trudnym zadaniem. Nie co roku znajdziemy zawodników, będących w tak fantastycznej formie w tym momencie sezonu - dodał.
Hannawald jest przekonany, że Kobayashi utrzyma wysoką formę do końca sezonu. - Może w jednym czy drugim konkursie wygra ktoś inny, ale to on będzie dominował. Skacze niemal perfekcyjnie, podobnie jak Kamil przed rokiem - podsumował.

Kolejne konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich 12 i 13 stycznia w Predazzo. Transmisję z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×