Byli potęgą skoków narciarskich. Od lat próbują odbić się od dna

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Stephen Munday / Na zdjęciu: Matti Hautamaeki, Janne Ahonen, Janne Happonen i Tami Kiuru, czyli fińska reprezentacja w skokach, która w 2006 roku sięgnęła po srebrny medal IO
Getty Images / Stephen Munday / Na zdjęciu: Matti Hautamaeki, Janne Ahonen, Janne Happonen i Tami Kiuru, czyli fińska reprezentacja w skokach, która w 2006 roku sięgnęła po srebrny medal IO
zdjęcie autora artykułu

Przez wiele lat Finowie byli potęgą skoków narciarskich. Pierwsza dekada XXI wieku była złotym okresem w ich wykonaniu. Kilka lat temu spadli jednak w otchłań tej dyscypliny i nie potrafią się z niej wydostać.

Od sezonu 2000/01 do 2005/06 Finowie ani razu nie wypadli z TOP 3 Pucharu Narodów w skokach narciarskich, do sezonu 2010/11 co roku znajdowali się w czołowej piątce. Później jednak nastąpił skok w przepaść. Już w kolejnym sezonie (2010/11) Finlandia była tylko tłem dla najlepszych reprezentacji, kończąc Puchar Narodów na 10. miejscu. Na tej samej lokacie zakończyła dwie poprzednie kampanie Pucharu Narodów.

Kiedyś trudno było sobie wyobrazić konkurs Pucharu Świata bez reprezentanta Finlandii w czołówce. Od 1980 roku Finowie zwyciężyli 151 konkursów PŚ, ale sęk w tym, że po raz ostatni wydarzyło się to w 2014 roku i to na dodatek w loteryjnych okolicznościach. Kiedy Matti Hautamaeki, czy Janne Ahonen zeszli ze sceny, zabrakło następców, którzy mogliby choćby w części nawiązać do ich sukcesów.

Ostatni wielcy fińskich skoków

Risto Jussilainen, Veli-Matti Lindstroem, Tami Kiuru, nieco później także Janne Happonen, Harri Olli czy Ville Larinto - to nazwiska, które z pewnością utkwiły w głowach kibiców skoków narciarskich, choć żaden z nich nie zrobił wielkiej kariery. Wielkiej, tak jak Matti Hautameaki czy - przede wszystkim - Janne Ahonen. Sukcesami dwóch ostatnich można byłoby obdzielić pokolenia fińskich skoczków. Dziś Finowie oddaliby wiele, żeby mieć w swoich szeregach zawodnika takiego pokroju, jak kilku skoczków wymienionych na początku tego akapitu.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Ekspert wskazał głównych rywali Polaków. "W tym sezonie będą pokazywać się z najlepszej strony"

Ahonena i Hautamaekiego pamiętamy z niejednej, bardzo zaciętej rywalizacji z Adamem Małyszem, ale pozwólmy przemówić liczbom, które w przypadku tego duetu robią piorunujące wrażenie.

Sukcesy Janne Ahonena i Mattiego Hautamaekiego: - Zwycięstwa w zawodach Pucharu Świata: 52 (36/16) - Miejsca na podium w zawodach Pucharu Świata: 146 (108/48) - Medale igrzysk olimpijskich: 6 (2/4) - Medale mistrzostw świata: 14 (10/4) - Medale mistrzostw świata w lotach: 12 (7/5)

Ahonen po raz ostatni stanął na podium zawodów PŚ w styczniu 2010 roku, Hautamaeki w grudniu 2010. Od tego czasu miał miejsce tylko jeden przypadek (gdzie przypadek jest słowem idealnie oddającym sytuację), gdy Fin stanął na podium PŚ - Anssi Koivuranta triumfował w jednoseryjnym, loteryjnym konkursie w Innsbrucku. Aby jeszcze dobitniej zobrazować kryzys tamtejszych skoków warto przytoczyć jeszcze jedną statystykę - w ostatnich sześciu latach tylko dwukrotnie fiński zawodnik kończył konkurs PŚ w czołowej szóstce. Dwukrotnie był to Antti Aalto.

Przyczynił się do sukcesów Kobayashiego. Odbuduje Finów?

To zresztą Aalto jest dziś najjaśniejszym światełkiem w tunelu fińskich skoków, choć do czołówki mu daleko. Za jego plecami jest grupa młodych zawodników, która ma potencjał do tego, by w przyszłości próbować podźwignąć skoki narciarskie. Tę grupę zobaczymy już w weekend podczas PŚ w Ruce: Andreas Alamommo (21 lat), Mico Ahonen (18 lat), Niko Kytosaho (20 lat), Arttu Pohjola (19 lat), Jonne Vetelainen (20 lat).

Grupie brakuje jednak lidera i takim ma być postać szkoleniowca. Po dziesięciu latach na stanowisko trenera Finów powrócił Janne Vaatainen - jeden z twórców sukcesu Ryoyu Kobayashiego.

- Kiedy ja i Matti Hautamaeki byliśmy na szczycie, zapomniano zatroszczyć się o młodych zawodników. To my zdobywaliśmy medale. Kiedy skończyliśmy kariery, nagle stwierdzono, że nie mamy żadnych innych skoczków. Dopiero teraz ich liczba się zwiększa, pojawiają się nowi, jak na przykład mój syn. Ale to jeszcze trochę potrwa - mówił przed niespełna trzema laty Janne Ahonen w rozmowie z austriacką gazetą "Tiroler Tageszeitung".

To słowa aktualne także dziś. Proces odbudowy, który wówczas miał na myśli, nadal trwa i najpewniej miną jeszcze lata, aż doczekamy się powrotu Finów do czołówki. O wielkich sukcesach w skokach Finowie wciąż mogą jedynie pomarzyć, ale z drugiej strony, mogą być zadowoleni z pozytywnych symptomów w kierunku odbudowy dyscypliny. Tych przez lata brakowało.

Czytaj także:  - Skoki narciarskie. Stefan Horngacher zaskoczony wynikami. Trener zdradził skład Niemców na kolejne konkursySkoki narciarskie. Nie tylko Austriacy. Koronawirus w kolejnej kadrze

Źródło artykułu:
Czy uważasz, że któryś z Finów zajmie miejsce w czołowej "15" podczas zawodów w Ruce?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (3)
avatar
Omen Nomen
27.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skoki narciarskie to tylko popularne w Europie (w sumie dwadzieścia parę krajów) i widocznie Finowie mieli dość bo za często wygrywali...  
avatar
Montana
26.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Finowie byli przez lata niedoścignieni.Szkoda ze teraz tak dołują w tym sporcie.  
avatar
yes
26.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zmiana pokoleń nie wyszła "na zdrowie" fińskim skokom...