PŚ w Zakopanem. Za długie narty Andrzeja Stękały. Koszmar Piotra Żyły. Duży awans Dawida Kubackiego

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / CLEMENS BILAN / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP/EPA / CLEMENS BILAN / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
zdjęcie autora artykułu

Andrzej Stękała i Piotr Żyła, zamiast walczyć o podium, oglądali drugą serię jako kibice. Kamil Stoch wciąż był cieniem samego siebie. Rękawicę podjął tylko Dawid Kubacki. Świetny drugi skok pozwolił mu zająć 6. miejsce. Wygrał znów Granerud.

Zaczęło się od trzęsienia ziemi. Dla Andrzeja Stękały i Piotra Żyły pierwsza seria była koszmarem. Stękała, mimo silnego wiatru w plecy, skoczył dobrze. 131,5 metra pozwoliłoby mu znów walczyć o podium. Chwilę później balon pękł z hukiem. Stękała został zdyskwalifikowany za nieprzepisową... długość nart i drugą część konkursu obejrzał w roli widza.

Pod skocznią mógł dołączyć do niego Piotr Żyła. Nie, nie został zdyskwalifikowany. Skoczył bardzo słabo. Miał huragan w plecy. Zaraz po wyjściu z progu leciał nisko i wydawało się, że wyląduję na buli. Trochę wyciągnął, ale 120 metrów - nawet przy potężnej bonifikacie za wiatr w plecy - nie dało awansu do drugiej serii. Żyła skończył zawody na 33. pozycji. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Tym razem żartów przed kamerami nie było.

Na półmetku żadnego z Polaków nie mieliśmy w dziesiątce! Wielkiego pecha do warunków miał Dawid Kubacki. W prologu trafił świetnie. Podczas jego próby wiatr ucichł i mistrz świata od razu to wykorzystał. Huknął 140 metrów. Natura musiała jednak wyrównać rachunki. W pierwszej serii, gdy Kubacki usiadł na belce, wszystkie wskaźniki wiatru paliły się na czerwono. Wiało potężnie w plecy. Polak dwa razy wchodził na belkę, czekał na niej 45 sekund i musiał zejść.

ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"

Dopiero za trzecim razem dostał pozwolenie na start. Warunki nadal jednak były dalekie od przynajmniej przyzwoitych. Kubacki wyszedł wysoko z progu, walczył ile mógł, ale wystarczyło "tylko" do 128. metra. Zajmował 11. miejsce, w finale mógł jeszcze sporo nadrobić. Do podium tracił niewiele, ale potrzebował bombowej próby, takiej jak w prologu, i trochę szczęścia do warunków.

Wiatr dopisał. Kubacki miał jedne z najlepszych warunków w finałowej serii. Wykorzystał to. Poleciał na 137. metr. To był bardzo dobry, ale nie rewelacyjny skok. Mistrz świata awansował z 11. na 6. pozycję. Do podium jednak zabrakło. Żeby skutecznie je zaatakować z odległej lokaty, trzeba było polecieć ponad 140. metr.

I tak właśnie zrobił Robert Johansson. Na półmetku Norweg zajmował 20. miejsce. W finale miał najlepsze warunki z całej stawki. Wiatr znacznie ucichł i taki lotnik jak Johansson musiał to wykorzystać. Objął wysoką parabolę lotu i poleciał ponad HS. Wylądował telemarkiem na 142. metrze. "To może być skok na podium" - mówili komentatorzy. I rzeczywiście taki był. Johansson zajął 3. miejsce, awansował aż o 17 pozycji.

W niedzielę Norwegowie świętowali podwójny sukces na Wielkiej Krokwi. Wygrał Halvor Egner Granerud. Na najeździe nadal nie jeździł szybko, wiało mu mocno w plecy w obu seriach, ale i tak poradził sobie wybitnie. Prowadził już na półmetku po skoku na 132. metr. Tym razem szansy nie zmarnował. W drugiej kolejce poleciał jeszcze o metr dalej. Pięknie wylądował, dostał dużo punktów za wiatr w plecy i wygrał, już po raz 11. w tym sezonie. Drugiego Słoweńca Anze Laniska wyprzedził o 2,9 punktu.

Poza Kubackim punkty zdobyli jeszcze tylko 19. Klemens Murańka i 23. Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski o tegorocznych skokach na swojej magicznej Wielkiej Krokwi będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Męczył się potwornie każdego dnia. Na najeździe rozpędzał się dobrze, ale w powietrzu brakowało jakiejkolwiek energii. W sobotę jak i niedzielę jego loty były bardzo pasywne. Po skokach na 128. oraz 124. metr skończyło się znów miejscem w trzeciej dziesiątce.

Sobotni zwycięzca Ryoyu Kobayashi tym razem zajął 9. miejsce. Skakał dobrze, ale nie z takim błyskiem jak dzień wcześniej. Z kolei trzeci w sobotę Marius Lindvik dzień później był czwarty. I tak może być jednak zadowolony, bowiem w finale - tak jak Johansson - zaliczył ogromny awans. Mimo że w drugiej serii miał spory wiatr w plecy, to i tak poleciał na 136,5 metra i awansował z 16. na 4. pozycję.

Warunki na Wielkiej Krokwi były trudne. Przez całe zawody wiało mocno w plecy. Belka była ustawiona wysoko. Gdy chociaż chwilę wiało lżej, skoczkowie od razu to wykorzystywali. Dzięki temu Dawid Kubacki czy Robert Johansson potrafili w finale odlecieć.

Przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie pozostały jeszcze konkursy Pucharu Świata w Rasnovie. W Rumunii odbędzie się jeden konkurs indywidualny (piątek, 19 lutego) i mikst (sobota, 20 lutego). Polacy pojadą do Rasnova w najsilniejszym składzie - tak przynajmniej jeszcze w sobotę zapowiadał Michal Doleżal.

Czytaj także:

Granerud niemal pewny Kryształowej Kuli. Spadek Piotra Żyły

Norwegowie uciekli Polakom w Pucharze Narodów. To już koniec szans?

Wyniki niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem:

Miejsce Zawodnik Kraj Odległości Nota
1.Halvor Egner GranerudNorwegia132/133298,1
2.Anze LanisekSłowenia129/132295,2
3.Robert JohanssonNorwegia125/142293,8
4.Marius LindvikNorwegia125/136,5292,6
5.Stefan KraftAustria131/131,5290,2
6.Dawid KubackiPolska128/137288,4
7.Daniel Andre TandeNorwegia132/129,5286,4
8.Keiichi SatoJaponia134/128286
9.Ryoyu KobayashiJaponia129,5/131284,8
10.Daniel HuberAustria132/129,5284,5
19.Klemens MurańkaPolska130,5/125,5271,4
23.Kamil StochPolska128/124268,6
33.Piotr ŻyłaPolska120129,2
35.Jakub WolnyPolska122,5126
37.Paweł WąsekPolska124124,5
Źródło artykułu: