Mocny Piotr Żyła, ale już bez takiego błysku. Dramat Kamila Stocha. 0,2 zdecydowało o triumfie!

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / PHILIPP GUELLAND / Na zdjęciu: Piotr Żyła
PAP/EPA / PHILIPP GUELLAND / Na zdjęciu: Piotr Żyła
zdjęcie autora artykułu

Latał daleko, ale nie tak imponująco jak w sylwestra. W Nowy Rok Piotr Żyła wszedł jednak z najlepszym wynikiem w sezonie. Na przeciwległym biegunie jest Kamil Stoch, który znów był w czołówce... od końca. Kapitalnie latali Kobayashi i Eisenbichler.

Po katastrofie w Oberstdorfie najszybciej przebudził się Piotr Żyła. W sylwestra, w Garmisch-Partenkirchen, skakał jak nakręcony. Do niego należały trzy najdłuższe skoki dnia. Stał się jednym z głównych faworytów noworocznego konkursu i liczyliśmy, że przez sylwestrową noc nie zgubi imponującej formy.

Seria próbna uspokoiła. Żyła znów był w czołówce. Teraz pozostawało tylko i aż powtórzyć dalekie skoki w zawodach i dać impuls pozostałym kolegom, że reprezentacja Polski szybko może wyjść z kryzysu. Nawet natura ułatwiła mistrzowi świata zadanie.

Podczas gdy większość skoczków w pierwszej serii skakała z wiatrem w plecy, Żyła trafił na minimalny wiatr pod narty. Wykorzystał to bardzo dobrze. Poleciał na 135,5 metra. Odległość świetna, ale przy odjętych punktach musiałby jeszcze dołożyć kilka metrów, by być w ścisłej czołówce. 10. miejsce na półmetku, jeszcze dwa dni temu, wzięlibyśmy jednak w ciemno. Tym bardziej, że mistrz świata nie tracił wiele do kilku wyprzedzających go skoczków i mógł śmiało zaatakować.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Tyle tylko, że w finale Żyła oddał najsłabszy skok na tej skoczni w tym sezonie. Nisko leciał nad zeskokiem, mocno pracował rękami, ale nie wiele to pomogło. Znów w bardzo dobrych warunkach (tylko minimalny wiatr w plecy) wylądował na 131. metrze Zaraz po skoku nie był zadowolony, ale ostatecznie 11. miejsce, to i tak najlepszy wynik Żyły w sezonie, dający nadzieję na lepsze jutro.

Takiej nadziei na razie nie ma u Kamila Stocha. To, co dzieje się z trzykrotnym mistrzem olimpijskim na 70. Turnieju Czterech Skoczni, jest trudne do wytłumaczenia. W pierwszej części sezonu, gdy kadrze nie szło, to właśnie Stoch ciągnął reprezentację za uszy. Był w czołówce i nieśmiało wymieniało się go wśród faworytów turnieju. Tymczasem w Niemczech Stoch tylko bezradnie rozkłada ręce po konkursowych skokach.

W Ga-Pa, w każdym treningu i kwalifikacjach, Stoch był w drugiej dziesiątce. Gdy przyszło do najważniejszego skoku, nie poznawaliśmy w powietrzu, że leci jeden z najwybitniejszych skoczków dyscypliny. Pasywne wyjście z progu, niski tor lotu i zaledwie 118 metrów. To jedna z najsłabszych odległości dnia i dopiero 47. miejsce. Stoch przegrał w parze z Daiki Ito (127,5 metra) i drugi raz z rzędu obrońca Złotego Orła zakończył konkurs w piątej dziesiątce. Szok, po prostu sportowy szok.

Co z pozostałymi Biało-Czerwonymi? Oprócz Żyły do finałowej serii awansował jeszcze Jakub Wolny, który niespodziewanie po skoku na 127. metr okazał się lepszy w parze od Austriaka Manuela Fettnera (129 metrów, ale w lepszych warunkach). Dawid Kubacki, Paweł Wąsek i Andrzej Stękała nie oddali złych skoków. Każdy przekroczył 125. metr.

Tyle tylko, że mieli mocnych rywali w parze i niezłe odległości okazały się jednak niewystarczające. I tak Kubacki przegrał z Granerudem, Wąsek z Aschenwaldem, a Stękała z Peierem. Ich odległości nie wystarczyły także do tego, by znaleźli się w gronie pięciu najlepszych tzw. szczęśliwych przegranych.

W finale Wolny oddał znakomity skok. Wykorzystał lekki wiatr pod narty i poleciał aż na 132,5 metra. Taka odległość pozwoliła mu na spory awans i ukończenie zawodów na 23. pozycji. Obok Żyły mistrz świata juniorów to jednak drugi zawodnik w polskiej kadrze, które wydaje się mieć największy kryzys formy już za sobą.

O żadnym kryzysie nie ma natomiast mowy w przypadku Ryoyu Kobayashiego. Japończyk zmierza po drugi w swojej karierze triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Co więcej, jako pierwszy skoczek w historii może dwa razy wygrać wszystkie konkursy w drodze po zwycięstwo w turnieju. Na razie triumfował w Oberstdorfie i kolejną wiktorię dołożył w Garmisch-Partenkirchen.

Japończyk prowadził już na półmetku po bombie na 143. metr. Zabrakło mu zaledwie 2 metrów do pobicia rekordu skoczni należącego od zeszłego roku do Dawida Kubackiego. Musiał jednak uważać jeszcze na Markusa Eisenbichlera, który wylądował na 141. metrze. Niemiec powinien mieć jednak większą stratę do Azjaty niż trzy punkty, ale sędziowie znów dali popis - zwłaszcza jego rodak - i zbyt wysoko ocenili skok, który podopieczny Stefana Horngachera prawie podparł.

Eisenbichler postawił jednak wszystko na jedną kartę i w finale jeszcze dołożył. Z problemami wylądował na 143,5 metra! Tym razem sędziowie zauważyli jego kłopoty i przyznali mu niskie noty. Jury zareagowało błyskawicznie i po skoku Eisenbichlera obniżyło rozbieg. Z niższej belki Kobayashi wylądował na 135,5 metra. Dodatkowe punkty za belkę i bardzo wysokie noty - mimo odległości o 8 metrów słabszej - wystarczyły Japończykowi do obrony zwycięstwa. Wygrał z Niemcem o 0,2 punktu i umocnił się na prowadzeniu w 70. TCS.

Na najniższym stopniu podium w Ga-Pa stanął młody Słoweniec Lovro Kos. To jego najlepszy wynik w karierze.

W niedzielę dzień przerwy w 70. TCS. W poniedziałek kwalifikacje, a we wtorek o 14:00 trzeci konkurs turnieju w Innsbrucku. Transmisja w TVN, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot.

Wyniki konkursu w Garmisch-Partenkirchen:

Miejsce Zawodnik Kraj Odległość Nota
1.Ryoyu KobayashiJaponia143/135,5291,2
2.Markus EisenbichlerNiemcy141/143,5291
3.Lovro KosSłowenia135,5/138286
4.Marius LindvikNorwegia138/138283,7
5.Jan HoerlAustria134/132274,9
6.Yukiya SatoJaponia132,5/130267,9
7.Karl GeigerNiemcy130/127,5265
8.Halvor Egner GranerudNorwegia128/140,5264,2
9.Timi ZajcSłowenia137/127,5264,1
10.Stephan LeyheNiemcy128/136,5263,7
11.Piotr ŻyłaPolska135,5/131262
23.Jakub WolnyPolska127/132,5246,5
35.Andrzej StękałaPolska128118
35.Paweł WąsekPolska126118
39.Dawid KubackiPolska126115,7
47.Kamil StochPolska118100,5
Źródło artykułu: