Jego głos towarzyszył milionom Polaków

Przez wiele lat głos Włodzimierza Szaranowicza był obecny w polskich domach. Wspominamy najlepsze komentarze wybitnego dziennikarza sportowego.

Michał Pasek
Michał Pasek
Włodzimierz Szaranowicz Newspix / Katarzyna Woloszczak / Na zdjęciu: Włodzimierz Szaranowicz
Skoki narciarskie dla wielu z nas kojarzą się z Włodzimierzem Szaranowiczem. Głos dziennikarza w czasach "Małyszomanii" był obecny w niemal każdym domu w naszym kraju. Był to nierozłączny element  Pucharu Świata w Zakopanem.

Jego emocje towarzyszyły nam w momentach największych triumfów Adama Małysza i Kamila Stocha. Pomimo że już nie słyszymy wybuchów radości i spontanicznych reakcji Szaranowicza, to jednak jego ekspresja zapisała się w historii transmisji telewizyjnych.

Pierwszy raz w złotej erze

Oczekiwania związane z dobrym występem Adama Małysza w Zakopanem były ogromne. W 2002 roku do stolicy polskich Tatr zjechało się tysiące Polaków. Każdy chciał poczuć atmosferę i dopingować "Orła z Wisły" spod skoczni. Entuzjazm dało się wyczuć również podczas transmisji telewizyjnej.

- Pięknie tu się zrobiło, kolorowo. To na pewno będzie go niosło [...] I jest, piękny skok! Znakomicie! [...] 131 metrów! Adam Małysz prowadzi! Adam Małysz prowadzi! - wykrzyczał Szaranowicz na antenie Telewizji Polskiej podczas pierwszej serii niedzielnego konkursu.

- Pada śnieg, wieje. Za moment Adam Małysz i będzie wszystko jasne. Blisko, ale czy jest wystarczająco? Za moment zobaczymy odległość, styl był ładny [...] Jest pierwszy! Ależ ma Hannawald pecha! Przegrywa drugi konkurs. Wczoraj 0,4, dziś 0,6 punktu! Dwudziesta pierwsza wiktoria Adama Małysza! Jest pierwszy, piękna niedziela - cieszył się dziennikarz.
Od tego momentu stało się jasne, że konkursy w Zakopanem są dla polskich kibiców wyjątkowe. Rekordowa liczba fanów zgromadzonych na trybunach oraz przed telewizorami zwiastowała, że w kolejnych latach entuzjazm będzie równie duży.

Rekord Hannawalda

Niemiecki skoczek już w kolejnym roku odbił sobie z nawiązką nie do końca satysfakcjonujący go wynik z poprzedniego sezonu. Hannawald triumfował, ustanawiając nowy rekord Wielkiej Krokwi. Wynik przetrwał długie lata.

- Hannawald. Ogromna zmiana w nastawieniu polskich kibiców. Jest dużo okrzyków "Hanni" [...] Piękny skok, powyżej rekordu skoczni! Hannawald, mamy nowy rekord! Pięknie wykorzystał wszystko to, co mu dała natura [...] 140 metrów, 140 metrów, jest pierwszy! - oceniał podczas transmisji.

Dla Małysza był to również udany konkurs. Polak znalazł się na podium, zajmując trzecie miejsce. "Orzeł z Wisły" tego dnia nie mógł jednak rywalizować z Hannawaldem, który okazał się bezkonkurencyjny.

Chwile grozy

- To jest proszę państwa fatalna informacja, fatalna. Ten upadek jest straszny - po tych słowach kibice zamarli. W domach tysięcy osób nastała przeraźliwa cisza.

W 2007 roku na Wielkiej Krokwi zmagania były wielokrotnie przerywane. Konkurs był rwany, prowadzony z długimi przerwami. Warunki krzyżowały plany organizatorów, jednak postanowiono dokończyć konkurs.

W drugim skoku bardzo groźnie wyglądający upadek miał Jan Mazoch. Czech otrzymał mocny podmuch, po którym upadł bezwładnie na zeskok. Oczekiwano na pierwsze informacje.

Czech przez kilka dni walczył o życie. Znalazł się w stanie śpiączki farmakologicznej. Powrócił do zdrowia, jednak już nigdy do poważnego skakania. Karierę zakończył kilka miesięcy później.

Zmiana warty

Małysz po raz ostatni w karierze triumfował na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Wówczas nie zakładano, że dla utytułowanego skoczka będzie to ostatni sezon w elicie.

"Orzeł z Wisły" wygrał na polskiej ziemi w 2011 roku. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie przewaga z pierwszej serii. Drugi skok nie był tak udany.

- Ruszył. Adam Małysz, najważniejszy moment w Zakopanem pierwszego konkursu. Adam w powietrzu, czy będzie daleko? [...] Czekamy jak na wyrok. Jest! Jest! Jest! Adam Małysz, 39. wygrana w Pucharze Świata. Jaka radość! Oddają mu, że jest wielki, niepowtarzalny. To jest po prostu coś fantastycznego - krzyczał dziennikarz, ciesząc się z triumfu polskiego skoczka.
Dwa dni później nastąpiła symboliczna zmiana pokolenia. Adam Małysz upadł w pierwszej serii niedzielnego konkursu. Na półmetku najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem był Kamil Stoch. Oznaczało to, że młody polski skoczek będzie kończył zmagania.

- Zostaje Kamil Stoch. Wieje, wieje i to wieje z tyłu mocno. Proszę zwrócić uwagę jaka zawierucha. Kamil w powietrzu. Brawo, brawo! I teraz zobaczymy, mam nadzieję, że to był ten skok, o którym marzył! [...] Wygrał? Chyba wygrał! Wygrał! Fantastyczna sprawa proszę państwa, jakby prezent dla kolegi. Jest, jest zwycięzcą Kamil Stoch! - przeciągnął nazwisko Polaka, oceniając na gorąco zmagania.

Ikona dziennikarstwa sportowego

Głos Szaranowicza przez lata był obecny w domach polskich kibiców. Jego komentarz niósł najpierw Małysza do pierwszego zwycięstwa na Wielkiej Krokwi, w kolejnych latach Stocha do jego pierwszego triumfu w Pucharze Świata.

Komentator opisywał wyczyny innych - rywalizujących z polskimi skoczkami - zawodników. W tym Gregora Schlierenzauera, Thomasa Morgensterna, Janne Ahonena, czy Hannawalda.

Szaranowicz zawsze trafnie opisywał sytuacje, budował napięcie, tworzył atmosferę. Zawsze przytaczał fakty, a co najważniejsze, jednoczył wszystkich przed ekranami telewizorów. Z jego komentarzem powstała magia Pucharu Świata w Zakopanem.

Start Kamila Stocha na igrzyskach olimpijskich zagrożony? Ekspert rozwiał wątpliwości >>
Błaha sytuacja, moment nieuwagi. Lekarz zdradził, jak Stoch doznał urazu >>

ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×