Miał zostać kierowcą tira, ale w ostatniej chwili zrezygnował
O mały włos, a zamiast pracować w sporcie, Robert Mateja jeździłby tirami. Zrobił nawet wszystkie potrzebne kursy, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Dzisiaj szkoli młodych, polskich skoczków.
Ostatecznie w maju ubiegłego roku dostał ofertę od Adama Małysza. Został trenerem w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Wcześniej przez trzy lata pracował u naszych południowych sąsiadów - Czechów. Odpowiadał za trening skokowy dwuboistów.
Mateja przyznał, że jako kierowca tira z pewnością zarabiałby więcej niż jako trener, jednak nie tym się kierował. - O wyborze nowego zajęcia decydowała pasja. Do innej pracy musiałbym się od nowa wdrażać, jeżdżenie ciężarówką to by była dla mnie całkowita nowość i pewnie nie byłoby źle, ale chciałem zostać w skokach - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"Mateja jest doskonale znany polskim kibicom skoków narciarskich. W Pucharze Świata debiutował już w 1992 roku, ale na pierwsze punkty musiał czekać cztery lata. Wywalczył je w Lillehammer, gdy zajął 28. miejsce. Wystąpił na trzech igrzyskach olimpijskich, a najwyższą lokatę (20.) udało mu się zająć w Nagano w 1998 roku.
Rok wcześniej na mistrzostwach świata w Trondheim zajął piąte miejsce. Dziesięciokrotnie udało mu się zająć pozycję w pierwszej dziesiątce konkursu w Pucharze Świata (dwukrotnie był piąty).
Po karierze został przy skokach. W 2017 roku był w sztabie Stefana Horngachera, który świętował zdobycie Kryształowej Kuli za triumf w Pucharze Narodów. Wcześniej poprowadził polskich juniorów do kilku medali mistrzostw świata.
Zobacz, jak dziś wygląda Robert Mateja: