Szokujące praktyki australijskich kulturystek: niszczą swoje zdrowie!
Przygotowując się do zawodów, narażają organizm na ekstremalny wysiłek. By szybko się odwodnić, sięgają po wódkę lub wino. Stosują także inne drogi na "skróty" - sterydy czy narkotyki. Lekarze biją na alarm i ostrzegają przed poważnymi chorobami.
Dziennikarze australijskiego "Sunday Times Magazine" w ostatnim czasie wnikliwie przyglądali się kulturystycznej scenie w swoim kraju, z naciskiem na rywalizację kobiet. Zastanawiał ich gwałtowny wzrost popularności tego sportu wśród płci pięknej. Niegdyś to kulturyści byli na pierwszym planie, a pań w tym środowisku było ledwie kilkanaście. Teraz na zawodach proporcje uległy odwróceniu. To kobiet jest więcej. Niestety nie wszystkie grają fair.
10 litrów wody dziennie
Rozmawiali z kulturystkami, obserwowali, jak przygotowują się do zawodów. Wyniki trzymiesięcznego "śledztwa" opublikowali pod koniec stycznia. Wywołały one poruszenie wśród Australijczyków. Z artykułu wyłaniał się bowiem wyjątkowo ponury obraz.
"Sunday Times Magazine" opisał szokujące praktyki kulturystek z Australii. Wiele z nich naraża swój organizm, byle tylko osiągnąć jak najlepsze miejsce na zawodach. Ich metody opisano ze szczegółami.
Czy wiecie, co oznacza "waterloading"? W dosłownym tłumaczeniu "ładowanie wody". Na tydzień przed zawodami kulturystki piją ogromne ilości wody. Nawet do 10 litrów dziennie, podczas gdy optymalna ilość dla człowieka to 2 litry. Na portalach społecznościowych w ostatnim czasie zaroiło się od zdjęć z siłowni, na których Australijki uprawiające kulturystykę chwalą się piciem wody z wielkich butli. Motywują się wzajemnie komentarzami: "Znajdź swoją granicę, a potem ją zgnieć" albo "Dopóki nie zwymiotujesz, nie zemdlejesz albo nie umrzesz, rób tak dalej".Wódka, wino i frytki
Po "waterloadingu", dzień przed zawodami, następuje gwałtowne odwrócenie procesu. Chodzi wówczas o pozbycie się wody z organizmu. Powszechne jest stosowanie diuretyków, czyli leków moczopędnych. Ale to nie wszystko. Niektóre kulturystki nawet w dniu zawodów (!) piją wódkę albo wino. Jak wiadomo, alkohol odwadnia. A sportsmenki chcą się odwodnić jak najprędzej.
Są jeszcze inne zaskakujące metody. Część kobiet krótko przed zawodami sięga po "śmieciowe" jedzenie - frytki z sosem pomidorowym, ciastka, muffinki. Wcześniej na kilka tygodni usuwają węglowodany z diety. Wierzą, że nagła dawka cukru i soli przed zawodami sprawi, że ich mięśnie "napęcznieją".
The Sunday Times (Western Australia) posted this article today... Being a professional in this industry and a coach I am...
Posted by Summer Bernard IFBB Pro on 23 styczeń 2016
Inne kobiety z kolei "głodzą się" przed sprawdzianem. 23-letnia Tamara Legge, jedna z bohaterek artykułu, przyznaje, że ćwiczyła przez trzy godziny dziennie, jednocześnie mocno redukując liczbę przyjmowanych kalorii (poniżej 1000). - Bo byłam za gruba - twierdziła. Przypomnijmy, że zalecana dawka dzienna dla kobiety, która nie wykonuje ćwiczeń fizycznych, to 1200 kalorii.
Sięgają po lek dla... koni
To metody kontrowersyjne, aczkolwiek nie będące w sprzeczności z przepisami. Co innego doping. W raporcie "STM" ujawniono, że część zawodniczek stosuje sterydy i narkotyki (kokainę). Blokery estrogenu (hormonu żeńskiego), peptydy czy clenbuterol. Ten ostatni jest przeznaczony do rozszerzenia dróg oddechowych u... koni. Zarówno w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim, jak i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) widnieje na liście środków zakazanych.
Clenbuterol może powodować zaburzenia pracy serca. - To tak, jakby umieścić silnik V8 w sercu. Ono nie jest zbudowane, by pracować w takim tempie. Konsekwencją może być atak serca - ostrzega profesor Lisa Nissen z University of Technology w Queensland.