Strzelił 652 gole, grał z Deyną, był geniuszem. Teraz ukrył się przed światem

Kiedyś uważano go za jednego z najlepszych napastników Europy. Mówili o nim "jugosłowiański Gerd Mueller". W ojczyźnie miał wszystko poza wolnością. Przechytrzył Hajduka Split i wyjechał do USA. Zawieszony przez FIFA mógł grać w hali. Grał, i to jak!

Michał Fabian
Michał Fabian
Steve Zungul YouTube / Steve Zungul

Już jako młody chłopiec Slaviša Žungul wyróżniał się nieprzeciętnymi umiejętnościami piłkarskimi. Gdy miał 11 lat, grał w zespole z 15-latkami. Kiedyś działacze sfałszowali jego kartę. Wpisali mu starszy rocznik, by mógł wystąpić w turnieju trampkarzy. Piłka nożna była jego miłością. Nie zawsze akceptowaną przez rodzinę. Urodził się jako Slaviša Ivanović. Ojciec zmarł, gdy chłopak był małym dzieckiem. Wychowywała go matka, która wkrótce wyszła za mąż po raz drugi. Slaviša przybrał nazwisko ojczyma - Žungul.

- Gdy miałem 15 lat, uciekłem z domu, by pójść na mecz. Nie było mnie przez tydzień, rodzina się wściekła. Matka zamknęła mnie w pokoju i powiedziała: "Koniec z piłką". Uciekłem przez okno, po sznurze. Trenowałem dalej, bo to kocham - wspominał przed laty sytuację z dzieciństwa.

Wychowywał się w miejscowości Kaštel Lukšić, położonej nieopodal Splitu. Naturalnym wyborem był więc Hajduk Split. Žungul trafił do tego klubu, gdy miał 17 lat. Szybko stał się ważnym ogniwem zespołu. Jego zarobki wkrótce były wyższe od pieniędzy całej rodziny.

Młody, przystojny, kobiety go uwielbiały

W Hajduku strzelał gole jak na zawołanie (w sumie 82 w 177 meczach), zdobył trzy mistrzowskie tytuły (1972, 1974 i 1975 r.), zanotował aż pięć triumfów w krajowym pucharze. Magazyn "France Football" uznał go jednym z sześciu najlepszych napastników Europy. W kadrze Jugosławii rozegrał 14 spotkań, w tym m.in. podczas mistrzostw Europy w 1976 r. "Plavi", grając przed własną publicznością, przegrali dramatyczny półfinał z RFN 2:4 po dogrywce, a następnie także mecz o brąz z Holandią. O dziwo, w kadrze nie trafił ani razu. - To dlatego, ze byłem zawsze najmłodszy. Moją rolą nie było strzelanie. Miałem robić miejsce dla innych - dla Dragana Dżajicia i weteranów, którzy nie mogli już biegać - mówił w jednym z wywiadów.

Na boisku Žungul był postacią wybitną, ale przypięto mu łatkę piłkarza trudnego. Slaviša, oględnie mówiąc, nie prowadził sportowego trybu życia. Był królem życia. - Młody, przystojny, obiekt kobiecych westchnień - czytamy w "The Guardian". Lubił towarzystwo pięknych pań, szybkie samochody, a przede wszystkim imprezy. Także w przeddzień meczu. O dziwo, nie miało to wpływu na jego formę. Kilkanaście czy nawet kilka godzin po zakończeniu balangi wychodził na boisko i grał znakomicie.

Przed sezonem 1978/79 w Splicie zmienił się trener. Przyszedł Tomislav Ivić, wielce utytułowany szkoleniowiec, który zdobywał trofea w sześciu krajach. Skrupulatny, rygorystyczny, ceniący ciężką pracę. Žungul zaś miał inne spojrzenie na futbol. Tarcia były nie do uniknięcia. - Zawsze kazał nam grać zbyt defensywnie. Miałem biegać po całym boisku i robić miejsce innym, podczas gdy powinienem zachowywać siły na wykańczanie akcji - podkreślał Slaviša, który uchodził za "lisa pola karnego". Nieprzypadkowo porównywano go do wybitnego Niemca, nazywając "Gerdem Muellerem Jugosławii".

- Co Mueller potrafił zrobić dla Bayernu, on potrafił dla Hajduka. Wiedział, gdzie poleci piłka, potrafił przewidzieć kilka ruchów wcześniej niż wszyscy inni. To coś, czego nie można się nauczyć. Trzeba się z tym urodzić - mówił Vladimir Beara, jeden z najlepszych bramkarzy lat 50. ubiegłego wieku, a następnie trener.

Nie chciał do armii

Oprócz nie najlepszych relacji z trenerem Žungula zaczęły niepokoić jeszcze dwie inne kwestie. Po pierwsze, pieniądze. Hajduk miał wobec niego pewne zaległości. Po drugie, w Jugosławii mężczyźni - nie wyłączając piłkarzy - musieli odbyć 18-miesięczną służbę wojskową. Piłkarz, wówczas 24-latek, obawiał się, że wkrótce "pójdzie w kamasze". On zaś nie chciał marnować najlepszych lat swojej kariery.

Interesowały się nim Inter i AC Milan, ale o legalnym wyjeździe do zagranicznego zespołu mógł tylko pomarzyć. Jugosłowiańskie kluby zezwalały na transfer zawodnika, ale po ukończeniu 28. roku życia. - Miał w Splicie wszystko poza wolnością - piszą zagraniczne media. A wolność Slaviša cenił sobie ponad wszystko.

3 grudnia 1978 r. Žungul rozegrał mecz w Splicie z FK Sarajewo. Wygrany przez Hajduka 5:0. Napastnik strzelił dwa piękne gole. Gdy schodził z boiska, kibice żegnali go brawami na stojąco. Nie wiedzieli wówczas, że żegnają go na zawsze.
Gwiazdor Hajduka obmyślił bowiem sprytny plan. W tamtym okresie związany był z pochodzącą ze Słowenii piosenkarką Moni Kovacić. Była ona pierwszą kobietą z Jugosławii, która pozowała nago do magazynu "Start", jugosłowiańskiego odpowiednika "Playboya". Gdy pod koniec 1978 r. Moni miała zakontraktowane koncerty w USA, Slaviša zaczął się starać o zgodę na wyjazd razem z ukochaną.

W Jugosławii nazwali go "zdrajcą"

Przedstawił w klubie następującą wersję: "Jest przerwa zimowa, pojadę, pogram tam w kilku meczach pokazowych w hali, dla podtrzymania formy. I wrócę". Działacze, początkowo podchodzący do prośby piłkarza niechętnie, w końcu się zgodzili. Nie przypuszczali, że piłkarz ich wykiwa. - W końcu ma kontrakt, a poza tym czego miałby szukać w USA? - uspokajali się.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×