Niepokojące wieści z Rio. Sportowiec został "uprowadzony" przez policjantów

Nowozelandzki zawodnik jiu-jitsu, Jason Lee, ostrzega sportowców i kibiców, którzy przyjadą na igrzyska w Rio, przed niebezpieczeństwem. - Mieli broń, wolałem z nimi nie negocjować - tak mówi o funkcjonariuszach, którzy go zatrzymali.

 Redakcja
Redakcja
Instagram

Jason Lee twierdzi, że został "uprowadzony" przez policjantów w Rio de Janeiro i zmuszony do zapłacenia im łapówki. - Nigdy wcześniej tak bardzo nie bałem się o swoje życie - przyznał na łamach stuff.co.nz.

Fot. www.stuff.co.nz Fot. www.stuff.co.nz
Horror 27-latka zaczął się na autostradzie. Sportowca zatrzymało dwóch policjantów na motorach. Myślał, że to rutynowa kontrola. - Najpierw kazali mi wyjść z auta i rozstawić nogi. Potem zaczęli mnie przeszukiwać. Nawet w okolicach intymnych, co było dla mnie zaskoczeniem - zdradził.

Zobacz także: Sceny jak w stanie wojennym. Tysiące żołnierzy i czołgi na ulicach Rio!

Później jeden z funkcjonariuszy zabrał Nowozelandczykowi prawo jazdy oraz dokumenty samochodu (pochodził z wypożyczalni) i wrócił za kilka minut. - Usłyszałem, że łamię prawo. Policjant powiedział mi, że nie mogę jeździć bez paszportu, skoro nie jestem obywatelem Brazylii. Pokazywał mi nawet wielką książkę w języku portugalskim. Nic z niej nie rozumiałem, ale wiedziałem, że mówi nieprawdę - stwierdził.

Zawodnik jiu-jitsu zaczął podejrzewać, że ma do czynienia ze skorumpowanymi mundurowymi, gdy zażądali od niego 2000 reali (nieco ponad 600 dolarów) pod groźbą aresztowania. - Oni mieli broń, wolałem z nimi nie negocjować - wyjaśnił.

Lee nie miał ze sobą gotówki, więc został zmuszony do wypłacenia pieniędzy z bankomatu. - Najpierw kazano mi jechać autem pod prąd. Potem musiałem się przesiąść do ich nieoznakowanego samochodu. Mówili, że nie mogą zrobić inaczej, bo nie mam przyciemnianych szyb i ktoś może ich rozpoznać w mundurach - powiedział 27-letni wojownik.

Gdy sportowiec zapłacił, w końcu został puszczony wolno. Funkcjonariusze ostrzegli go, że całą historię ma zachować dla siebie. Lee bał się, że policjanci mogli mu podrzucić narkotyki do auta, więc zanim zgłosił sprawę na komisariacie, najpierw oddał pojazd do wypożyczalni.

- Długo zastanawiałem się, czy to zgłosić. Nawet funkcjonariusz na komisariacie powiedział mi: "rozumiem, że pan się waha, bo wydział policji, z którego pochodzili ci ludzie, jest tak straszny, że nawet my się boimy" - zakończył swoją relację Nowozelandczyk.

Lee mieszka w Rio od dziesięciu miesięcy. Na igrzyskach nie startuje, bo jego dyscypliny nie ma w programie imprezy.

Opracował PS

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Rooney ośmieszony przez kolegów. Dostał dwie "siatki"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×