Przegrali finał IO, do dziś czują się oszukani. Ten mecz wciąż wzbudza emocje

 Redakcja
Redakcja
W hali zapanował chaos. Righetto uznał, że gra zostanie wznowiona, ale do końca meczu pozostanie jedynie sekunda, bo wtedy spotkanie zostało zatrzymane. Wydawało się, że tak się stanie, ale nagle z trybun na parkiet zbiegł sekretarz generalny FIBA, Renato William Jones. Nakazał sędziom zmienić decyzję i - zamiast jednej - przyznać drużynie ZSRR trzy sekundy na rozegranie ostatniej akcji.

Na tablicy nagle pojawiło się... 50 sekund do końca meczu. Awaria chwilę trwała, nikt nie potrafił ustawić porządnie czasu tak, aby pozostało zgodnie z ustaleniami trzy sekundy do końca. Wszyscy skupili się na ustawianiu zegara, łącznie z operatorem kamery, który nie uchwycił momentu, jak akcja ponownie się rozpoczęła. Koszykarze ZSRR wznowili grę, niemal od razu rozległa się syrena, koniec meczu, mistrzami olimpijskimi zawodnicy USA.

To jednak nie koniec, bowiem sędziowie nakazali rozpocząć grę po raz trzeci.

Koniec wielkiej serii

Amerykanie nie chcieli wracać do gry, uznawali, że są już mistrzami. Renato William Jones groził im dyskwalifikacją, więc wreszcie ponownie pojawili się na parkiecie. Tym razem poszło wszystko godnie z przepisami, jednak nie po myśli Amerykanów.

Koszykarze ZSRR znowu zaczęli spod własnego kosza. Przerzut przez całe boisko, piłka trafiła do Aleksandra Biełowa. Pilnowało go dwóch rywali, ale obaj upadli na parkiet. Zaskoczony koszykarz Sowietów stał sam pod obręczą, bez problemów trafił, za chwilę ostatnia syrena. To już był koniec meczu - 51:50. Uradowani koszykarze ZSRR zaczęli świętować, a zszokowani zawodnicy z USA nie wiedzieli, co się dzieje.

Znowu rozpoczęły się parkietowe przepychanki, ale tym razem w roli poszkodowanych występowali Amerykanie. Nic dziwnego - od 1936 roku, kiedy koszykówka weszła do programu olimpijskiego, nie przegrali meczu (łącznie z IO w Monachium mieli 63 wygrane z rzędu, siedem złotych medali), choć wysyłali jedynie amatorów z NCAA. Teraz też wierzyli, że uda im się jakoś odmienić losy końcówki meczu.

Szkoleniowcy amerykańscy dowodzili, że zegar źle działał, przez co koszykarze ZSRR mieli więcej czasu na rozegranie akcji niż powinni. Dodatkowo, ich zdaniem, na parkiet wszedł jeden z trenerów rywali, żeby upomnieć się o przerwę, co powinno skończyć się przewinieniem technicznym. Padło nawet pytanie, czy aby na pewno Kondraszin w ogóle chciał przerwę, jednak kamery telewizyjne nie pozostawiały wątpliwości, że chciał.

Polak zdecydował

Wszystkie protesty komitet olimpijski zignorował. Odwołanie Amerykanów przepadło, przegrali głosowanie 2-3. Te trzy głosy, który nie uznały ich racji, oddali przedstawiciele Polski, Węgier i Kuby, czyli krajów komunistycznych. Koszykarze USA, wbrew sugestiom olimpijskich działaczy ze swojego kraju, nie przyjęli srebrnych medali za drugie miejsce.

Amerykanie byli tak źli, że jeden z nich, Kenneth Davis, zapowiedział rodzinie (taki zapis znalazł się w jego testamencie), że nie wolno im odbierać srebra nawet po jego śmierci. Sprawa żyła swoim życiem - w 2002 roku pewien kongresmen zwrócił się do MKOl. o ponowne rozpatrzenie skargi Amerykanów, jednak bezskutecznie. Tym politykiem był Tom McMillen, były członek przegranej drużyny olimpijskiej.

Opracował (KG)

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Messi ośmieszył gwiazdę Barcelony

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×