Ma 79 lat, a "broni jak na PlayStation". Poznaj najstarszego piłkarza w Polsce

Jest najstarszym piłkarzem w Polsce, który wciąż gra w rozgrywkach ligowych. Latem musiał zmienić klub, bo lekarz nie chciał mu podbić karty badań. Poznajcie Ryszarda Kacysza, 80-letniego bramkarza, który sprawia, że rywalom opadają szczęki.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
East News / Agencja SE/Kasia Zaremba

Czy kiedyś wyobrażaliście sobie, jak będzie wyglądało wasze życie, gdy będziecie mieli 80 lat? Pewnie wielu z was po prostu marzy o spokojnej starości. Pewnie nawet przez myśl wam nie przeszło, że w takim wieku można uganiać się za piłką. Wydaje się to nierealne, prawda? No to znaleźliśmy człowieka, który pokazuje, że niemożliwe nie istnieje.

Ryszard Kacysz przeżył II wojnę światową, śmierć własnej żony, a także wielu przyjaciół w podobnym wieku. Przez te wszystkie lata jedno się nie zmieniło. Nadal idzie na trening, zakłada korki, rękawice i staje między słupkami, a potem fruwa niczym nastolatek. Kibice, którzy widzą go pierwszy raz, przeważnie tylko patrzą i niewiele mówią. Są w szoku.
Eastnews/Agencja SE/Kasia Zaremba Eastnews/Agencja SE/Kasia Zaremba
- Mnie się zdaje, że mam dopiero 18 lat. Bo tak się czuję - mówi wprost 79-letni bramkarz (wypowiedź dla "Gazety Krakowskiej").

"Mały, stań w bramce"

Urodził się 17 grudnia 1936 roku. II wojnę światową przeżył jako małe dziecko, a więc nie do końca był świadomy tego, co działo się w Polsce i innych zakątkach globu. Bardziej interesowała go piłka nożna, a to pewnie wzięło się stąd, że jego ojciec też grał i miał propozycję nawet z Garbarni Kraków, która w 1931 roku była mistrzem Polski.

Mały Ryszard początkowo grał tylko na podwórku. Do klubu trafił przypadkowo, gdy ze swoimi kolegami ograli lokalną drużynę 10:1, a niedługo potem zapisali się na treningi do pokonanego zespołu. Kacysz zaczynał na lewym skrzydle i pewnie by tak zostało, gdyby nie zbieg okoliczności. Pewnego dnia zabrakło bramkarza. Ktoś krzyknął do niego "mały, stań na bramce" i tak już zostało.

- Był rok 1947. Od tego czasu ciągle bronię - przyznaje.

"Rico", bo tak go wszyscy nazywają, sam o sobie mówi, że jest kieszonkowym bramkarzem. Rzeczywiście, warunkami fizycznymi nie imponuje, bo ma zaledwie 167 centymetrów wzrostu. Zawsze jednak nadrabiał innymi atutami. Był skoczny, zwinny i miał świetny refleks. Niewiele brakowało, a trafiłby... do Wisły Kraków, którą prowadził legendarny Mieczysław Gracz.

- Dał mi dziesięć czekolad i powiedział: "Jesteś dużym talentem. Gdybyś był wyższy o 10 centymetrów, wziąłbym cię do drużyny" - wspomina Kacysz.

W dużej mierze to wzrost sprawił, że od zawsze występował w amatorskich klubach z niższych lig. Piłka jednak zawsze była dla niego zabawą i relaksem po ciężkiej pracy. Przez 46 lat łączył obowiązki zawodowe z treningami. 11 lat był ślusarzem w Bielskich Zakładach Lin i Pasów "Bezalin", 19 lat pracował w warsztacie w piekarni na pl. Dominikańskim w Krakowie, a 16 lat w utrzymaniu ruchu na cementowni w Pleszowie.

Najtrudniej było, gdy przeżył rodzinną tragedię. Żona zachorowała na raka i zmarła dzień przed 25. rocznicą ślubu. Ryszard nagle musiał sam zająć się dziećmi, a wychowanie ich łączył z pracą, no i oczywiście piłką nożną.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×