Narkotyki, morderstwo i piłka nożna. Taki był Pablo Escobar, bohater serialu "Narcos"

Futbol była wielką pasją Pablo Escobara. Krwawy baron narkotykowy z Medellin budował boiska, pompował miliony w kluby piłkarskie i zapraszał gwiazdy tego sportu do swojego domu.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
East News / AP Photo

Niedawno telewizja Netflix wyemitowała drugi sezon serialu "Narcos", w którym poznajemy losy Pablo Escobara. Produkcja cieszy się ogromnym zainteresowaniem na całym świecie, co nie dziwi, bo opowiada o człowieku, który na kokainie zbił niewyobrażalną fortunę. Dziennie na produkcji i przemycie tego narkotyku zarabiał... 60 milionów dolarów.

W pewnym momencie Kolumbijczyk był siódmy na liście najbogatszych ludzi na świecie magazynu "Forbes". Do fortuny doszedł nie tylko sprytem, ale przede wszystkim brutalnością. Kto podpadł baronowi z Medellin, ten musiał liczyć się ze śmiercią. Escobar nie miał dla nikogo litości. Kandydaci na prezydentów, politycy z najwyższych szczebli, wojskowi, policjanci. Każdy, kto mu nie sprzyjał, był wrogiem.

Przez lata, z powodu wojny z jego kartelem, zginęło tysiące niewinnych ludzi. Wielu Kolumbijczyków jednak go kochało. Escobar rozdawał pieniądze biednym, budował szkoły czy domy, ale robił to głównie dlatego, że nie miał innego sposobu, jak wyprać brudne pieniądze pochodzące z kokainy. Kochał także sport, a szczególnie piłkę nożną i to on sprawił, że kolumbijski futbol w pewnym momencie stał się potęgą.

Bawił się jak w Fantasy Football

W luksusowej willi Escobara piłka nożna zawsze była obecna. Baron z Medellin na terenie swojej posiadłości miał wybudowane własne boisko, na którym często rozgrywał mecze ze swoimi współpracownikami. Z czasem wpadł na pomysł, że futbol może być świetnym biznesem, aby zalegalizować część pieniędzy.

Najpierw w rodzinnym mieście budował boiska, z których mogli korzystać mieszkańcy. Potem doszło do tego sponsorowanie drużyn młodzieżowych czy organizowanie turniejów piłkarskich w najbiedniejszych slumsach. W ten sposób prał pieniądze i zyskiwał sympatię ubogich mieszkańców. Do dzisiaj panuje przekonanie, że każdy piłkarz z Kolumbii futbolu nauczył się dzięki pieniądzom z narkotyków.

- Pablo kochał piłkę nożną. Dorastał w Medellin, w Kolumbii, a więc w kraju, który darzy szczególnym uczuciem ten sport. Pracujący dla niego zabójca, "Popeye", opowiadał, że często nosił ze sobą buty piłkarskie Escobara. Z kolei jego siostra wspomniała, że kiedy został zabity, miał założone korki (tego nikt nigdy nie potwierdził - przyp. red.) - mówi Michael Zimablist, reżyser, który zrobił film dokumentalny o Escobarze.

To jednak wciąż było za mało. Pieniędzy ze sprzedaży kokainy przybywało, a więc potrzebna była inwestycja. W 1980 roku Escobar postanowił zainwestować w klub piłkarski. Padło na Atletico Nacional Medellin.


Nie tylko Pablo zrobił z futbolu pralnię brudnych pieniędzy. Tak samo robili inni kolumbijscy baroni, którzy z nim współpracowali. Jose Gonzalo Rodriguez rządził w Milionarios, a Miguel Rodriguez w America Cali.

- Ich działania można porównać do gry Fantasy Football. Sami sobie wybierali piłkarzy, bo było ich na to stać - mówi Zimablist.

Tak powstała drużyna gwiazd

Atletico Nacional przy wsparciu Escobara w jednej chwili stało się gigantem. Klub z Medellin stać było na dobrych obcokrajowców i mógł pozwolić sobie na sprowadzenie każdego Kolumbijczyka, który potem dostawał bajeczny kontrakt. Pierwszy sukces przyszedł już po roku. W 1981 roku baron narkotykowy mógł świętować mistrzostwo kraju.

Ten największy sukces miał dopiero nadejść. W Atletico Nacional zaczęły pojawiać się wielkie gwiazdy. Rene Higuita, Andres Escobar, Faustino Asprilla. Pewnie znacie te wszystkie nazwiska, a tak się składa, że oni wszyscy grali w klubie Escobara.

Nie wiadomo, ile milionów dolarów kolumbijski kartel zainwestował w klub z Medellin. Na pewno były to gigantyczne sumy. Nikt jednak tym się nie interesował, bo najważniejszy był futbol. Każdy chciał na żywo oglądać wielkie gwiazdy w akcji. Na wypełnionych trybunach byli biedni, bogaci, wojskowi, partyzanci, politycy i oczywiście ludzie, którzy sterowali handlem kokainą.

W 1989 roku Atletico Nacional wygrało Copa Libertadores, a więc południowoamerykański odpowiednik Ligi Mistrzów. Pierwszy raz w historii klub z Kolumbii zdobył to prestiżowe trofeum i to w niecodziennych okolicznościach. Zwycięzcę wyłonił konkurs rzutów karnych, a w nim popis dał Higuita. Najpierw obronił cztery jedenastki, a potem sam strzelił tą, która dała zwycięstwo.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×