"Nie miałem jedzenia, a w portfelu ani złotówki". Wstrząsające słowa Zimnocha

Trzy lata temu Krzysztof Zimnoch miał walczyć z Arturem Szpilką. Od tamtej pory wiele się zmieniło. "Szpila" jest wielką gwiazdą, a jego niedoszły rywal dopiero co odbił się od dna.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

W życiu Krzysztofa Zimnocha ostatnio wiele się zmieniło. Pięściarz z Białegostoku ma nowego trenera i wyjechał do Anglii, gdzie przygotowuje się do kolejnej walki. 22 października zobaczymy go w Wieliczce, gdzie zmierzy się z Marcinem Rekowskim.

Dla 33-letniego Zimnocha to być może ostatnia szansa, aby zrobić karierę w zawodowym boksie. Kilka lat temu był sławny w całej Polsce, a to za sprawą konfliktu z Arturem Szpilką. W międzyczasie wygrał kilka walk, umocnił się w kategorii ciężkiej i nagle wszystko się posypało.

Od października 2013 roku nie wychodził do ringu przez dwa lata. Szybko zaczęło brakować pieniędzy, aż w końcu doszedł do momentu, gdy nie miał nawet na jedzenie.

- Po dwóch operacjach, kiedy przez dwa lata nie boksowałem, miałem bardzo ciężki okres w moim życiu. W pewnym momencie otworzyłem lodówkę, w której nie miałem nic do jedzenia, a w portfelu nie miałem ani jednej złotówki. Odezwał się wtedy do mnie Tomasz Babiloński, mój promotor i pomógł mi. Wstyd mi było wtedy zadzwonić do mamy i zapytać, czy ma coś do jedzenia. Moja dziewczyna, a dzisiaj już żona, też mi wtedy wiele pomogła. Ja już byłem na samym dnie i nie zamierzam drugi raz na nie spadać - opowiada w rozmowie z Ringpolska.pl.

Niekończące się problemy zdrowotne zmusiły go do podjęcia normalnej pracy. W ten sposób Zimnoch trafił do dyskoteki, gdzie jednak nie stał na bramce, jak wielu ludzi ze świata sportów walki.

- W końcu zatrudniłem się jako szatniarz w dyskotece i pracowałem tak przez rok. Pracowałem jedną ręką, bo druga była na temblaku. Najpierw jedna, a potem druga - zdradza i opowiada o reakcjach kibiców. - Bardzo się dziwili i zostawiali mi duże napiwki jako gest wsparcia, za co też im bardzo dziękuję, bo to wtedy było dla mnie bardzo ważne i budujące. Dzisiaj sobie myślę, że to było mi potrzebne i wspominam ten czas z uśmiechem, choć nie było kolorowo.

Pomyśleć, że trzy lata temu Zimnoch był na dobrej drodze, aby godnie żyć z boksu. Wystarczy spojrzeć na Artura Szpilkę, który wtedy miał się zmierzyć z białostoczaninem (walkę ostatecznie odwołano). "Szpila" dzisiaj żyje w Stanach Zjednoczonych, świetnie zarabia i ma już za sobą pierwszą walkę o mistrzostwo świata. Jego niedoszły rywal musi z kolei pokonać Rekowskiego, aby jeszcze w przyszłości żyć z boksu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ma 9 lat, a już sporo potrafi. Zobacz popisy syna Kluiverta

Czy Krzysztof Zimnoch pokona Marcina Rekowskiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×