Były rywal Tomasza Adamka jednak żyje. Rosjanie popełnili makabryczną pomyłkę
Dżabraił Dżabraiłow był zaskoczony, gdy zaczął otrzymywać telefon za telefonem od znajomych. Byli zdziwieni, że... żyje. Okazało się, że rosyjskie media uśmierciły go za życia.
Informacja momentalnie obiegła świat. Na Twitterze podał ją nawet znany komentator, Mateusz Borek, którego wkrótce z błędu wyprowadził dziennikarz "SE", Andrzej Kostyra. Okazuje się, że zamordowano niejakiego Dżabraiłowa, ale to nie był dawny rywal Tomasza Adamka.
@BorekMati mati. On żyje i się śmieje, że uśmiercili go dziennikarze. To zbieżność imienia i nazwiska. https://t.co/KuqPfUjMnG
— Andrzej Kostyra (@akosekos) 9 listopada 2016
W Rosji doszło do koszmarnej pomyłki z powodu zbieżności nazwisk. Dwukrotny mistrz świata kickboxingu sam zdementował informacje o swojej rzekomej śmierci.
- Wieczorem jak zwykle poszedłem na salę treningową. Nagle zaczęli wydzwaniać do mnie znajomi, od których usłyszałem, że zostałem zastrzelony. Jestem już zmęczony odbieraniem kondolencji - komentuje 44-latek w portalu life.ru.
Nie tylko media uwierzyły w tragiczną śmierć boksera. Nawet rosyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych na swojej stronie podało taką informację. Potem urzędnicy zamieścili przeprosiny dla Dżabraiłowa i jego najbliższych.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zaskakujący rywal Mariusza Pudzianowskiego