Płomienny romans z Edith Piaf zmienił jego życie. Poznaj historię mistrza boksu

Przemek Sibera
Przemek Sibera
Romans i odpuszczanie treningów

Longman wielokrotnie zapraszał pięściarza do swojej knajpy. Marcel w końcu się zgodził i to odmieniło jego życie o 180 stopni. To właśnie tam Marokańczyk zobaczył i usłyszał Edith Piaf, francuską śpiewaczkę.

Ich pierwsze spotkanie było dość sztywne. Oboje wyraźnie onieśmieleni niewiele mieli sobie do powiedzenia.

Kilka miesięcy później trafili na siebie ponownie w USA podczas przyjęcia. Nawiązali nić porozumienia. Cerdan po zabawie zaprosił ją na kolację i to był początek płomiennego romansu. W tym samym czasie żona boksera niczego nieświadoma mieszkała w Casablance z dwójką dzieci (Marokańczykowi urodził się drugi syn Rene).

"Marcellin" nie widział świata poza Edith. Oboje spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, obdarowywali drogimi prezentami (Cerdan dostał od niej m.in. złoty zegarek). To poważnie wpływało na karierę pięściarza.

W 1947 roku Cerdan zaczął zaniedbywać treningi i dietę, przez co w ringu, choć wygrywał, to zbierał bardzo słabe noty. - Z takim boksowaniem na pewno nie zostanie mistrzem świata - twierdzili dziennikarze. On sam nie radził sobie z presją, był na skraju załamania, chciał nawet rzucić boks, ale pomysł ten wybiła mu z głowy kochanka.

Bohater narodowy Francji

W początku 1948 roku na świat przyszło trzecie dziecko Cerdana. Jego żona wciąż nie miała pojęcia, że bokser prowadzi podwójne życie. W marcu "Marcellin" poleciał do USA, aby zmierzyć się z Lavernem Roachem. Wygrał w ósmej rundzie, ale nie obyło się bez kontrowersji.

Przy pierwszym nokdaunie w drugim starciu sędzia Arthur Donovan liczył tak wolno Amerykanina, że ten zdołał się pozbierać (wyliczono, że do wznowienia walki minęło aż 32 sekundy!).

We wrześniu tego samego roku Cerdan w końcu dostał pojedynek o upragniony tytuł mistrza świata WBA w kategorii średniej. Swojej szansy nie zmarnował. Walczący wówczas już pod francuską flagą pięściarz zastopował Tony'ego Zale w jedenastej rundzie.

Gdy wracał do Paryża, był witany jak bohater narodowy. - Vivat Marcel Cerdan! - krzyczało jednym głosem ponad 200 tysięcy ludzi, którzy zjawili się na lotnisku.

Fot. Keystone/Getty Images Fot. Keystone/Getty Images

Tragiczny lot do USA

Po dwóch kolejnych zwycięstwach "Marcellina" zgubiła przesadna pewność siebie. Gdy usłyszał, że ma się bić z Jake'em LaMottą, tylko parsknął śmiechem.

- Takiego palanta mógłbym z łatwością pokonać nawet bez treningów - stwierdził.

Grubo się pomylił. W dziesiątej rundzie pojedynku Francuz był tak porozbijany, że lekarz zakończył walkę, a pas mistrza powędrował do Amerykanina.

Cerdan był wściekły. Żądał rewanżu. Miał go dostać 28 września, ale na cztery dni przed starciem LaMotta wycofał się, tłumacząc kontuzją. Kolejny termin ustalono na 2 grudnia, ale i ten plan nie wypalił. Tym razem jednak z powodu tragedii.

Podczas międzylądowania samolot, którym "Marcellin" leciał do USA, rozbił się na wyspie Sao Miguel. Wszyscy, którzy znajdowali się na pokładzie, zginęli. Zwłoki "Bombardiera z Casablanki" rozpoznano tylko dzięki złotemu zegarkowi, który dostał od Edith.

Na pogrzebie boksera żegnało 45 tysięcy ludzi. Później wyszło na jaw, że Cerdan nie chciał w ogóle lecieć samolotem, tylko płynąć statkiem. Zmienił zdanie, ponieważ Edith Piaf go o to poprosiła...

Czy Marcel Cerdan mógł osiągnąć więcej w swojej karierze sportowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×