50 lat od tragedii w NHL. Śmierci kanadyjskiego hokeisty można było zapobiec

Bill Masterton strzelił pierwszego gola dla Minnesota North Stars w NHL. Trzy miesiące później trafił na karty historii z innego powodu. Jest jedynym zawodnikiem, który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych podczas meczu amerykańsko-kanadyjskiej ligi.

Michał Fabian
Michał Fabian
Instagram

Hokej był jego wielką pasją. W dzieciństwie w każdą sobotę siadał z bratem Bobem przy kominku i obaj z wypiekami na twarzy słuchali audycji "Hockey Night in Canada", w której relacjonowano mecze. Bill marzył, by kiedyś komentator wykrzyczał do mikrofonu: "Masterton strzela i gol!". Jego marzenie - choć w pewnym momencie wydawało się, że szybko skończy karierę sportową - się ziściło. Niestety miłość do hokeja, determinacja, gotowość do gry w każdym meczu i lekceważenie niepokojących objawów zdrowotnych kosztowały go najwyższą cenę. Życie.

Był 13 stycznia 1968 r. W hali Met Center rozgrywano mecz ligi NHL. Minnesota North Stars podejmowali Oakland Seals. W pierwszej tercji krążek w okolicy linii niebieskiej przejął Bill Masterton. W jego kierunku ruszyło dwóch rywali - Larry Cahan i Ron Harris. Zawodnik z Minnesoty chciał zagrać do jednego z kolegów, ale został wytrącony z równowagi. Nie widział zbliżającego się Harrisa, który zaatakował go ciałem. Zgodnie z przepisami, sędziowie nie mieli podstaw, by odgwizdać faul. Jednak skutki tego zdarzenia były tragiczne.

Miał powtarzać "Nigdy więcej"

Masterton z ogromną siłą upadł na lód i uderzył tyłem głowy o taflę. - To był taki dźwięk jak uderzenie kija baseballowego w piłkę - relacjonował kolega Billa z drużyny Andre Boudrias. On - jako jedyny w North Stars - grał w kasku. Masterton nie miał żadnej ochrony głowy.

W hali zapanowała grobowa cisza. Stało się jasne, że sytuacja jest niezwykle poważna. 29-letniego hokeistę odwieziono z lodu na noszach. Trafił do szpitala Fairview Southdale w bardzo poważnym stanie, po uderzeniu stracił przytomność. Według niektórych źródeł odzyskał ją na krótko i powtarzał dwa słowa "Nigdy więcej". Lekarze zdiagnozowali obrzęk mózgu. Tak rozległy, że nie zdecydowali się operować sportowca.


Nie było dla niego nadziei. Z Winnipeg przylecieli rodzice Mastertona, przy jego łóżku była także żona Carol. Wspólnie podjęli decyzję o odłączeniu Billa od aparatury podtrzymującej życie. 15 stycznia 1968 r., ok. 30 godzin po feralnym zderzeniu na meczu, ogłoszono zgon kanadyjskiego hokeisty. Jest jedynym zawodnikiem ligi NHL, który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych na meczu (niektóre źródła podają, że drugim, po Howie'm Morenzu, ale przypadek zawodnika Montreal Canadiens jest nieco inny; złamał nogę podczas meczu, sześć tygodni później zmarł w szpitalu z powodu zatoru płuc).

Rywal do dziś ma wyrzuty sumienia

Ron Harris, były hokeista Oakland Seals, który spowodował upadek Mastertona, do dziś ma wyrzuty sumienia. Nie chciał mówić o tym publicznie, uczynił wyjątek tylko raz. Udzielił wywiadu w 2003 r. dla "St. Paul Pioneer Press". - Dręczy mnie to przez całą resztę życia. Nie był to złośliwy atak, to nie tak się miało zakończyć - mówił, dodając: - To jest ciągle w mojej głowie.

Rodzina Mastertona nie miała jednak do niego pretensji o śmierć Billa. Żona Carol przyznała, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek, który mógł się przytrafić każdemu innemu zawodnikowi.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO DOPROWADZIŁO DO ŚMIERCI MASTERTONA I NA JAKIE WYZNANIE PO LATACH ZDECYDOWAŁ SIĘ JEGO BYŁY TRENER.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×