Słowa do Ukraińców przebiły wszystko. Długie oklaski dla Igi Świątek

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / / Na zdjęciu: Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

- Bądźcie silni, wojna wciąż trwa - to słowa Igi Świątek po spektakularnym zwycięstwie w finale tegorocznego Rolanda Garrosa. Kiedy największe osobistości tenisa zapominają o dramacie Ukraińców, Polka co chwilę przywraca im pamięć.

W tym artykule dowiesz się o:

Iga Ukrainie poświęciła sporą część swojej przemowy po finałowej wygranej 6:1, 6:3 z Amerykanką Cori Gauff. - Chcę powiedzieć coś do Ukraińców. Bądźcie silni! Wojna wciąż trwa. Od mojej przemowy w Doha miałam nadzieję, że przy każdej kolejnej sytuacja będzie lepsza. Cały czas mam tę samą nadzieję. Staram się wspierać Ukrainę - powiedziała Polka w Paryżu, po czym otrzymała bardzo długie brawa od publiczności zgromadzonej na trybunach. Przywilej i odpowiedzialność

Po bestialskiej inwazji Rosji na Ukrainę wsparcie wobec naszych sąsiadów wyrażała zdecydowana większość świata sportu. Jednak im dłużej trwa wojna, tym częściej zawodnicy zapominają o wydarzeniach za wschodnią granicą Polski.

Ale Iga pamięta. I mimo młodego wieku, jako jedyna w świecie tenisa, z taką determinacją mówi o dramacie, z jakim codziennie mierzą się Ukraińcy. Zarówno w rozmowach z mediami, jak i po zwycięskich meczach - jeszcze na korcie.

ZOBACZ WIDEO: Bayern zatrzyma Lewandowskiego? "Będą robili wszystko, żeby dotrzymać słowa"

- Cieszę się, że jesteśmy tutaj razem i możemy cieszyć się tą chwilą, ale też okazać solidarność z Ukrainą. Dziękuję, że tak się stało - mówiła Polka po zwycięstwie w turnieju WTA w Indian Wells.

"Kiedy gramy i wygrywamy, nasz głos jest słyszany. To wtedy rozmawiamy z mediami z całego świata. To, co mówimy, jest ważne dla naszych kibiców, a to ogromny przywilej i odpowiedzialność" - to wpis Igi w mediach społecznościowych.

Niedługo po inwazji Rosji rozgorzała dyskusja o wykluczeniu rosyjskich zawodników z międzynarodowych rozgrywek. Nawet jeśli sami nie popierają reżimu Putina, reprezentują swój kraj w oficjalnych rozgrywkach. I brak flagi przy nazwisko nic nie zmienia. Można odnieść wrażenie, jakby władze WTA, ATP i ITF zapomnieli o gigantycznym wpływie sportu na rosyjską propagandę.

Zapominają też sami tenisiści. Novak Djoković, żywa legenda tenisa i wciąż aktywny zawodnik czy Martina Navratilowa, jedna z najlepszych tenisistek w historii, jawnie przeciwstawiają się pomysłom wykluczenia rosyjskich i białoruskich sportowców z międzynarodowych rozgrywek. Czeszka stwierdziła nawet, że kiedy dowiedziała się o decyzji władz Wimbledonu, które jako jedyne zdecydowały się wykluczyć reprezentantów państw-agresorów z rywalizacji, była bliska płaczu. Martwi mnie wojna, a nie punkty

Iga Świątek wciąż gra ze wstążką w barwach ukraińskiej flagi.

- Wiem, że wielu tenisistów na początku wojny, kiedy było o tym głośno, też nosiło wstążki. Tymczasem teraz wielu z nich ich nie ma. To jest dla mnie bardzo dziwne, bo wojna trwa, ludzie cierpią. Będę nosiła moją wstążkę dopóki sytuacja nie ulegnie poprawie - zadeklarowała Polka po jednym z finałów. - Chcę pokazać moje wsparcie, jak robią to moi rodacy.

Władze światowego tenisa: WTA, ATP, ITF zdecydowały o odebraniu organizatorom Wimbledonu możliwości punktowania turnieju. Tym samym prestiżowa rywalizacja zamieniła się w coś w rodzaju turnieju towarzyskiego.

I kiedy mnóstwo prominentnych tenisowych działaczy pochwala tę decyzję, 21-latka z Polski z typową dla siebie klasą, wyraża zdanie tej części świata, która nie zapomniała, że zdrowa polityka i dyplomacja kończą się tam, gdzie zaczyna się wojna: - W tym roku zdobyłam już tyle punktów, że ich brak mi nie zaszkodzi. Bardziej oddziałuje na mnie polityczny aspekt całego zamieszania. Polska wspiera Ukrainę, wojna ma miejsce w pobliżu granicy mojego kraju. W takim momencie moje punkty nie mają znaczenia. Martwi mnie wojna, a nie punkty.

Gwiazdor PSG pod wrażeniem Igi Świątek. "Z meczu na mecz gra coraz lepiej" >> Polka przekracza kolejną granicę. "Nie obudziłaś się, by być zwyczajna" >>

Źródło artykułu: