Wszystko wyszło na jaw. Niezręczna sytuacja na konferencji

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

Iga Świątek pokonała Magdalenę Fręch w najciekawszym meczu 1. rundy warszawskiego turnieju WTA. Podczas pomeczowych konferencji wyszła na jaw pewna kontrowersja.

Oczy tenisowej Polski były zwrócone w środowe popołudnie na kort centralny Legii Warszawa. Iga Świątek i Magdalena Fręch spotkały się w hitowym pojedynku BNP Paribas Poland Open. Górą była liderka rankingu WTA, która starszej rodaczce oddała tylko trzy gemy.

- Wolałabym się spotkać z Magdą na późniejszym etapie. Myślałam, że w pierwszej rundzie będę miała łatwiejszy mecz. Może gdyby losowanie potoczyło się inaczej, spotkałybyśmy się w półfinale - powiedziała na konferencji prasowej Świątek, sugerując, że Fręch stać było w stolicy na dobry wynik.

Niestety losowanie potoczyło się w ten sposób, że Fręch już na samym początku stanęła przed najtrudniejszym zadaniem. Dzielnie walczyła, ale nie dała rady. Co więcej, dużo wskazuje na to, że jeśli w turnieju nie zajdą znaczące zmiany (pod względem terminu rozgrywania lub nawierzchni), łodzianka więcej w nim nie zagra. W tym roku zdecydowała się na przejście na mączkę między sezonem "trawiastym" i grą na kortach twardych, z czego nie jest zadowolona. Podczas konferencji zapowiedziała, że w kolejnych latach inaczej ułoży terminarz startów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami

Dziennikarze dopytywali też zawodniczki o warunki, w jakich rywalizowały. Kort centralny Legii nie wygląda bowiem na dobrze przygotowany. Tenisistki rzeczywiście zgłosiły zastrzeżenia ("Nie jest to kort Rolanda Garrosa" - powiedziała Świątek), a przy okazji na wierzch wyszła niewielka kontrowersja.

Iga Świątek powiedziała, że bardzo dużo dała jej możliwość treningu na korcie centralnym. Odbyła go we wtorek, przed pierwszym turniejowym spotkaniem. Magdalena Fręch takiej możliwości nie miała. Trenowała tylko na bocznych kortach, różniących się od głównej areny zmagań. - Nie chcę zrzucać winy na kort, ale widywałam lepsze. Za końcową linią to było klepisko - oceniła Fręch.

Świątek do uroków kortu centralnego zdążyła się już przyzwyczaić. I dobrze, bo już w czwartek rozegra na nim kolejny mecz. Jej rywalką będzie Gabriela Lee z Rumunii (panieńskie nazwisko: Talaba).

- Nie znam jej. Oprę się na tym, co trener mi powie na podstawie obejrzanych meczów - powiedziała liderka rankingu WTA podczas spotkania z dziennikarzami.

Trudno się jej dziwić. Lee nigdy wcześniej nie wygrała żadnego meczu w zawodach głównego cyklu. Awans do drugiej rundy warszawskiego turnieju jest już dla niej dużym sukcesem. Natomiast nadchodząca rywalizacja ze Świątek jawi się jako największe wyzwanie na jej sportowej drodze.

Zobacz też: Polska tenisistka nie zwalnia tempa w Pradze Sara Errani: od finałów do bocznych kortów

Źródło artykułu: