"Nie zwracam na to uwagi". Szczere wyznanie Igi Świątek

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Ettore Ferrari / Iga Świątek
PAP/EPA / Ettore Ferrari / Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

Iga Świątek pewnie awansowała do półfinału turnieju WTA 1000 w Rzymie. - Dzisiaj pierwszy raz poczułam, że piłki się mnie słuchają i mogę zagrać je tam, gdzie chcę - powiedziała w rozmowie z Canal+ Sport.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie pozostawiła rywalce żadnych złudzeń Iga Świątek. Na mączce w Rzymie pokonała Amerykankę Madison Keys 6:1, 6:3. Warunki, jakie postawiła 29-latce, były dla niej nie do przeskoczenia.

Co ciekawe przed dwoma tygodniami w Madrycie obie zawodniczki spotkały się w półfinale. Efekt? Identyczny wynik (6:1, 6:3 - przyp. red.) dla Polki.

- Te mecze faktycznie były podobne. Więc właściwie wyjątkowo mogę powiedzieć, że jest dużo podobieństw, bo zazwyczaj każdy mecz tenisa to jest zupełnie inna historia. Tutaj miało się wrażenie, że historia się powtarza - zdradziła Świątek przed kamerami Canal+ Sport.

Keys robiła co mogła, żeby w jakikolwiek sposób odwrócić losy pojedynku. Miała nawet 10 szans na przełamanie Polki, ale liderka światowego rankingu WTA pozostawała bez wzruszenia, bo doskonale funkcjonował jej serwis.

- Żeby dobrze zagrać w takich momentach, właśnie po to trenujemy serwis. I właściwie cały czas się na nim koncentrujemy. Dzisiaj na pewno był bardzo dobry dzień, jeśli o to chodzi. Nie zdarza się u mnie zbyt często, że mogę sobie zdobyć te punkty serwisem za darmo - zwłaszcza na mączce - oceniła.

- Dzisiaj pierwszy raz poczułam, że te piłki się mnie słuchają i mogę zagrać tam, gdzie chcę. Wiadomo jednak, że w tenisie trzeba pozostać skoncentrowanym na pracy, bo każdy dzień jest inny. Mam nadzieję, że jutro doszlifuję jeszcze kilka rzeczy - dodała.

Co ciekawe, Świątek dostała ostrzeżenie za przedłużającą się przygotowania do serwisu, ale - jak sama przyznała - nie robi to już na niej żadnego wrażenia. Dlaczego?

- Wiem, że ja czasami lubię sobie powtórzyć wyrzut serwisowy. Ogólnie ta moja rutyna "przedserwisowa" jest trochę długa. Jest jednak wiele zawodniczek i zawodników, którzy łamią rakiety, wyrzucają piłki w trybuny i nie dostają za to ostrzeżeń, a ja zawsze. Więc już nie zwracam na to uwagi - wyjaśniła.

I widać było po naszej tenisistce, że na korcie pływa, czuje się bardzo swobodnie, a to miało efekt na tablicy wyników. Świątek przyznała, że wszystko w jej życiu układa się aktualnie bardzo dobrze, a to ma przełożenie na grę.

- Dobrze czuje się w życiu i to na pewno przekłada się na kort. Rok temu o tej porze byłam dość zestresowana i pamiętam, że czułam, że muszę gonić punkty w rankingu. W tym roku czuję się swobodnie i na pewno to pomaga - wyznała.

O miejsce w drugim finale Polka powalczy z Coco Gauff lub Qinwen Zheng. Mecz Amerykanki i Chinki odbędzie się późnym wieczorem we wtorek (14.05.).

Zobacz także: Dramat czołowego tenisisty świata. Może nie zagrać w Paryżu Sabalenka grała z Ukrainką. Tak podziękowała jej za mecz

ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty