Zaczął we wtorek, skończył w środę. Maraton w meczu Polaka

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Materiały prasowe Invest in Szczecin Open / Daniel Michalski w Invest in Szczecin Open
Materiały prasowe / Materiały prasowe Invest in Szczecin Open / Daniel Michalski w Invest in Szczecin Open
zdjęcie autora artykułu

Z uwagi na opady deszczu Daniel Michalski zakończył mecz pierwszej rundy turnieju rangi ATP Challenger w Augsburgu dzień po jego rozpoczęciu. Mimo to Polak odniósł pewne zwycięstwo, odprawiając Duńczyka Augusta Holmgrena 6:2, 6:2.

Dziesięć dni po nieudanym starcie w kwalifikacjach turnieju rangi ATP Challenger w Tunezji Daniel Michalski przystąpił do kolejnej imprezy. Tym razem wystartował w Challengerze w Augsburgu, gdzie nie musiał się przebijać do głównej drabinki.

Pierwszym rywalem naszego tenisisty był August Holmgren. Jego spotkanie z rozstawionym z "szóstką" Duńczykiem rozpoczęło się we wtorek (21 maja), a zakończyło w kolejnym dniu z uwagi na opady deszczu. Maraton ten padł łupem Polaka, który zwyciężył 6:2, 6:2.

W premierowej odsłonie zaczęło dziać się od czwartego gema. Wówczas Michalski przełamał swojego rywala, by chwilę później stracić przewagę. Tyle tylko, że momentalnie ponownie zwyciężył przy serwisie Holmgrena, a po utrzymaniu podania wyszedł na 5:2. Następnie Duńczyk ponownie zawiódł i przy trzeciej piłce setowej skapitulował (2:6).

W II partii pojedynku również do pierwszego przełamania doszło w czwartym gemie (3:1), wcześniej obaj tenisiści zmarnowali break pointy. Holmgren nie wykorzystał okazji do szybkiego odrobienia straty i przy stanie 2:5 ponownie stracił serwis. Wówczas oznaczało to koniec meczu, bo Michalski wykorzystał pierwszą pikę meczową.

Kolejny mecz naszego tenisisty odbędzie się również w środę (22 maja). Jego przeciwnikiem będzie Niemiec Lucas Gerch.

ATP Challenger Augsburg:

I runda gry pojedynczej:

Daniel Michalski (Polska) - August Holmgren (Dania, 6) 6:2, 6:2

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny

Źródło artykułu: WP SportoweFakty