Novak i reszta mnie nie wzruszają - II część rozmowy z Jerzym Janowiczem

Novak i reszta mnie nie wzruszają - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jerzy Janowicz. Kto w takim razie wzrusza drugą rakietę Polski? Zapraszamy na II część rozmowy z polskim tenisistą.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Kinga Popiołek: Czy trzy lata w tenisie to jest dużo?

Jerzy Janowicz: Tak, to jest bardzo dużo.

Pytam, gdyż właśnie o tyle jest od pana starszy Novak Đoković...

- No tak, Novak to geniusz tenisowy. Ciężko mi będzie porównywać się do niego. To jest marzenie, żeby grać tak jak on, bardzo trudne do spełnienia.

Jest geniuszem – a czy również wzorem dla pana?

- Nie, muszę przyznać, że za nim za bardzo nie przepadam. Wolę pooglądać Rogera. Novak i reszta mnie nie wzruszają [śmiech].

Dąży pan do bycia jak Federer?

- Dokładnie tak, każdy chce być idealny, chce być tym numerem jeden. Rogera mecze są o tyle fajne, że on na korcie wygląda tak, jakby nie wkładał w to żadnej energii. Jego uderzenia są tak finezyjne, tak ładnie poskładane, że wydaje się, iż tenis jest niezwykle prostą grą. Dlatego jego mecze się tak przyjemnie ogląda. Każdy marzy o tym, żeby zostać takim zawodnikiem, ale to nie jest możliwe.

Dlaczego nie jest możliwe? W pana przypadku czy ogólnie?

- Szczerze mówiąc, to jeszcze nie spotkałem się z takim zawodnikiem jak Roger, a znam wszystkich z czołowej 200. On jest jedyny i nie wydaje mi się, żeby mógł go ktoś zastąpić.

Na konferencji prasowej po Pucharze Davisa powiedział pan, że do pierwszej setki rankingu ATP brakuje panu 140 miejsc. Jest to realne do osiągnięcia w tym roku?

- Ciężko mi to przewidzieć, bo wszystko się może zdarzyć. Może przytrafić się kontuzja - odpukać, może też być moja nieodpowiednia gra tak, jak to miało miejsce w ubiegłym roku, kiedy to byłem strasznie niezadowolony. Wiadomo, że będę robił wszystko, aby znaleźć się w setce, to jest moje zadanie być jak najwyżej i mam nadzieję, że w tym roku ta setka się pojawi. Chociaż jeśli jej nie osiągnę, to nie będę zawiedziony, tylko będę dalej pracował. Jest to trudne pytanie, bo wystarczy spojrzeć na Raonicia, który w 2011 roku był w okolicach 250. miejsca, a po dwóch turniejach dotarł do Top 60. Czasem wystarczy jeden dobry turniej, a kiedy indziej będzie potrzeba ich sześć. Wszystko zależy od mojej formy i rangi turnieju.

Jakie ma pan plany na najbliższe tygodnie?

- Tuż po Pucharze Davisa pojechałem do Łodzi, skąd we wtorek udałem się do Poznania, do mojego trenera trenować na dywanie. W niedzielę wyjadę do Wolfsburga, gdzie czeka mnie start w turnieju ATP Challenger Tour na nawierzchni dywanowej. A potem zobaczymy, wszystko zależy od tego, czy gdzieś jeszcze się załapię do turnieju głównego.

Czyli na co dzień trenuje pan w Poznaniu?

- Na przemian w Poznaniu i w Łodzi.

A nie jest to uciążliwe, że przemieszcza się pan między tymi dwoma miastami?

- Nie, jest to znacznie lepsze niż wyjazdy do Pragi czy Prościejowa, gdzie trenowałem przez kilka miesięcy. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie Łódź - Poznań nie jest dramatyczne, tym bardziej, że mamy już autostradę, więc 2 godziny i jestem na treningu.

Skoncentrujmy się przez chwilę na panu. Wzrost jest ułatwieniem czy wręcz przeciwnie?

- Jestem wysoki, mam ponad dwa metry, ale mam też potężny serwis, który mi pomaga w grze i na nim bazuję. Przy tym całkiem sprawnie się poruszam, co też jest moim plusem. To nie jest tak, że potrafię wygrywać mecze tylko na szybkich nawierzchniach, nie raz miałem spore sukcesy na nawierzchniach ziemnych. Wzrost tylko mi pomaga. Mogę grać agresywnie i do tego dobrze się poruszać. Nie mogę narzekać.

Długo musiał pan pracować nad koordynacją ruchową na korcie?

- Nad koordynacją i dynamiką trzeba pracować od początku. Miałem bardzo dobrego trenera przygotowania fizycznego w wieku 10 lat, miałem dobre treningi ogólne i trenowałem z nim przed 7 lat. Tak na dobrą sprawę, to jemu wszystko zawdzięczam: moją koordynację, dynamikę i poruszanie się. Teraz muszę to poprawiać i iść do przodu.

Z tego powodu zatrudnił pan trenera od przygotowania fizycznego?

- Tak, moim trenerem od przygotowania fizycznego jest Piotr Grabia, który mieszka w Łodzi. Poznałem go kilka lat temu, kiedy pracowałem z poprzednim trenerem. Cały czas miałem z nim kontakt. Gdy mój poprzedni trener nie mógł ze mną przeprowadzić treningu, to miałem zastępstwo z Piotrkiem. Zaufałem mu, wiedziałem, że jego baza będzie się opierała na tym samym, co w przypadku poprzedniego trenera. Współpraca się układa i jest lepiej.

W kolejnej rundzie Pucharu Davisa Polska zmierzy się z Estonią. Cieszy się pan, że nie trafiliście na Luksemburg i niewygodnego dla pana Müllera?

- Było wcześniej powiedziane, że on i tak by nie zagrał w tym meczu, tak, jak nie grał z Estonią. Tak na dobrą sprawę, to jest mi obojętne, z kim będę grał. Znam bardzo dobrze Jürgena Zoppa, Gillesa Müllera. Jürgena znam z turniejów, jest to mój dobry kolega i mamy ze sobą kontakt. Będzie trzeba zaatakować i spróbować awansować do I Grupy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×